wtorek, 31 grudnia 2013

Bilans miesiąca - grudzień 2013




Witam Was cieplutko w ten ostatni dzień 2013 roku! Kreacje na Sylwestra gotowe? No, to teraz pozostaje tylko dobrze się bawić. Mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę, żeby rzucić okiem na moje podsumowanie grudnia, więc nie przedłużając, zaczynam!

Liczba przeczytanych książek: 4
Liczba przeczytanych stron: 1385
Średnia liczba stron dziennie: 44
Najczęściej czytana recenzja z dodanych w grudniu: Suzanne Collins "W pierścieniu ognia"
Najlepsza książka: "Kosogłos"
Najsłabsza książka: -
Dodane recenzje: 5 (w tym 1 zaległa)
Pełna lista przeczytanych: tutaj

Mam jeszcze kilka zaległych recenzji do opublikowania, ale lubię mieć kilka w zapasie;) Życzę Wam szampańskiego Sylwestra!

piątek, 27 grudnia 2013

Nicholas Sparks - List w butelce

Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: List w butelce
Oryginalny tytuł: Message in a bottle
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 327
Rok wydania: 2008













Nicholas Sparks to współczesny pisarz amerykański, którego książki ukazały się w 33 językach, w łącznym nakładzie ponad 40 milionów egzemplarzy. Serca czytelników podbił swoją pierwszą powieścią Pamiętnik. Kolejne plasowały się przez wiele miesięcy w czołówce światowych rankingów sprzedaży. Po twórczość Sparksa sięgają również twórcy filmowi. Wiele jego powieści doczekało się już ekranizacji.

Theresa Osborne to trzydziestosześcioletnia kobieta po przejściach. Kilka lat wcześniej rozwiodła się z mężem, który nie dotrzymywał wierności małżeńskiej. Teraz samodzielnie wychowuje dwunastoletniego syna Kevina, ma dobrze płatną pracę w gazecie, prowadzi nawet własną kolumnę z poradami i wydaje się, że po bolesnych wydarzeniach z przeszłości nie został nawet ślad. Nic bardziej mylnego. Kobieta jest bardzo samotna, brakuje jej miłości mężczyzny, poczucia bezpieczeństwa. Żyje w ciągłym biegu, bez chwili dla siebie, poświęcając się całkowicie synowi i pracy.

Za namową redaktor naczelnej gazety, a jednocześnie najlepszej przyjaciółki, Theresa postanawia skorzystać z urlopu, gdy Kevin spędza czas wolny z ojcem. Kobieta wybiera się do Cape Cod, gdzie może w spokoju odpocząć od życiowej bieganiny, wyciszyć się, poczytać, porozmyślać, pospacerować... Właśnie podczas jednego ze spacerów odkrywa coś wystającego z ziemi. To butelka, niezauważona przez nikogo, wydaje się wręcz, że czeka specjalnie na nią. W środku znajduje się przepełniony miłością, tęsknotą i bólem list mężczyzny do zmarłej żony. Theresa, zafascynowana i zauroczona tajemniczym autorem, odnajduje dwa kolejne listy dzięki kontaktom w pracy i po namowach przyjaciółki wyrusza na poszukiwania nieznajomego.

"Gdyby każdy, kto uważał, że mu się nie uda, nawet nie spróbował, to gdzie bylibyśmy dzisiaj?"

Jak się pewnie domyślacie, odnajduje Garretta, spotyka się z nim i zakochuje. Łączy ich ponadczasowe, nieziemskie uczucie, duchowe połączenie. Postanawiają spróbować bycia ze sobą. Nie wszystko układa się kolorowo. Problemem jest przede wszystkim odległość dzieląca kochanków - z Bostonu do Karoliny Północnej trzeba przebyć wiele mil. Czy ich miłość wytrzyma próbę czasu? Jak potoczy się ich znajomość?

List w butelce to druga książka Sparksa, jaką miałam okazję przeczytać. Poprzednią był jego debiut, czyli Pamiętnik. Po raz kolejny da się zauważyć niezwykły klimat, atmosferę, w jaką wprowadza nas autor. Myślę, że wierzy on w miłość nieśmiertelną, taką do końca świata, której nie może przerwać nawet śmierć. Te dwie książki, o których wspomniałam są do siebie bardzo podobne, dlatego nie sposób ich nie porównywać.

Powieść porusza problem miłości na odległość, bohaterów dzieli wiele kilometrów i zastanawiałam się, jak silne jest uczucie Theresy i Garretta, aby przetrwać próbę czasu. Które z nich porzuci swoje dotychczasowe życie i przeniesie się można by powiedzieć na drugi koniec świata?

" - Gdzie jesteś?
   - Siedzę na ganku i patrze, jak słońce wschodzi.
   - Jest pięknie?
   - Zawsze jest pięknie, ale dzisiejszego ranka nie sprawia mi to takiej radości jak zwykle.
   - Dlaczego?
   - Ponieważ nie ma cię przy mnie, by dzielić tę radość wspólnie."

Książka Sparksa to porządna dawka wiary w miłość. To nie jest kolejne romansidło lecz dzieło o uczuciu niezwykle dojrzałym. Obserwujemy, jak rodzi się, nabiera rozpędu; jesteśmy świadkami kryzysu, wątpliwości i wielu innych odczuć głównych bohaterów. Autor pozwala uwierzyć nam, że dla tej jedynej osoby warto poświęcić wszystko, całe swoje życie, bo rzeczy materialne przychodzą i odchodzą, a miłość? Miłość da nam szczęście, dzięki któremu będziemy zdolni pokonywać trudy życia.

Garretta i Theresę połączyła miłość jak z bajki, wręcz nieprawdopodobna, choć mocno chce się wierzyć w to, że jednak istnieje. Jeszcze zanim otworzyłam tę książkę i zaczęłam czytać pierwszą stronę, wydawało mi się, że wiem, jak się zakończy, choć pozory czasem mylą. Dlaczego jednak chciałam brnąć w nią dalej? Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że z ciekawości, zaintrygowania. Czy żałuję? Z pewnością nie, dlatego polecam ją wszystkim osobom, zarówno tym poszukującym jeszcze swojego Garretta lub Theresy, jak i tym, którzy już ich odnaleźli.

Ocena: 8/10

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt! :)



Kochani! Jestem ostatnio bardzo zabiegana, nie mam chwili na czytanie, z tego powodu bardzo ubolewam. Mój czas wypełnia sprzątanie, robienie łańcucha choinkowego, pieczenie, sprzątanie, pieczenie... Chciałabym jednak skorzystać z chwili wolnego i powiedzieć, że nie zapomniałam o Was;)

Chciałabym życzyć Wam moi drodzy szczęśliwych, spokojnych świąt Bożego Narodzenia. Pełnych rodzinnego ciepła, takich, które będziecie wspominać latami. Pod choinką samych świetnych prezentów, a w życiu wielu sukcesów, radości, uśmiechu, zapału i, jak to u moli książkowych bywa, tysiąca książek, samych godnych polecenia. Na tych kilka dni zapomnijcie o problemach i cieszcie się chwilą;) Jeśli czytacie te słowa już po wieczerzy wigilijnej, to mam nadzieję, że jedzenie smakowało, najedliście się do syta, a prezenty i atmosfera okazały się bombowe. Wesołych Świąt!

Całusy,
Karolina ♥

czwartek, 19 grudnia 2013

Suzanne Collins - W pierścieniu ognia

Autor: Suzanne Collins
Tytuł: W pierścieniu ognia
Seria: Igrzyska śmierci tom 2
Oryginalny tytuł: Catching Fire
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 359
Rok wydania: 2009












Ani autorki ani tej serii nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Znajduje się wśród najpopularniejszych i najbardziej poczytnych współczesnych książek razem z Harrym Potterem czy Zmierzchem. Pierwszą część czytałam prawie rok temu i tak naprawdę to film zobligował mnie do lektury tego tomu, ponieważ bardzo bardzo chciałam obejrzeć go w kinie, a u mnie istnieje zasada: najpierw film potem książka.

Pół roku po okrutnych Głodowych Igrzyskach Katniss i Peeta szykują się do Tournee Zwycięzców, podczas których zwiedzą każdy dystrykt. W ciągu kilkutygodniowej podróży zdają sobie sprawę, że w całym państwie panują powstańcze nastroje, a ludzie szykują się do rebelii. Zachowanie Katniss podczas igrzysk sprawiło, że zrozumieli iż Kapitol nie jest tak nieustraszony jak im się wydawało i że mają szansę wygrać walkę o lepszy byt.

Poza tym Katniss jest szantażowana przez prezydenta Snowa. Mężczyzna zastrasza ją, manipuluje i zniewala w sensie psychicznym. Wielkimi krokami zbliżają się także kolejne, tym razem jubileuszowe Głodowe Igrzyska. To już siedemdziesiąty piąty raz, gdy młodzi ludzie będą walczyć na śmierć i życie, by ludzie pamiętali, że władzy nie wolno się sprzeciwiać. Co ćwierćwiecze wymyślane są nietypowe zasady, by świętować Ćwierćwiecze Poskromienia. W pięćdziesiątą rocznicę była to podwojona liczba trybutów. Co wydarzy się tym razem?

"Nic dziwnego, że zwyciężyłam w igrzyskach. Przyzwoici ludzie nigdy ich nie wygrywają."

Ta recenzja jest krótka, bo tak naprawdę w głowie mam teraz tylko jedno słowo, które opisuje każdy aspekt tej powieści: GENIALNA! Bohaterowie, fabuła, Katniss, emocje, akcja, ukazanie nastrojów w dystryktach, relacji Katniss - Peeta, Katniss - Gale i wielu innych... Wszystko jest rewelacyjne! Rzadko to się zdarza, ale w przypadku tej trylogii nie mam swojego męskiego faworyta, tak samo uwielbiam Peetę i Gale'a ♥ Chętnie przygarnę tego, którego Katniss odrzuci, więc jak coś to dajcie mu namiar do mnie :)

Moje wrażenia spotęgował film, który oglądałam z zapartym tchem. Finnick jest boski! Zarówno w książce jak i w filmie rewelacyjny! Nie chcę tu recenzować filmu, ale uważam, że szczegóły i fabuła była oddana praktycznie w 100%, co rzadko się zdarza, cały ten świat był świetnie przedstawiony.

Nie będę już przedłużać, bo tylko Was zanudzę moimi zachwytami. Gorąco polecam Wam całą serię i filmy. Pokazuje pozornie niemożliwą do wygrania walkę z chorym systemem zniewalającym ludzi i nie pozwalającym im godnie żyć. Tematyka jest poważna, ale cała historia jest przedstawiona w tak ciekawy sposób, że nie da się od niej oderwać.
R E W E L A C J A !!!

Ocena: 10/10


Igrzyska śmierci: 
Igrzyska śmierci  ׀  W pierścieniu ognia  ׀  Kosogłos 

niedziela, 15 grudnia 2013

Stosik 13/2013

Cześć! Trochę książek już mi się nazbierało, więc stwierdziłam, że czas na stosik. Dobrze, że ta myśl przyszła mi do głowy właśnie teraz, bo jeszcze jedna książka i zwyczajnie nie zmieściłyby się w kadrze i musiałabym kombinować, a zważywszy na to, że zdjęcia robię telefonem, byłoby to dosyć trudne;) Wprawdzie nie pokazuję Wam teraz wszystkich książek, ostatnio złożyłam wizytę w kilku bibliotekach i jak to u mnie bywa, nie skończyło się na wyjściu bez niczego. Nie wiem jednak, które z nich uda mi się przeczytać, więc pokażę je innym razem :D Pamiętajcie, żeby dać mi znać, co myślicie o tych książkach, które czytaliście i co polecacie mi w pierwszej kolejności, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. Enjoy ♥


Stephen King - Carrie - z biblioteki (stare wydanie, obłożone w papier, dlatego nie widać okładki)
Carla Montero - Szmaragdowa tablica - z biblioteki
Suzanne Collins - Kosogłos - z biblioteki RECENZJA
Libba Bray - Wróżbiarze - po dłuuugich poszukiwaniach w końcu udało mi się wymienić na nią na LC
Dolores Redondo - Niewidzialny strażnik - od Czarnej Owcy RECENZJA
Anders de la Motte - [geim] - od Czarnej Owcy RECENZJA
Manel Loureiro - Apokalipsa Z. Początek końca - od Muzy
Manel Loureiro - Apokalipsa Z. Mroczne dni - od Muzy
Erica Spindler - Koszmary przeszłości - od G+J
Robert Galbraith - Wołanie kukułki - od GW Publicat
Fiona McIntosh - Królewski wygnaniec - od Sztukatera RECENZJA
Marcin Baraniecki - Książęta Highwayu - od Sztukatera RECENZJA
Maks Frei - Obcy - od Sztukatera

Wietrzenie półek;)

czwartek, 12 grudnia 2013

Katarzyna Berenika Miszczuk - Wilk


Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Wilk
Tom: I
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal (W.A.B.)
Liczba stron: 301
Rok wydania: 2013 (wydanie II, zmienione)













Katarzyna Berenika Miszczuk znana jest głównie z trylogii zapoczątkowanej powieścią "Ja diablica". Niedawno wydana została jej najnowsza książka pt. "Druga szansa". Ja jednak postanowiłam w pierwszej kolejności sięgnąć po debiut autorki, która napisała go w wieku 15 lat.

Margo Cook przeprowadziła się właśnie z wielkiego, hałaśliwego i pełnego ludzi Nowego Jorku do miasteczka Wolftown, które jest jego całkowitym przeciwieństwem: nudne, ciche, wszędzie jest daleko. Początkowo dziewczyna sądzi, że umrze tu z nudy i nie znajdzie przyjaciół ze względu na to, że wszyscy się tu znają i mają już swoje stałe grupy. Na szczęście poznaje Ivette - lekko szaloną Francuzkę, która także mieszka tu dopiero od niedawna. Dziewczęta szybko znajdują wspólny język i zaprzyjaźniają się. Margo od dnia, w którym przeprowadziła się do miasteczka zaczyna dręczyć ten sam koszmar, w którym śmiertelnie przerażona ucieka przed kimś przez las. Z biegiem czasu sen niczym z horroru nabiera coraz pełniejszych kształtów...

Dziewczyna poznaje także dwóch chłopców: pierwszy z nich to niesamowicie przystojny sportowiec Peter, a drugi to Max, który o wiele bardziej ją intryguje głównie ze względu na fakt, że jest niedostępny i małomówny. Dlaczego tak się dzieje? I jaki mroczny sekret skrywa Wolftown? Tego dowiecie się czytając przygody Margo.

Do książki tej podchodziłam z rezerwą. Szczerze, po przeczytaniu opisu z tyłu nie spodziewałam się rewelacji, tylko obawiałam się, że książka mnie tylko zirytuje i tyle. Ale, co rzadko się zdarza, moja intuicja zawiodła i jestem naprawdę miło zaskoczona tą powieścią.

Na uwagę zasługuje fakt, o którym wspomniałam na samym początku, czyli to, że autorka napisała tę powieść w wieku 15 lat. Moim zdaniem, jak na debiut tak młodej pisarki wyszło świetnie. Język nie jest może na super poziomie, ale czuję, że w Katarzynie Berenice Miszczuk drzemie ogromny potencjał, który mam nadzieję, został wykorzystany w jej późniejszych utworach.

Wielu z Was może powiedzieć, że temat, na który pisze autorka, jest oklepany i znany, że posługuje się utartymi schematami, jakie panują w książkach z gatunku paranormal romance. Jednak trzeba pamiętać o tym, że napisała ją 10 lat temu, w 2003 roku, kiedy wszelkiego rodzaju wilkołaki, wampiry i inne stwory nie były na topie, wtedy nie było jeszcze Zmierzchu, który zapoczątkował tę modę. Dlatego uważam, że jak na tamte czasu pomysł jest oryginalny i ciekawy.

" - Kawior jest pyszny, spróbuj - usiłowała mnie przekonać Iv.
  - To są rybie jajka - odpowiedziałam, ledwie powstrzymując obrzydzenie. - Dzięki, ale nie.
  - Ale to jest naprawdę bardzo smaczne.
  - To są rybie jajka.
  - Na pewno ci nie zaszkodzą, no weź.
  - To są rybie jajka - wycedziłam i wtedy wreszcie dała mi spokój." 

Przed przeczytaniem tej książki zastanawiałam się, jak autorka, Polka, przedstawi miejsce akcji, którym jest przecież USA. Czy nie mogła umieścić go w Polsce? Hmm, nie wiem, może gdyby tak zrobiła, byłoby dziwnie, bo przecież takie rzeczy dzieją się tylko w Stanach Zjednoczonych? Na szczęście nie miałam wrażenia, że chciała za wszelką cenę, na siłę wykreować super amerykańską nastolatkę. Margo ma polskie korzenie, a jej ulubionym daniem są pierogi i placki ziemniaczane.

Momentami jej zachowanie może wydawać się infantylne i irytujące, i mimo że jestem na to wyczulona i często zwracam na to uwagę w moich recenzjach, to Margo nie irytowała mnie. Wręcz przeciwnie. Odebrałam ją jako szaloną, nieco postrzeloną dziewczynę, która nie może usiedzieć na miejscu, jest pełna energii i przez to czasem wpada w tarapaty czy zachowa się po prostu głupio.

Wilk to fajna, lekka powieść, która nie wymaga wielkiego emocjonalnego czy intelektualnego zaangażowania. Pozwala się jednak odprężyć, pośmiać i spędzić miło czas. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba i wciągnie. Wszelkie językowe czy stylistyczne potknięcia autorki wybaczam, gdyż jest to debiut napisany w tak młodym wieku, że jej język nie był po prostu na jakimś wysokim poziomie. Sprawia to jednak, że Margo jest bardziej swojska i rzeczywista. Nie sugerujcie się tylko tym beznadziejnym zdaniem z tyłu okładki ("Sprawdź, co się zdarzyło przed Zmierzchem!"), bo ja po jego przeczytaniu miałam ochotę skoczyć z mostu. Zmierzch raczej nie jest zbyt dobrą rekomendacją dla powieści, głównie dlatego, że ostatnio zbiera raczej negatywne opinie. Na koniec chciałabym zaznaczyć, że czytałam wydanie II, zmienione, dlatego moja opinia odnosi się własnie do niego. Z poprzednim nie miałam do czynienia, dlatego nie chcę ich porównywać.

Ocena: 8/10


Cykl o Margo Cook:
Wilk ׀ Wilczyca


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal

środa, 11 grudnia 2013

SILOS - zapowiedź

W tym miesiącu nie możemy spodziewać się wielu gorących premier wydawniczych, jednak zwróciłam ostatnio uwagę na ciekawą propozycję wydawnictwa Papierowy Księżyc: "Silos" autorstwa Hugh C. Howey. Nie mam tradycji dodawania comiesięcznych zapowiedzi, ale raz na jakiś czas to mi się zdarza:)

"Silos"to niezwykły sukces wydawniczy, który zamienił nieznanego autora Hugh Howey'a, publikującego na własny rachunek w światową gwiazdę literatury science-fiction ze szczytów list bestsellerów New York Timesa. Po wielkim sukcesie "Silosu"prawa do sfilmowania tej niezwykłej powieści zakupił Ridley Scott, reżyser znanych klasyków, takich jak "Obcy"czy "Łowca androidów".
W przyszłości, gdy Ziemia stała się toksycznym pustkowiem, przetrwać zdołała ledwie garstka ludzi, zamieszkujących gigantyczny podziemny silos. Odcięci od świata zewnętrznego, wiodą życie pełne nakazów i zakazów, sekretów i kłamstw. By przeżyć, muszą ściśle przestrzegać pewnych zasad. Niektórzy jednak się na to nie godzą. Ci stanowią największe zagrożenie – mają czelność marzyć i śnić, zarażać innych swoim optymizmem. Czeka ich prosta i zabójcza kara: zostaną wypuszczeni na zewnątrz. Jules jest jedną z takich osób. 

Być może już ostatnią.



A tu krótki fragment:

Mijały kolejne godziny, a Allison wciąż nie chciała się odezwać – to zachowanie też narobiło niezłego zamieszania w silosie. Holston przez cały dzień płakał za kratami, mózg mu płonął z rozpaczy i niedowierzania To wydarzyło się w jednej chwili, niszcząc wszystko, co znał. Próbował skupić się na tym, co zrobiła Allison, gdy ona tymczasem siedziała spokojnie w celi, wpatrując się w posępny krajobraz. Na pierwszy rzut oka wydawała się zadowolona z uzyskania statusu czyściciela.
Dopiero po zmroku po raz pierwszy się odezwała, wcześniej odmówiwszy ostatniego posiłku. W końcu technicy skończyli przygotowania wewnątrz śluzy, zamknęli żółte drzwi i udali się na spoczynek, który tak naprawdę mógł wcale nie nadejść. Odezwała się niedługo po tym, jak zastępca Holstona opuścił posterunek, dwukrotnie klepiąc go po ramieniu. Zdawało się że od tamtej chwili minęło już wiele godzin, i gdy Holston niemal już tracił przytomność,  zmęczony łkaniem i ochrypłymi błaganiami, długo po tym jak zamglone słońce zniknęło za wzgórzami, widocznymi ze stołówki i holu – wzgórzami, za którymi kryła się reszta odległego, obróconego w ruinę miasta – w półmroku celi Allison wyszeptała coś niemal niesłyszalnego: To nie jest prawdziwe.
A przynajmniej Holstonowi wydawało się, że te właśnie słowa usłyszał. Poruszył się nerwowo.
– Skarbie? – Ścisnął kraty i podniósł się z kolan. – Kochanie? – wyszeptał, ścierając zaschnięte łzy z policzków.
Odwróciła się. I było tak, jakby słońce zmieniło zdanie i znów wyłoniło się zza wzgórz. Zauważyła go i to dało Holstonowi nadzieję. Kompletnie go zatkało i doszedł do wniosku, że to była tylko choroba, gorączka, coś, co lekarz będzie w stanie bez trudu zdiagnozować, ratując ją przed karą. Ona tego nie chciała. Otrząsnęła się już, była zatem ocalona, a Holston także był ocalony widząc, że żona się do niego odwraca.
– Nic, co widzisz, nie jest prawdziwe – powiedziała cicho. Jej ciało zdawało się zupełnie spokojne, mimo że szaleństwo trwało nadal, każąc Allison wypowiadać zakazane słowa.
– Porozmawiaj ze mną – poprosił Holston, kiwając do niej zza krat.
Allison pokręciła głową. Poklepała cienki materac leżący na pryczy
Holston sprawdził zegar. Godziny odwiedzin już dawno minęły. Za to, co zamierzał teraz zrobić, mogą i jego wysłać do czyszczenia.
Bez wahania jednak wsunął klucz do zamka.
Metaliczne szczęknięcie zabrzmiało wyjątkowo donośnie.
Holston wszedł do celi i usiadł przy żonie. Przeżywał istną agonię, nie mogąc jej dotknąć, przytulić albo zabrać w jakieś bezpieczne miejsce, z powrotem do łóżka, żeby mogli udawać, że to był tylko zły sen.
Ale nie śmiał się ruszyć. Usiadł i splótł dłonie, gdy ona nie przestawała szeptać:
– To nie musi być prawdziwe. Nawet w najmniejszym stopniu. Zupełnie. – Patrzyła na ekran.
Holston nachylił się na tyle blisko, że mógł poczuć woń wyschniętego potu po tym całym ciężkim dniu. – Kochanie, co się dzieje?
Jej włosy zadrżały od towarzyszącego tym słowom oddechu. Wyciągnęła dłoń i potarła ciemniejący wyświetlacz, dotykając pikseli. 
– W tej chwili może być już rano, a my się nie dowiemy. Na zewnątrz mogą znajdować się ludzie. – Odwróciła się i spojrzała na niego. – Mogą nas obserwować – dodała, uśmiechając się złowieszczo.
Holston nie odwrócił wzroku. Wcale nie wydawała się szalona, nie w taki sposób, co wcześniej. Jej słowa były szalone, lecz ona wcale się taka nie wydawała. – Skąd ten pomysł? – zapytał. Wydawało mu się, że wie, ale i tak wolał spytać. – Znalazłaś coś na twardych dyskach? – Słyszał wcześniej, że pobiegła w stronę śluzy prosto ze swojego laboratorium, ogarnięta nagłym szaleństwem. Coś musiało się wydarzyć, kiedy była w pracy. – Co takiego odkryłaś?
– Pokasowali nie tylko rzeczy dotyczące powstania – wyszeptała. – To było oczywiste. Wszystko pokasowali. Także bieżące dane. – Parsknęła śmiechem. Nagle jej głos stał się głośniejszy, a oczy zaszły mgłą. – E-maile, których mi nigdy nie wysłałeś, mogę się założyć!
– Skarbie. – Holston odważył się chwycić jej dłonie, a ona się nie odsunęła. Trzymał je w mocnym uścisku. – Co takiego odnalazłaś? To był jakiś e-mail? Od kogo?
Pokręciła głową. – Nie. Znalazłam programy, których używają. To dzięki nim obrazy na ekranie wydają się takie rzeczywiste. – Obejrzała się na zapadający zmierzch. – Dział IT – powiedziała. – Nasi informatycy, to właśnie oni. Oni wiedzą. Ten sekret znają tylko oni. – Pokręciła głową.
– Jaki sekret? – Holston nie potrafił stwierdzić, czy to zwykłe bzdury, czy coś ważnego. Wiedział tylko, że wreszcie zaczęła mówić.
– Ale teraz ja też wiem. I ty też będziesz wiedział. Wrócę po ciebie, przysięgam. Tym razem będzie inaczej. Przełamiemy ten cykl, ty i ja. Wrócę i razem przejdziemy przez to wzgórze. – Zaśmiała się. – Jeśli ono tam jest – dodała podniesionym głosem. – Jeśli to wzgórze tam stoi i jest zielone, razem przejdziemy na drugą stronę.
Odwróciła się do niego.
– Nie ma tak naprawdę żadnej rewolty, to tylko stopniowy wyciek. Ludzie, którzy wiedzą, i chcą się wydostać na zewnątrz. – Uśmiechnęła się. – Więc wychodzą. Dostają to, o co proszą. Wiem, czemu czyszczą, czemu mówią, że tego nie zrobią, a i tak się za to biorą. Wiem. Wiem doskonale. I nigdy nie wracają. Czekają, czekają i czekają, ale ja nie będę czekać. Ja tutaj wrócę. Tym razem będzie inaczej.
Holston ścisnął jej dłonie. Po policzkach płynęły mu łzy. – Kochanie, czemu to robisz? – Czuł, że teraz, gdy w silosie pogaszono światła i zostali całkiem sami, chciała się usprawiedliwić.
– Wiem już wszystko na temat powstań – odpowiedziała.
Holston skinął głową. – Rozumiem. Mówiłaś mi. Były też inne…
– Nie. – Allison odsunęła się od niego, ale zrobiła to tylko po to, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. W jej spojrzeniu nie było już tej dzikości, co poprzednio.
– Holston, ja wiem dlaczego te powstania miały miejsce. Wiem dlaczego.
Allison przygryzła dolną wargę. Holston czekał, ciało miał napięte.
– Zawsze powodem były wątpliwości i podejrzenia, że na zewnątrz wcale nie jest tak źle, jak może się wydawać. Też to czułeś, prawda? Że możemy być gdziekolwiek, ale żyjemy w kłamstwie?
Wiedział, że nie należy na to pytanie odpowiadać, nie można ani drgnąć. Poruszanie tego tematu oznaczało natychmiastowe  czyszczenie. Siedział jak skamieniały i czekał.
– To mogły być młodsze pokolenia – ciągnęła Allison. – Mniej więcej co dwie dekady. Wydaje mi się, że pragnęli iść naprzód, odkrywać nowe rzeczy. Nie miałeś nigdy takiej potrzeby? Nawet jak byłeś młodszy? – Jej oczy znów zaszły mgłą. – A może chodziło o pary, o nowożeńców, których do szaleństwa doprowadzała myśl, że w tym naszym przeklętym, ograniczonym świecie nie będą nawet mogli mieć dzieci. Może dla zyskania takiej szansy, byli gotowi postawić wszystko a jedną kartę…
Wbiła wzrok w coś odległego. Może wyobrażała sobie teraz ten los, którego nie wykorzystali i już nigdy nie wykorzystają. Znów spojrzała na Holstona. Zastanawiał się, czy za milczenie też mogą go wysłać na czyszczenie – za to, że nie nawrzeszczał na nią, gdy wymawiała zakazane słowa.
– Mogło też chodzić o starszych mieszkańców – dodała. – Stłoczeni tu przez zbyt długi czas, na stare lata już się nie bali; pewnie chcieli się wynieść i zrobić miejsce dla pozostałych, dla tych kilkorga bezcennych wnuków. Ktokolwiek to był, powodem każdego powstania była ta myśl, to uczucie, że miejsce, w którym żyjemy, jest dla nas po prostu złe. – Rozejrzała się po celi. 
– Nie wolno ci tak mówić – szepnął Holston. – To jedno z największych wykroczeń…
Allison skinęła głową. – Wyrażanie chęci wyjścia. Owszem. Wielkie wykroczenie. Nie widzisz, czemu tak jest? Czemu jest to aż tak zakazane? Właśnie dlatego, że od tej chęci zaczęła się każda rewolta.
– Dostajesz to, o co prosisz – Holston wyrecytował słowa wyryte w jego umyśle już od wczesnej młodości. Rodzice ostrzegali go – ich jedyne, ukochane dziecko – by nigdy nie zapragnął wyjść z silosu. Żeby nigdy nawet o tym nie myślał. Żeby mu to nie przyszło do głowy. To oznaczało natychmiastową śmierć. Wystarczyła sama myśl, żeby utracili  swojego najdroższego jedynaka.
Znowu spojrzał na żonę. Nadal nie mógł pojąć szaleństwa, które kazało jej podjąć taką właśnie decyzję… A zatem odnalazła pokasowane programy, dzięki którym obraz na ekranach mógł zdawać się wyjątkowo rzeczywisty. Co to znaczyło? I dlaczego tak się zachowała?
– Czemu? – pytał ją. – Czemu tak postąpiłaś? Czemu nie przyszłaś do mnie? Na pewno był jakiś lepszy sposób, by sprawdzić, co się dzieje. Mogliśmy opowiedzieć ludziom o tym, co odnalazłaś na tych twardych dyskach…
– I wzniecić kolejną rewolucję? – Allison parsknęła śmiechem. Nadal dostrzegał jej obłęd, a może była to tylko rosnąca frustracja i wrzący gniew. Może wielka, trwająca od pokoleń zdrada pchnęła ją na skraj przepaści. – Nie, dziękuję – odparła, tłumiąc śmiech. – Wyczyściłam wszystko, co odnalazłam. Nie chcę, żeby się dowiedzieli. Skoro chcą tutaj zostać, niech będą przeklęci. Wrócę tu tylko po ciebie. 
– Już nie wrócisz – stwierdził ze złością Holston. – Wydaje ci się, że wygnani nadal gdzieś tam są? Myślisz, że nie chcą wracać, bo czują się przez nas oszukani?
– A myśli że czemu czyszczą obiektywy? – zapytała Allison. – Czemu podnoszą swoje pady i bez wahania przystępują do pracy?
Holston westchnął. Czuł, że jego gniew słabnie. – Nikt nie wie czemu – odparł.
– Ale co ty o tym sądzisz?
– Już o tym rozmawialiśmy – powiedział. – Ile razy już dyskutowaliśmy o tej sprawie? – Był przekonany, że wszystkie pary omawiały ten problem, gdy nikt nie mógł ich usłyszeć. Przypomniał sobie, jak sami też to robili. Popatrzył na ścienny kran i odszukał wzrokiem księżyc, z jego położenia odczytując godzinę. Mieli niewiele czasu. Jutro jego żony już tu nie będzie. Ta myśl raz po raz rozświetlała jego umysł, jak błyskawica pośród burzowych chmur.
– Każdy ma jakieś teorie – rzekł. – Wiele razy o tym gadaliśmy. Po prostu…

– Ale teraz dowiedziałeś się czegoś nowego – powiedziała mu Allison. Puściła jego dłoń i odgarnęła włosy z twarzy. – Ty i ja dowiedzieliśmy się czegoś nowego i teraz wszystko nabrało sensu. A jutro będę wiedziała już w stu procentach. – Allison uśmiechnęła się. Poklepała dłoń Holstona, jakby był dzieckiem. – I pewnego dnia, kochany, ty też będziesz wiedział.


Książka miała swoją premierę 5 grudnia. Macie zamiar ją przeczytać? Ja na pewno tak, jak tylko uda mi się ją gdzieś upolować:)

niedziela, 8 grudnia 2013

Rachel Cohn - Beta

Autor: Rachel Cohn
Tytuł: Beta
Oryginalny tytuł: Beta
Seria: Annex tom 1
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 316
Rok wydania: 2013












Klonowanie ludzi jest powszechnie zabronione i uważane za nieetyczne. Istnieje jednak takie miejsce, w którym jest to akceptowane przez społeczeństwo, a posiadanie klona ludzkiego to wyraz bogactwa i przynależności do najwyższej warstwy społecznej. Ma to na szczęście miejsce w świecie wykreowanym przez Rachel Cohn, która w 2002 roku zadebiutowała powieścią Gingerbread.

Na wyspie Dominium życie jest idealne, wręcz rajskie. Ludzie kąpią się w odmładzających, przyjemnych wodach morza Io, całymi dniami wylegują się na plaży i ogólnie nic nie robią. A wszystko przez klimat panujący na wyspie, który dodatkowo uprzyjemniany jest specjalnym tlenem premium. Warunki są tam tak cudowne, że ludziom zwyczajnie nie chce się nic robić. Zaczęto więc szukać rozwiązania tego problemu, ponieważ jednak ktoś coś musi robić: gotować, sprzątać, budować nowe miejsca itp. I znaleziono go. Rozpoczęto produkcję klonów, która polega na usunięciu duszy zmarłego człowieka, zreplikowania jego ciała i umieszczeniu w nim chipa lokalizującego. Proste, nieprawdaż? Bohaterka powieści Beta, Elizja, jest właśnie takim klonem. Od innych przedstawicieli jej gatunku różni ją jednak to, że jest wersją beta, czyli próbną, jako że ma naście lat. Zazwyczaj klony są już dorosłe, natomiast lekarz podejmująca się klonowania próbuje stworzyć betanastolatki, które byłyby doskonałymi towarzyszami ludzi.

"Ludzie unikają patrzenia nam prosto w oczy, co - jak mi uświadomiono - uchodzi za towarzyski nietakt: oczy, w których nie widać duszy, są przerażające dla oczu, z których dusza wyziera."

Elizja zostaje wystawiona w butiku na sprzedaż, gdzie bardzo szybko znajduję nabywcę, jaką jest żona gubernatora. Kobieta tęskni za córką i postanowiła sobie sprawić jej zamiennik. W jej domu pracuje już cała masa klonów, począwszy od ochroniarzy po osobistego masażystę. Jest niesamowicie bogata i wolny czas spędza na zakupach, plotkach z przyjaciółkami i ogólnie na nic nierobieniu. Elizja jako "córka" ma po prostu spędzać z nią czas oraz bawić się z pozostałymi dziećmi kobiety. Na początku oczywiście wszystko jest w porządku jednak szybko Elizja zdaje sobie sprawę, że nie jest do końca normalna. Zaczyna się od tego, że uświadamia sobie, że smakuje jej ludzkie jedzenie, choć klonom do funkcjonowania wystarczą jedynie shaki truskawkowe. Czy wszystko z nią w porządku? Czy nadaje się tylko do dezaktywacji? A może wręcz przeciwnie? No i jaką rolę odegra w całej tej historii Tahir?

Książka ta zahipnotyzowała mnie swą okładką. Gdy tylko zobaczyłam ją w sieci stwierdziłam, że muszę ją przeczytać, choć jeszcze wtedy nie wiedziałam o czym tak dokładnie jest. Najprawdopodobniej jest to zasługa kolorów.

"Gdybym miała jakąkolwiek władzę nad własnym życiem, mogłabym... co bym mogła? Co mogłam zrobić w przeszłości, co mogłabym zrobić teraz, co w przyszłości, by pomóc Becky? Co by się zdarzyło, gdybym była architektem własnego losu, a nie zaledwie pionkiem?"

Główna bohaterka, Elizja, to postać co do której mam mieszane uczucia. Raz się lubiłyśmy, raz troszkę mniej. Czasem zachowywała się zbyt infantylnie, podejmowała zbyt pochopne decyzje albo latała i robiła wokół siebie zamieszanie (choć może ten bałagan istniał bardziej w jej wnętrzu), co mnie irytowało. Były jednak takie momenty, w których jej reakcje podobały mi się, więc nie skreślam jej całkowicie. Na świat patrzymy z jej perspektywy, gdyż narracja jest pierwszoosobowa, dlatego świetnie widać jak zmienia się jej sposób myślenia, spostrzegania wszystkiego dookoła. Wystarczy przeczytać sobie kilka zdań z początku książki i z końca i już widać, jaką przemianę przeszła.

Świetnie zostały też ukazane relacje między członkami rodziny, w której Elizja mieszka. Tak naprawdę ich rozmowy polegały na kłótniach i udowadnianiu swojej racji. Autorka nie mówi tego wprost tylko pokazuje ich w różnych domowych sytuacjach, z których da się wywnioskować, jak jest naprawdę. Również świetnie został ukazany pogardliwy stosunek ludzi do klonów.

Bałam się, że miłość Elizji i Tahira zostanie wysunięta na pierwszy plan i będę miała do czynienia z romansidłem, jednak na szczęście tak się nie dzieje. O dziwo Tahir pojawia się dopiero ok. setnej strony, nie na samym początku, co bardzo mnie cieszy, bo dzięki temu można zaobserwować jak Elizja aklimatyzuje się w nowym środowisku i poznać życie na Dominium.

Powieść czyta się szybko, choć są też momenty, w których trudno mi się było skupić i czułam się lekko znudzona, ale na szczęście było ich niewiele. Uczy, że warto walczyć o samego siebie i o wartości, jakie się wyznaje. Końcówka jest już pełna wydarzeń, a samo zakończenie ma miejsce w niezwykle ważnym momencie przez co mam ogromną ochotę na kolejną część. Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda życie w miejscu idealnym, bo takim w pierwszej chwili wydaje się być wyspa Dominium, to możecie je poznać właśnie w tej powieści.

Ocena: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

sobota, 7 grudnia 2013

Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych




Panuje teraz gorący okres obdarowywania się prezentami z okazji Mikołajek. Chciałabym poinformować Was o akcji, w której sami możecie zabawić się w Świętego Mikołaja i obdarować innych prezentami. O co dokładnie chodzi? Już tłumaczę;)

"W oparciu o decyzję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracyjnym o numerze 426/2013, w przedświątecznych okolicznościach mikołajowych i gwiazdkowych, Stowarzyszenie Sztukater ogłasza ogólnopolską zbiórkę książek oraz darowizn, które zostaną przekazane placówkom zajmującym się walką z wykluczeniem społecznym . Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych a w tym szczególnym okresie zdziałamy cuda…"

1 grudnia 2013 roku rozpoczęła się akcja, której nazwę podałam w tytule posta. Ma ona na celu zbiórkę przedmiotów, które pomogłyby wzbogacić wiele biednych placówek, których nie stać na ich zakup. Mam tu oczywiście na myśli książki. Jeśli macie w swoich biblioteczkach książki, których już nie chcecie, nie macie zamiaru do nich wracać, możecie je podarować właśnie w tej zbiórce. Oprócz tego zbierane są pieniądze i artykuły biurowe. Dzięki pomocy dużej grupy ludzi możemy uszczęśliwić innych:)

Szczegóły znajdują się na Facebooku klik;). 

Zachęcam do podzielenia się tą informacją za pośrednictwem Waszych blogów lub Facebooka, myślę, że to świetna inicjatywa, tym bardziej, że zbliżają się Święta:) Akcja trwa do 1 grudnia 2014 roku.

Zachęcam też do polubienia profilu portalu Sztukater za pośrednictwem którego dowidziałam się o tej akcji:)
klik:)


czwartek, 5 grudnia 2013

Jennifer A. Nielsen - Fałszywy książę

Autor: Jennifer A. Nielsen
Tytuł: Fałszywy książę
Seria: Trylogia władzy tom 1
Oryginalny tytuł: The False Prince
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 392
Rok wydania: 2013
Ebook: koobe.pl











W historii świata ludzie ciągle pragnęli władzy, walczyli o nią nie zwracając uwagi na konsekwencje swoich czynów, często zdobywali ją w myśl powiedzenia "po trupach do celu", często odbieranego dosłownie. W swojej książce pt. Fałszywy książę Jennifer A. Nielsen szczegółowo opisała jeden z wielu takich przypadków. Czytałam mnóstwo pozytywnych opinii na temat tej powieści i była ona jednym z moich must have. Nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać, ale po jej przeczytaniu z pewnością mogę stwierdzić, że warto po nią sięgnąć.

Sage to biedny chłopak mieszkający w sierocińcu. Po śmierci swoich rodziców nie miał kto się nim zająć, więc chcąc nie chcąc musiał rozpocząć życie w miejscu pełnym nędzy, głodu i zimna. Jest znakomitym kieszonkowcem i złodziejaszkiem. Dzięki tym umiejętnościom radzi sobie jakoś zdobywając dodatkowe ilości pożywienia. Podczas jednej z takich "akcji" zostaje złapany przez arystokratę Connera i odprowadzony do sierocińca. Tam okazuje się, że wielmożny chciałby go kupić na swojego sługę, na co właścicielka domu sierot przystaje z wielką chęcią.

Wydawać by się mogło, że los Sage'a jest już przesądzony. Jednak chłopak szybko dochodzi do wniosku, że coś jest nie tak, gdyż razem z nim do posiadłości Connera jedzie także trzech innych chłopców w jego wieku, również sierot. Mężczyzna wyjaśnia im ogólny zarys swego okropnego a jednocześnie genialnego planu. Rodzina królewska została zamordowana, kraj stoi na skraju wojny domowej, a on chce przedstawić ludziom nowego władcę - uznanego za zmarłego przed laty księcia Jarona. Dzięki temu będzie mógł rządzić państwem w imieniu zbyt młodego króla. Chłopcy muszą przejść test oraz nauczyć się dworskiej etykiety, jazdy konno i walki na miecze. Mogą tylko snuć przypuszczenia dotyczące planu Connera, gdyż ten nie wyjawia im go w całości, tylko zdradza go w malutkich dawkach. Tylko jeden z nich może zostać fałszywym księciem, a pozostałych spotka marny los. W wiejskiej posiadłości oddalonej od znanych im miejsc rozpoczyna się walka na śmierć i życie...

"Czy gdybym przejrzał jego plan kilka sekund wcześniej, mógłbym zapobiec temu, co się stało? Czy którykolwiek z nas był dla pozostałych czymś więcej niż tylko kolejną nauczką?"

Fałszywy książę to typowa powieść przygodowa, której akcja dzieje się w czasie trudnym do określenia. Mogę strzelać, że jest to średniowiecze, ale na pewno się mylę, gdyż pomimo tego, że w kraju chłopców panuje król, ludzie jeżdżą powozami, a służba wykonuje wszystkie obowiązki domowe, bohaterowie posługują się całkowicie współczesnym językiem, używając zwrotów takich jak np. "wyluzujcie się", czy kąpią się w wielkich wannach.

Przez większość czasu pomieszkujemy w domu Connera razem z Sage'm, który jest głównym bohaterem i jednocześnie narratorem powieści. Mimo tego, że akcja tylko na początku i na końcu dzieje się w innych miejscach, nie czułam znudzenia ani nie miałam wrażenia, że bohaterowie w kółko robią to samo. Dzięki temu, że Sage ma niesamowity charakter - jest doskonałym kłamcą, krętaczem i złodziejem, ale również posiada ogromny spryt, zwinność i zręczność, które pozwoliły mu przeżyć ciężkie lata w sierocińcu. Te cechy sprawiają, że chłopak, a przez to i my, nie nudzimy się tylko co rusz przeżywamy nowe przygody.

Książkę czytało mi się bardzo szybko. Nawet nie wiem kiedy zleciało ostatnie sto stron. Zakończenie bardzo mnie zaskoczyło, wręcz wbiło w fotel i pełna emocji szybko czytałam, żeby dowiedzieć się jak to się skończy.

Doszłam do wniosku, że jeśli narracja jest pierwszoosobowa, to o głównym bohaterze wiemy tylko tyle, ile sam zechce nam o sobie powiedzieć. Tu sprawdza się to doskonale. Powieść to typowe czytadło dla młodzieży, jeśli jednak jesteście fanami spisków, wartkiej akcji i charyzmatycznych bohaterów, to Fałszywy książę jest książką idealną dla Was. Teraz pozostaje mi tylko z niecierpliwością oczekiwać na drugi tom trylogii, który ukaże się w 2014 roku.

Ocena: 9/10


Trylogia władzy:
Fałszywy książę ׀ Król uciekinier ׀ The Shadow Throne

Za możliwość przeczytania ebooka dziękuję portalowi koobe.pl


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Bilans miesiąca - listopad 2013




Wczoraj rozpoczął się jeden z moich ulubionych miesiąców - grudzień. Na pewno wiecie dlaczego? No tak, za Święta! Ale także za perspektywę długiego wolnego, Sylwestra, śniegu... W grudniu zawsze lubię śnieg, później mam go dość;P Choć w tej chwili za moim oknem świeci słońce i ma się wrażenie, że zaczyna się wiosna, to rano śnieg lekko prószył, więc może już niedługo spadnie nam na dobre. Nie da się nie zauważyć zbliżającego się okresu wielkich łowów prezentowych, centra handlowe od początku listopada razem ze zniczami na Wszystkich Świętych oferują choinki, mikołaje, bombki... Tymczasem należy podsumować jakoś miniony miesiąc, który był dla mnie wyjątkowo udany, bo przeczytałam aż dwie książki godne zaszczytu bycia moimi najulubieńszymi, takimi, które będę z sentymentem wspominać w następnych latach;) Niedługo ukażą się ich recenzje. Poza tym nawiązałam dwie kolejne współprace recenzenckie, za co bardzo dziękuję.

Liczba przeczytanych książek: 5
Ilość przeczytanych stron: 1996
Średnia liczba stron dziennie: 66
Najczęściej czytana recenzje z dodanych w listopadzie: E. Aszkiewicz "Gotowanie w 20, 30, 40, 50 minut"
Najlepsza książka: "Magiczne lata", "W pierścieniu ognia"
Najsłabsza książka: A. Juszczyk "Nadzieja"
Dodane recenzje: 5 (w tym 1 zaległa)
Pełna lista przeczytanych: tu

Trzymajcie się cieplutko!

wtorek, 26 listopada 2013

Anna Juszczyk - Nadzieja

Autor: Anna Juszczyk
Tytuł: Nadzieja
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron:168
Rok wydania: 2012














W ciągu kilku(nastu) ostatnich lat na polskim rynku ukazało się mnóstwo książek adresowanych do młodzieży, opowiadających o problemach współczesnych nastolatków. Nie umiem zliczyć ilości powieści o narkomanach, anorektyczkach, alkoholiczkach czy ciężarnych dziewczętach. Obecnie większą popularność zdobywają książki o wampirach/wilkołakach i innych dziwacznych stworach, ale bardzo dobrze pamiętam jak jakieś 5 lat temu zaczytywałam się w historiach, które dzieją się naprawdę, często w naszym sąsiedztwie, a nawet dotykają nas samych. Kiedy wzięłam do ręki powieść Anny Juszczyk pt. "Nadzieja" zaskoczyła mnie jej tematyka, gdyż, tak jak wspomniałam, książki o narkomankach, anorektyczkach etc możemy spotkać na każdym kroku, ale opowiadających o przeżyciach związanych z chorobą kręgosłupa już nie. Ciekawość doprowadziła mnie do tego, że zdecydowałam się na jej przeczytanie.

Vivianna to nastolatka żyjąca prawie normalnym życiem. Od rówieśników odróżnia ją tylko bardzo poważne skrzywienie kręgosłupa, które próbuje załagodzić ćwiczeniami, rehabilitacjami i ostrożnym trybem życia. Okazuje się jednak, że choroba jest zbyt poważna i konieczna jest operacja. Razem z nią spędzamy kilka pełnych bólu, ale też radości miesięcy w szpitalu. Po tym niezwykle trudnym przeżyciu Vivianna wraca do domu, idzie do liceum i stara się żyć jak normalna nastolatka, spotykać się ze znajomymi, uczyć się i cieszyć każdym przeżytym dniem.

Pierwsza rzecz o której chciałabym wspomnieć to fakt, iż akcja tej niezwykle cieniutkiej, bo niemal 170-stronicowej powieści toczy się w ciągu kilku lat (wg moich obliczeń sześciu). Początkowo czas płynie w spokojnym tempie, ale już od połowy znacząco przyspiesza, co nie zdobyło mojego uznania. Mimo tego, że Vivianna dorastała, jej myślenie, czy język, którym się posługiwała nie zmieniał się, choć przecież inaczej na świat patrzy czternastolatka a inaczej dwudziestolatka.

Teraz powiem o czymś, od czego może powinnam była zacząć. O czymś, co sprawiło, że książkę czytało mi się nieprzyjemnie. A mianowicie styl autorki, który kompletnie mi nie podpasował. Nie uważam się za jakąś specjalistkę z dziedziny literatury czy języka polskiego, no ale miejscami czułam się, jakbym czytała książkę napisaną przez dziesięciolatkę! Zdania są niezwykle krótkie, co drugie zaczyna się już od nowego akapitu, przez co miałam wrażenie, jakbym miała do czynienia ze streszczeniem lub planem wydarzeń. Nie wspominając już o niezliczonej ilości powtórzeń, których w książce, moim zdaniem, powinno być jak najmniej. Tu posłużę się cytatem, który idealnie pokazuje poziom językowy powieści: "Potem poszłyśmy z mamą na spacer. Nastała już jesień - na ulicy leżały liście, wiał chłodny wiatr. / Po spacerze poszłyśmy na obiad do szpitala./ Po obiedzie wróciłyśmy do pokoju, chwilę odpoczęłyśmy i znowu poszłyśmy na spacer do miasta." 

Niestety nie polubiłam głównej bohaterki. I nie chodzi już o fakt, że jako licealistka na przerwie świątecznej czeka tylko aż będzie mogła iść do szkoły, co jest jakimś ewenementem, bo z reguły ludzie wolą mieć wolne i sobie odpoczywać niż się uczyć. Książka pisana jest w pierwszej osobie, dlatego tym bardziej czytelnik powinien znać bohaterkę "od podszewki", a tu miałam wrażenie, że opowiada ona o tym wszystkim bez jakichś większych emocji, tak jakby była tylko obserwatorem. Na przykład podczas pobytu w szpitalu naprawdę przez większość czasu nie czułam grozy całego tego wydarzenia, tylko cały czas czytałam o tym, że rano się umyła, potem miała badania, potem widziała się z mamą, a potem poszła spać i tak od nowa.

Myślę, że Nadzieja, jak sugeruje tytuł niesie pewne przesłanie. Pomimo różnych przeciwności losu, w tym przypadku choroby, operacji nie można tracić wiary w lepszą przyszłość i mieć nadzieję, że gdy już minie ten trudny dla nas czas, życie będzie toczyło się dalej, nie skończy się, a może nawet będzie lepsze niż dotychczas. Nie spodziewałam się po tej książce niczego wielkiego, ale niestety, rozczarowała mnie. Być może komuś z Was styl autorki spodoba się, ale dla mnie psuje on całą fabułę.

Ocena: 4/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl

piątek, 22 listopada 2013

Stosik 12/2013

Witam Was bardzo serdecznie na moim blogu. Tak jak obiecałam, w ramach rekompensaty za brak stosiku w październiku postanowiłam dodać dwa w listopadzie;) Od czasu ostatniego stosu przybyło mi trochę książek, kilka jeszcze do mnie idzie. Przepraszam za nieciekawą jakość zdjęcia, ale jest tak pochmurno na dworze, że wszystko wychodzi jakieś rozmazane i nijakie :) Pamiętajcie żeby dać mi znać w komentarzach, co myślicie o poniższych książkach:)




No to jedziemy po kolei;)
Anna Juszczyk - Nadzieja - od portalu Sztukater.pl RECENZJA
Rachel Cohn - Beta - od Czarnej Owcy RECENZJA
Erica Spindler - Ślepa zemsta - od Miry
Jason Mott - Przywróceni - od Miry RECENZJA
Mira Grant - Deadline - od SQN
Samantha Shannon - Czas żniw - od SQN
Michael H. Brown - Po drugiej stronie - od M
Robert McCammon - Magiczne lata - z biblioteki
Kami Garcia & Margaret Stohl - Piękne istoty - pożyczone od Hani;)
C. J. Daugherty - Wybrani - pożyczone od Hani:) RECENZJA
Kimberly Derting - Przysięga - pożyczone RECENZJA
Melissa Darwood - Larista - pożyczone
Michael Grant - Gone. Niepokój - z wymiany
Ewa Aszkiewicz - Gotowanie w 20, 30, 40, 50 minut - od Publicata RECENZJA

Tylko kiedy znaleźć czas na czytanie tylu cudeniek? :))


niedziela, 17 listopada 2013

Cassandra Clare - Miasto popiołów

Autor: Cassandra Clare
Tytuł: Miasto popiołów
Seria: Dary Anioła tom 2
Oryginalny tytuł: City of Ashes. The Mortal Instruments - Book Two
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 442
Rok wydania: 2009











Po ogromnych emocjach towarzyszących lekturze Miasta kości niezwłocznie sięgnęłam po jej kontynuację. Mija tydzień od potyczki z Valentinem, który wraz z Kielichem Anioła uciekł do Idrisu, rodzinnego państwa Nocnych Łowców. Nasi bohaterowie: Clary, Jace, Isabelle, Alec, Luke, Magnus Bane i Simon nadal próbują go odzyskać i rozprawić się z ich największym wrogiem.

Valentine nie próżnuje i krok po kroku realizuje swój plan. Zdobywa kolejny Dar Anioła - Miecz, dzięki któremu będzie mógł przywołać wszystkie istniejące demony i je sobie podporządkować oraz wykorzystać do dalszych niecnych planów.

Po tym jak Jace i Clary dowiedzieli się prawdy o sobie, trudno jest im przebywać w jednym miejscu. Niewypowiedziane słowa wiszą w powietrzu, a nieraz wymykają się z ust. Dodatkowo odkrywają w sobie nowe umiejętności i zdają sobie sprawę, że nie są zwykłymi Nocnymi Łowcami. Talenty wyróżniają ich na tle Nefilimów. Jocelyn, matka Clary nadal jest w śpiączce, w powieści pojawia się rzadko, ma mniejsze znaczenie, niż w części pierwszej. Choć sądząc po zakończeniu Miasta popiołów, w kolejnym tomie spodziewam się odwrotnego zabiegu.

Poza tym u bohaterów niewiele się zmienia, w końcu, jak już wspomniałam, spotykamy ich zaledwie tydzień później, więc nadal są waleczni, odważni i gotowi poświęcić życie za siebie. Wciąż uwielbiam Jace'a za jego czarny humor, sposób bycia i arogancję, która idealnie do niego pasuje. Częściej możemy poznać go w chwilach słabości, częściej też wchodzimy do jego głowy. Pewne zmiany zachodzą za to w życiu Simona, nie będę ujawniać pikantnych szczegółów, ale autorka bardzo mnie zaskoczyła. Sądzę, że nie było to w ogóle potrzebne, ale być może w kolejnych częściach "nowy" Simon ujawni swe oblicze. Nie znaczy to jednak, że zmienił się "wewnątrz". Na szczęście nie. Bardzo go cenię, ponieważ jest świetnym i oddanym przyjacielem, dlatego cieszę się, że wraz z tą zmianą, nie stał się kimś innym.

" [Jace]:  Nic mi nie jest.
   [Alec]:  Trudno mi to nazwać staniem, skoro potrzebna ci ściana, żeby utrzymać się na nogach.
   [J]:  To "opieranie się". Pierwszy etap stania."

W powieści pojawiają się również nowi bohaterowie, zaciekawiła mnie, i dlatego na niej się teraz skupię, Inkwizytorka, która przybywa do Instytutu. Surowa, tajemnicza, perfekcjonistka - te trzy słowa idealnie do niej pasują. Bardzo dobra w swojej pracy, jednak gubią ją jej osobiste krzywdy zaznane w przeszłości.

Miasto popiołów czytało mi się identycznie jak poprzedni tom. Z wypiekami na twarzy, szybciutko czytałam, aby dowiedzieć się, co będzie za chwilę. Nie mogłam się od niej oderwać. Moim zdaniem, niczym nie odbiega od poprzedniczki. Z czystym sercem mogę ją zaliczyć do grona najlepszych książek, jakie czytałam w całym moim życiu. Poszukuję teraz kolejnych części, bo nie mogę się już doczekać kolejnego spotkania z bohaterami. Och, jak chciałabym znowu o nich poczytać!

"Jeśli naprawdę coś kochasz, nie starasz się zatrzymać tego na zawsze. musisz temu czemuś pozwolić się zmieniać."

Dobrze, koniec już moich zachwytów, bo zaraz mi się jeszcze tu rozpłyniecie od moich słodkich słów:) Na koniec jeszcze raz gorąco chciałabym polecić Wam serię Dary Anioła, ponieważ dzięki niej otrzymacie ogromną porcję rozrywki i zabawy, a Wasze tętno znacznie przyspieszy.

Ocena: 10/10


Seria Dary Anioła:

Miasto kości ׀ Miasto popiołów ׀ Miasto szkła ׀ Miasto upadłych aniołów ׀ Miasto zagubionych dusz

czwartek, 14 listopada 2013

Ewa Aszkiewicz - Gotowanie w 20, 30, 40, 50 minut

Autor: Ewa Aszkiewicz
Tytuł: Kuchnia polska. Gotowanie w 20, 30 ,40 ,50 minut
Wydawnictwo: Publicat
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2013











Wielokrotnie na moim blogu pojawiały się recenzje książek kucharskich. Jest to związane z tym, że uwielbiam gotować. Dlatego z wielką chęcią sięgam po tego typu pozycje, podziwiam przepięknie wykonane zdjęcia i słucham burczenia w brzuchu, które przychodzi na samą myśl o tych pysznych potrawach.

Dziś przychodzę z polską pozycją autorstwa Ewy Aszkiewicz, która w swoim dorobku posiada wiele pozycji poświęconych kuchni (wystarczy zerknąć na Lubimy Czytać). Jak sama mówi, gdy miała 12 lat, Babcia poleciła jej spisywać nowe pomysły na potrawy i gromadzić je w grubym zeszycie. Ciekawa jestem ile z przepisów przedstawionych w tej książce pochodzi właśnie z niego.

Jak sam tytuł mówi potrawy te są typowe dla naszej rodzimej kuchni. Nie brak tu składników, które
możemy znaleźć w każdym sklepie, co moim zdaniem jest ogromnym plusem, gdyż spotykałam się już z książkami, z których nie dało się wykonać jakiegoś dania, ponieważ utrudniał to niewielki dostęp do produktów. Jeśli lubicie ryby, mięso z kurczaka, zielony groszek, pomidory, czekoladę, ser czy jajka, z pewnością znajdziecie w niej coś dla siebie.

Nie mogę nie wspomnieć o tym, co w tego typu pozycjach jest niezwykle ważne czyli o wykonaniu, którego zadaniem jest cieszenie oczu i łechtanie podniebienia. Zdjęcia są prześliczne, dania podane są w pięknych naczyniach i scenerii, tak więc uważam, że fotografowie odwalili kawał porządnej roboty. Papier, z którego została wykonana książka jest dobrej jakości, także efekt wizualny moim zdaniem przyciąga do zajrzenia i zagłębienia się w niej.

Jeśli chodzi o sedno czyli o same przepisy, to uważam, że każdy dałby radę upichcić coś pysznego, ponieważ wszystko jest dokładnie wytłumaczone, w punktach, dodatkowo umieszczono liczbę porcji, stopień trudności, kaloryczność oraz koszt. Jeśli chodzi o ostatnie, to są tu dania bardzo tanie, więc możemy wykonywać je na co dzień, ale też bardziej wykwintne, które podać można na przykład na spotkaniu rodzinnym.

Zapomniałam wspomnieć o bardzo ważnej rzeczy umieszczonej już w samym tytule czyli fakt, iż mamy tu świetny podział na potrawy, które można przygotować w 20, 30, 40 i 50 minut. Zrobione zostało to w typie zakładek indeksujących. Myślę, że był to ciekawy pomysł, ponieważ książka zyskuje wtedy kolejny atut.

Podsumowując: uważam, że książka jest warta uwagi. Jeśli jesteście miłośnikami gotowania i cenicie sobie polskie potrawy to coś w sam raz dla Was. Jeśli natomiast macie kogoś takiego wśród rodziny lub znajomych, to sądzę, że to świetny pomysł na prezent. Swoją drogą, zastanawialiście się kiedyś, kto zjada te wszystkie dania przygotowane właśnie na to aby je sfotografować?

* Zdjęcia są mojego autorstwa.

Ocena: 8/10


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Publicat. Bardzo dziękuję!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Gena Showalter - Alicja w krainie zombi

Autor: Gena Showalter
Tytuł: Alicja w krainie zombi
Oryginalny tytuł: Alice in Zombieland
Seria: Kroniki białego królika tom 1
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 508
Rok wydania: 2013












Czasami nasze życie może obrócić się o 180 stopni w ciągu zaledwie jednej sekundy. Doprowadzają do tego decyzje, które podjęliśmy, miejsce, w którym się znaleźliśmy czy po prostu zwykły przypadek. Alicję Bell właśnie coś takiego spotyka. W jednej chwili traci całą rodzinę w wypadku samochodowym i wie, że nic już nie będzie takie samo.

"Gdyby ktoś mi powiedział, że całe moje życie zmieni się między jednym uderzeniem serca a drugim, parsknęłabym śmiechem. Od szczęścia do tragedii, od niewinności do upadku? Żarty. Ale tyle wystarczyło. Jedno uderzenie serca. mgnienie oka, oddech, sekunda - i wszystko, co znałam i kochałam, zniknęło."

Przed wypadkiem jej życie nie było idealne. Miała kochających ją rodziców i siostrę, ale jej ojciec był chory psychicznie, na dodatek nie stronił od alkoholu. Uważał, że po świecie chodzą zombi, czekający tylko na chwilę, w której będą mogły dopaść jego najbliższych, dlatego nie pozwalał córkom wychodzić z domu po zmierzchu, a także starał się je kontrolować. Jednak pewnego dnia poszedł na ustępstwo, ponieważ młodsza siostra Alicji miała swój ważny dzień - koncert baletowy. Żadne z nich nie podejrzewało, że już za kilka godzin wydarzy się tragedia...

Nie da się opisać, jak czuje się ktoś, kto stracił wszystkie ukochane mu osoby. Alicja przeprowadza się do dziadków i próbuje poukładać sobie życie na nowo, choć wie, że utraciła cząstkę siebie. Rozpoczyna naukę w nowej szkole, gdzie zaprzyjaźnia się z Kat, poznaną w szpitalu oraz spotyka chłopaka, z którym przeżywa dziwne wizje...

Szybko okazuje się, że zombi istnieją, ponieważ Alicja sama zaczyna ich widywać. Wbrew pozorom nie ucieka przerażona i nie chowa się po kątach. Ojciec uczył ją samoobrony, więc ma pewne podstawy, ale postanawia dalej się szkolić i stawić czoło zombiakom by pomścić śmierć swojej rodziny. Zdaje sobie sprawę, że ojciec był całkowicie normalny i że to traumatyczne wydarzenia z jej życia sprawiły, że zaczęła widzieć te okropne istoty.

"Zło czaiło się w świecie. Zło było realne. Moje głupie przekonanie, że jesteśmy w jakiś sposób od niego odseparowani, zostało rozwiane na dobre, tak; wiedziałam teraz, że już nigdy się to nie zmieni."

Niesamowicie podoba mi się mitologia zombi. Istnieje kilka cech, które łączą je z tego typu bohaterami z innych powieści jak na przykład postrzępione ubrania, poszarzała cera czy woń rozkładu, ale autorka stworzyła kilka niepowtarzalnych cech, które sprawiają, że zombiaki z Alicji w krainie zombi są inne. Mianowicie nie każdy może ich zobaczyć. Widzą je tylko osoby, które mają do tego dar lub które przeżyły coś tak oddziałującego na psychikę, że odblokowali w sobie tę umiejętność. Poza tym zombi nie żywią się mózgami, nie piją krwi, nie rozrywają ciała na strzępy, tylko zabierają ducha ofiary wpuszczając w jej ciało truciznę. Bardzo mi się ten pomysł spodobał, wcześniej nie spotkałam się z czymś takim, także myślę, że przeciwnicy powieści o zombi mogą nie zniechęcić się do tej ze względu na ich połączenie z duchami, zjawami.

Zachowanie Alicji nieraz mi się podobało, ale zdarzały się takie momenty, że irytowało. Denerwowała mnie przede wszystkim tym, że była raz waleczna, niezwyciężona i odważna, a raz zachowywała się jak napalona nastolatka gapiąca się wygłodniałym wzrokiem na chłopaków. Poza tym jej relacja z Colem często przypominała mi tani romans. Raz deklarowali się jako przyjaciele, następnego dnia już się całowali, a następnego dnia znowu przyjaciele. I jeszcze te ciągłe pytania Alicji z serii "To czy jesteśmy razem? Chodzimy ze sobą?". Nie wiem, czy to jest normalne zachowanie i czy tak postępują wszystkie amerykańskie nastolatki. Podobało mi się jednak jej nastawienie do zombi i odwaga. Bo chyba niewielu ludzi wyszłoby samotnie w środku nocy, aby przekonać się, że rzeczywiście widział jednego z nich przez okno swojego pokoju.

Zdecydowanie moją ulubioną bohaterką jest Kat. Od chwili, w której Alicja ją poznała, wiedziałam, że jest godna sympatii i polubiłam ją z całego serca. Zabawna, sprawiająca wrażenie zarozumiałej, choć tak naprawdę ukrywa pod maską zadufania w sobie swe niepewności. A przede wszystkim myślę, że każdy chciałby mieć taką przyjaciółkę jak ona. Wierną i kochającą aż po grób, gotową poświęcić się w imię przyjaźni. Myślę, że życie z taką osobą nigdy nie jest nudne.

Mimo swojej troszkę większej objętości powieść czyta się zaskakująco szybko. Ułatwia to duża czcionka, która bardzo mi się podoba, bo czytanie maciupeńkich literek to dla mnie udręka. Akcja raz zwalnia, raz przyspiesza, szczególnie przypadły mi do gustu momenty strać z zombi. Główna bohaterka jest ok, choć uważam, ze autorka trochę za bardzo chciała wykreować ją na zwykłą nastolatkę. Jeśli chodzi o Cole'a, to nie sposób się w nim nie zakochać, choć nie wiedzieć czemu, przypomniał mi trochę mniej mroczną wersję Patcha z Szeptem. Może dlatego, że zawsze w odpowiedniej chwili przybywał Alicji z odsieczą? Uważam, że Alicja w krainie zombi zasługuje na uwagę, choć, moim skromnym zdaniem, istnieją lepsze powieści. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa tego, jak potoczą się dalsze losy Alicji. Dzięki tej książce możecie miło spędzić czas, zapomnieć o problemach i zrelaksować się, co w dzisiejszych czasach wszystkim nam się przyda.

Ocena: 7/10

Kroniki białego królika:
Alicja w krainie zombi ׀ Through the Zombie Glass

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Mira.

piątek, 8 listopada 2013

Mocno spóźniony stosik 11/2013

W październiku nie dodałam żadnego stosiku i nazbierało mi się mnóstwo książek do pokazania:) Dziś pokażę część z nich, a za jakiś czas pochwalę się kolejnymi zdobyczami, bo kilka książek jeszcze do mnie idzie;) Mam nadzieję, że spodoba się Wam tak samo jak mnie :P


Mats Strandberg, Sara B. Elfgren "Ogień" - od Czarnej Owcy RECENZJA
Lena Oskarsson "Czarne tango" - od Czarnej Owcy
Marta Zaborowska "Uśpienie" - od Czarnej Owcy
Max Bentow "Ptaszydło" - od Publicata
Jo Nesbo "Człowiek nietoperz" - od Publicata RECENZJA
Celine Kiernan "Królestwo cieni" - od Publicata
Gena Showalter "Alicja w krainie zombi" - od Miry RECENZJA
Katarzyna Berenika Miszczuk "Wilk" - od GW Foksal RECENZJA
Tomasz Królak "1001 rzeczy, które warto wiedzieć o Janie Pawle II" RECENZJA
Margaret Dilloway "Sztuka uprawiania róż z kolcami" - od wydawnictwa M

A na dodatek kilka ebooków:

    


Jennifer A. Nielsen "Fałszywy książę" - od koobe.pl RECENZJA
Adam Cioczek "Szach-Mat" - od ebookowo.pl
Rick Yancey "Piąta fala" - od woblink.pl
Aleksander Strzelbicki "e-demon. Tajemnica internetu" - od autora

Uff, to by było na tyle. Sporo mam teraz do czytania, choć ograniczyłam wypożyczanie książek z bibliotek;) Bez bicia przyznaję, że kilka ostatnio przytargałam stamtąd do domu, ale na razie cicho sza, więcej w kolejnym stosie;)

Życzę miłego zaczytanego weekendu!

wtorek, 5 listopada 2013

Jasper Fforde - Ostatni smokobójca

Autor: Jasper Fforde
Tytuł: Ostatni smokobójca
Seria: Kroniki Jennifer Strange tom 1
Oryginalny tytuł: The last dragodslayer. Book One of the Jennifer Strange chronicles
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 311
Rok wydania: 2013











Jasper Fforde to autor bestsellerowych serii Thursday Next i Nursery Crimes. Ostatni smokobójca jest jego pierwszą książką dla młodych czytelników i rozpoczyna cykl Kroniki Jennifer Strange. Autor mieszka wraz ze swoją rodziną w Walii.

Jennifer Strange żyje w świecie pełnym magii, choć słowo "pełnym" chyba nie jest zbyt adekwatne, ponieważ jej ilość nieustannie maleje. Czarodzieje, niegdyś potężni, prawie tak samo ważni jak król, zajmują się udrożnianiem rur i usuwaniem kretów z ogródków. Jennifer to sierota pracująca w firmie zatrudniającej czarodziejów. Właściciel całego przybytku, pan Zambini, zaginął i teraz to ona zarządza całym przedsięwzięciem. Posiada nie byle jakie zwierzę - kwarkostwora. To połączenie psa i nie wiadomo kogo;) Jest to istota bardzo inteligentna, a swym wyglądem potrafi doprowadzić do zawału serca. Jednocześnie to oddany i wierny przyjaciel.

"Magia jest mocą, która drzemie w każdym z nas. Nie rządzi się jednak takimi prawami fizyki jak my, choć je rozumie. Istnieje w naszych sercach i umysłach."

Pewnego dnia wszyscy magicznie uzdolnieni doznają wizji, w której ginie smok. Ostatni smok. Przed wielu latu stworzenia te niszczyły uprawy, pożerały zwierzęta. Ustanowiono więc z nimi pakt mówiący, iż dostaną w swe posiadanie ogromne tereny, na których będą mieli pod dostatkiem jedzenia. W zamian nie mogą atakować ludzi i ich własności. Gdy ginął jakiś smok, zostawiał po sobie mnóstwo metrów kwadratowych ziemi, na które rzucali się ludzie, a tereny, które zajęli, automatycznie zaczynały należeć do nich. Zrozumiałe jest więc to, że wszyscy rozpoczynają pomieszkiwanie w pobliżu Smoczych Ziem.

Szybko okazuje się, że to Jennifer jest ostatnim smokobójcą i jej zadaniem będzie zabicie smoka. Na razie nie ma jednak ku temu podstaw - zwierzę nie zrobiło nic złego. Jak jednak powszechnie wiadomo, ludzie są chciwi i wręcz domagają się zgładzenia stwora, by mogli zdobyć tereny warte fortunę. Rozpoczyna się walka z czasem i z mediami, które za wszelką cenę chcą zarobić na Jennifer i jej zadaniu.

Gdy tylko zobaczyłam okładkę tej powieści, wiedziałam, że musi być ona zabawna i dostarczyć mi porządnej dawki śmiechu. Akurat tak się złożyło, że wybierałam się w wielogodzinną jazdę autokarem i mój wybór padł właśnie na Ostatniego smokobójcę. Miałam przeczucie, iż jest to książka lekka, śmieszna, pozwalająca zapomnieć o codziennych troskach. No i tak też było. Mój "szósty zmysł" dobrze ocenił ją na pierwszy rzut oka i lektura okazała się przyjemnością.

"W czarowaniu nie chodzi o mamrotanie zaklęć i machanie rękami - wszystko polega raczej na odpowiednim podejściu do problemu i ułożeniu magicznych inkantacji tak, aby efekt był najlepszy z możliwych, a dopiero potem wymachuje się łapskami."

Myślę, że świat ukazany w powieści jest przerysowaniem rzeczywistości, w której obecnie żyjemy. Wbrew pozorom akcja nie toczy się w średniowieczu, a w czasach współczesnych, gdzie mamy wszystkie udogodnienia w postaci prasy, radia, telewizji, samochodów itd. Nikt jednak nie zauważa, że już za chwilę może zginąć ostatni przedstawiciel jakże majestatycznego gatunku. Nikt nie widzi, że wszyscy chcą się wzbogacić kosztem innego stworzenia. Autor pokazuje, jak okrutny jest świat, w którym rządzi pieniądz i być może próbuje dać nam do zrozumienia, że jeśli ludzkość nadal będzie szła w takim kierunku jak dotychczas, to czeka nas taka sama mentalność jak ludzi z powieści. A może to tylko taka moja nadinterpretacja;)

Główna bohaterka tak naprawdę jest bardzo podobna do tych, które często spotykamy na kartach powieści. Sierota nieznająca swego pochodzenia, odważna, wyszczekana, potrafi zadbać o siebie i o innych. Polubiłam ją właśnie za te cechy. W obliczu niebezpieczeństw czy trudności wydających się nie do pokonania, nie mazgai się, tylko działa.

Oczekiwałam książki przy której będę się dobrze bawić, która ulepszy mi podróż. I tak też było. Nie jest to powieść z nowoczesnym, oryginalnym pomysłem - nie oszukujmy się. To świetna pozycja dla osób chcących się odstresować, wyluzować i pośmiać. Zakończenie mnie zaskoczyło, spodziewałam się trochę innej wersji, ale czuję się usatysfakcjonowana, gdyż autor zrobił nam, czytelnikom, niezłą niespodziankę.

Ocena: 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu SQN.



niedziela, 3 listopada 2013

Wymienię/Sprzedam

Dziś przedstawiam niespodziankę, którą zapowiedziałam kilka dni temu. Postanowiłam oddać książki, których nie będę czytać ponownie lub nawet po raz pierwszy. Są tu także pozycje dla trochę młodszej młodzieży, dlatego mam nadzieję, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Postanowiłam raz na jakiś czas publikować taki wpis, oczywiście po uprzedniej aktualizacji. Książki są w stanie bardzo dobrym, czytane raz lub wcale;)

Jeśli bylibyście zainteresowani kupnem lub wymianą, piszcie na mój mail: karolina.j516@gmail.com



Stos po lewej:
Ewa Nowak - Lina Karo                                                       Stos po prawej:
Aleksander Minkowski - Nie bądź Piggy - nowa                  Ewa Nowak - Drzazga
Liliana Fabisińska - Kłopotliwe ognisko - nowa                   Jasper Fforde - Ostatni
Andrew Duncan - Tajemniczy Londyn - nowa                        smokobójca
Edmund Niziurski - Klejnoty śmierci - nowa                       Alison Sinclair - Ciemnorodni
Isabel Abedi - Brawo, Lola! - nowa                                   Debbie Macomber - The shop
Lucy Maud Montgomery - Ania z Avonlea - nowa                on Blossom Street
Lucy Maud Montgomery - Wymarzony dom Ani - nowa      Barney Stinson - Playbook
Ulrike Kuckero - Kłopotnik Pauli - nowa                             Holly Webb - Rose
Pierdomenico Baccalario - Antykwariat ze starymi mapami   Anna Drzewiecka - Ciotki
Maja Sablewska - Sposoby na zdrowy styl życia - nowa       Meredith Goldstein - Single
Pomidory. 180 wyjątkowych przepisów - nowa                    Dorota Kania - Cień tajnych służb
Agata Jędraszczak - Dieta Agaty - nowa


Jestem otwarta na propozycje, także czekam na ewentualne maile;)

Pozdrawiam ♥
K.