Tytuł: Książęta Highway'u
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 462
Rok wydania: 2013
Marcin Baraniecki już od ponad trzydziestu lat jest zapalonym truckerem - kierowcą wielkiej ciężarówki. Mieszka w Kanadzie, gdzie jest także redaktorem naczelnym magazynu "Truck'N'Roll" wydawanego w Ontario. W swej książce wspomina początki życia na obczyźnie.
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy to fakt, iż główny bohater, narrator i autor to jedna i ta sama osoba. Marcin Baraniecki w bardzo obrazowy sposób opowiada o truckingu, o tym, że jest to naprawdę ciężki kawałek chleba. Możemy także poznać historie lub pewne epizody z życia jego znajomych, głównie Polaków, którzy tak jak on w ciężkich dla Polski czasach wyemigrowali, aby spełnił się ich "American dream", choć w tym przypadku lepiej pasowałoby określenie "Canadian dream".
Akcja powieści dzieje się w drugiej połowie lat 80-tych i początkach 90-tych. Oprócz tego autor niejednokrotnie wspomina lata młodości spędzone w Warszawie. Zarówno w Polsce jak i w Kanadzie spotkał na swojej drodze wielu ludzi, a poprzez to ogromną ilość przeróżnych historii z życia, czasów II Wojny Światowej, zasłyszanych opowieści, które często dochodziły do niego pocztą pantoflową czyli ten znajomy powiedział temu i tak dalej.
W przypadku tej książki raczej nie można mówić o wartkiej, porywającej akcji, ale czytało mi się ją lekko, a fabuła nie nudziła mnie. Ma ona w sobie coś magicznego, może za sprawą tych pojawiających się praktycznie w każdym rozdziale historii. Jedną z moich ulubionych jest ta o Diable z Labradoru. Zanim zaczęłam czytać tę powieść, bałam się, że będzie naszpikowana opisami budowy ciężarówek i innymi bardziej technicznymi rzeczami, ale na szczęście nie. Myślę, że znudziłoby to wiele osób, szczególnie kobiet. Moją inną obawą było to, iż książka ta będzie adresowana tylko do mężczyzn. Co prawda, pokazuje typowo męski świat, w którym niewiele kobiet dałoby sobie radę, ale opisane zostało to z taką lekkością, humorem, że powstała świetna powieść obyczajowa.
"Były dni, że wyrzekał, klął i przysięgał, że rzuci to wszystko i otworzy sklep albo pizzerię - ale ostatecznie nigdy tego nie robił. Rozłąka z domem dawała mu się we znaki. Być może wszystkiemu winne były te kanadyjskie odległości. To nie to, co w Polsce, którą na dobrą sprawę można przejechać w jeden dzień - i to w najszerszym miejscu. Tu, w Kanadzie, wszystko mierzyło się na dni, tygodnie i tysiące mil."
Podczas lektury można dojść do wniosku, zresztą nie raz, nie dwa wspomina o tym autor, że trucking nie jest dla każdego. Nie chodzi mi tu o płeć, ale o posiadanie umiejętności radzenia sobie w podbramkowych sytuacjach, bycia twardym. To zawód wymagający wielu poświęceń - ci ludzie są z dala od rodziny, co często kończy się jej rozpadem, pracują bardzo ciężko po wiele godzin, w różnej pogodzie, w stresie i napięciu. Myślę, że trzeba mieć w sobie wielkiego ducha walki i opór, aby móc wykonywać tę pracę.
"Żeby być truckerem, trzeba przede wszystkim BYĆ w truckingu, a to znaczy o wiele, wiele więcej niż mała plastikowa karta z literami AZ. To BYĆ, to znaczy myśleć po truckersku. Trucking bowiem to nie tylko praca. To pewien specjalny sposób postępowania, styl życia, którego nie można się nauczyć na żadnych kursach."
Mam nadzieję, że zachęciłam chociaż część z Was do zwrócenia uwagi na Książęta Highway'u, bo być może mielibyście do niej takie samo podejście jak ja, przeczuwająca średnią pozycję. Na szczęście, czasem intuicja okazuje się złudna i można odnaleźć prawdziwe perełki w naszej rodzimej literaturze.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz