sobota, 29 września 2012

Colleen Houck - Klątwa tygrysa

Autor: Collen Houck
Tytuł: Klątwa tygrysa
Seria: Klątwa tygrysa tom 1
Oryginalny tytuł: Tiger's Curse
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 355
Rok wydania: 2012













Colleen Houck jeszcze do niedawna była całkowicie nieznana. Aż do czasu, kiedy postanowiła, podobno po przeczytaniu sagi "Zmierzch", napisać własną książkę. Niestety, nikt nie chciał jej wydać, więc wzięła sprawę w swoje ręce i zrobiła to sama. Szybko okazało się, że wydawnictwa popełniły ogromny błąd, gdyż powieść odniosła ogromny sukces. Co w niej jest tak przyciągającego? Zapraszam na recenzję.

Bohaterką jest Kelsey Hayes, prawie osiemnastoletnia dziewczyna, która mieszka razem z opiekunami, gdyż jej rodzice nie żyją. Choć trochę samotna, dobrze czuje się u swej nowej rodziny. Przed pójściem na studia postanawia znaleźć sobie jakąś wakacyjną pracę i tak trafia do cyrku, gdzie jej zadaniem jest opieka nad wyjątkowym tygrysem o imieniu Ren. Dlaczego wyjątkowym? Ponieważ jest on biały. Szybko zaprzyjaźniają się i Kelsey chodzi do niego nawet poza godzinami pracy. Rozmawia z nim, czyta mu "Romeo i Julię". Choć zwierzę nie może się z nią porozumieć, pojawia się między nimi jakaś niewidzialna nić.

"Po śmierci rodziców zdołałam otoczyć swoje serce wysoką zaporą. Tak naprawdę nie pozwalałam sobie na to, by kogokolwiek pokochać, gdyż bałam się, że zostanie mi odebrany. Celowo unikałam poważniejszych związków. Lubiłam ludzi i miałam wielu znajomych, nie ryzykowałam jednak miłości."

Szybko jednak okres pracy się kończy, cyrk wyrusza dalej w trasę. Na dodatek tygrys zostaje sprzedany, więc bohaterka raczej już go więcej nie zobaczy. Ale poszczęściło się jej i zostaje zatrudniona przez nowego właściciela, pana Kadama do opieki nad Renem podczas podróży samolotem. Wkrótce okazuje się, że nie tylko kolor zwierzęcia jest nietypowy. Okazuje się, że jest to książę, który za sprawą klątwy został w niego przemieniony, a Kelsey jest wybranką bogini Durgi i tylko dzięki niej można przełamać zaklęcie.

Dziewczyna przeżywa w Indiach niesamowitą przygodę, która całkowicie odmienia jej życie oraz sposób patrzenia na świat. Dzięki jej obecności Ren na dwadzieścia cztery minuty w ciągu dnia może przemienić się w człowieka. Jak to zwykle bywa jest bardzo przystojny, ma piękne, błękitne oczy i ciało anioła. Również w ludzkim wymiarze nawiązuje się między nimi niewidzialna nić, która w krótkim czasie zamienia się w coś poważniejszego. Wspólnie z panem Kadamem próbują złamać klątwę i jednocześnie uwolnić od niej brata Rena - Kishana. Czy to się im uda?

Powieść posiada mnóstwo plusów. Przede wszystkim wartka akcja, która ciągle się toczy, nie dając czytelnikowi chwili wytchnienia. Zadziwiające jest, jak można sprawić, że ciągle coś się dzieje, ale bez uczucia znużenia i schematycznego powtarzania się sytuacji. Kiedy wydawało się, że trochę zwolni, to za kilka stron znowu coś się wydarzało i ciągle chciało się czytać, aby dowiedzieć się, co będzie dalej.

Wyobraźnia autorki zaskakiwała mnie na każdym kroku. Świat, który wykreowała, niby podobny do naszego, jest wspaniały i niesamowity. Każdą rzecz, każdy przedmiot opisywała ze szczegółami, sprawiając, że wszystko można było sobie dokładnie wyobrazić, a jednocześnie nie znudzić się.

Bardzo podoba mi się również okładka, która bardzo przyciąga i zwraca uwagę. Myślę, że niejednego skusiła lub skusi do jej kupna.

Na uwagę zasługuje również, to jak została przedstawiona więź człowieka i zwierzęcia. Szczególnie było to widoczne w pierwszej połowie książki, w drugiej już raczej rzadko się pojawiało. Myślę, że spodoba się to wszystkim miłośnikom zwierząt, gdyż, przynajmniej ja doszłam do takiego wniosku, autorka pokazuje ten związek jako coś nadnaturalnego, coś kosmicznego, a jednocześnie bardzo potrzebnego każdemu z nas.

Nie wiem czy tylko ja miałam takie wrażenie, ale postacie braci-tygrysów, zabiegających o względy Kelsey przywodziły mi na myśl serial "Pamiętniki wampirów", gdzie Stefan i Damon (♥♥♥), obaj zakochani w Elenie, zrobiliby dla niej wszystko.

Fabuła wydaje się być wycięta prosto z baśni: przystojny książę zamieniony w zwierzę, zwykła dziewczyna, która okazuje się być wyjątkowa - znamy to wszyscy. Jednak zostało to przedstawione w tak fajny sposób, jakby było to coś nowego. Zakończenia byłam pewna, odkąd przeczytałam prolog, przez cały czas wiedziałam, jak powieść się zakończy. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, stało się inaczej, tylko połowicznie odgadłam koniec.

Niektórym może się wydawać, że ta książka to kolejna bajeczka o klątwach i miłości. Być może część z Was odniesie właśnie takie wrażenie podczas lektury. Mnie jednak powieść bardzo się podobała, choć w pewnym momencie, przyznam, że miałam chwilę zwątpienia. Chcę polecić ją wszystkim, szczególnie dziewczynom i kobietom, które lubią tego rodzaju literaturę. Z wielką chęcią sięgnę po kolejną część, ponieważ będę mogła poznać tam dalsze losy, tygrysów i Kelsey.

Ocena: 9/10

Seria Klątwa tygrysa:
1. Klątwa tygrysa
2. Klątwa tygrysa. Wyzwanie RECENZJA
3. Klątwa tygrysa. Wyprawa   

poniedziałek, 24 września 2012

Cat Patrick - Zapomniane

Autor: Cat Patrick
Tytuł: Zapomniane
Oryginalny tytuł: Forgotten
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 311
Rok wydania: 2012














Cat Patrick podczas męczącej opieki nad dwojgiem malutkich dzieci nagle zapomniała, co właściwie robi. Wtedy w jej głowie narodził się pomysł na książkę. Autorka mieszka w pobliżu Seattle. "Zapomniane" to jej debiut. Czy udany? Według większości opinii owszem. Co ja o niej sądzę? Już za chwilę opowiem.

Bohaterką powieści jest London Lane, szesnastolatka, która cierpi na dziwną przypadłość. Każdego dnia o godzinie 4.33 jej wspomnienia resetują się i zna jedynie przyszłość. Nie, w poprzednim zdaniu nie ma literówki. To, co się wydarzy dokładnie pamięta. Wie, jak potoczy się jej życie jej najbliższych, znajomych. Dziewczyna pomaga sobie notatkami, które co wieczór uzupełnia. Dzięki temu o jej tajemnicy nie wie prawie nikt, z wyjątkiem mamy i najlepszej przyjaciółki Jamie. Pewnego dnia London dowiaduje się, że matka okłamuje ją w sprawie jej ojca i kłóci się z Jamie, kiedy próbuje wyjaśnić, co stanie się z jej zakazanym związkiem z nauczycielem. Poznaje wspaniałego chłopaka, którego nie widzi w swojej przyszłości, co napawa ją ogromnym lękiem. Jakby tego było mało, prześladuje ją wizja pogrzebu, która nie chce opuścić jej pamięci.

Dziewczyna stara się uporać ze swoimi problemami i jednocześnie poznać samą siebie. Dowiedzieć się, dlaczego codziennie rano budzi się z dosłowną pustką w głowie. Zrozumieć kim jest, jaka jest jej przeszłość i jednocześnie normalnie żyć, żeby nikt nie wziął jej za wariatkę.

Nie ukrywam, że ta pozycja była moim marzeniem książkowym. Od kilku miesięcy czytałam pozytywne opinie, poznałam również opis z tyłu i doszłam do wniosku, że po prostu muszę ją przeczytać! Przez to miałam co do niej wysokie wymagania i bałam się rozczarowania.

Na szczęście rozczarowanie nie nadeszło, gdyż od samego początku powieść mi się spodobała. Czytało mi się ją zaskakująco szybko. Chociaż myślę, że lepszym określeniem byłoby "lekko". Między innymi właśnie ta lekkość, ta łatwość z którą po kilku sekundach wchłaniałam każdą stronę sprawiły, że "Zapomniane" przypadła mi do gustu.

Tego rodzaju literatura jakoś przyciąga mnie do siebie, lubię czasem poczytać książkę tego typu. Reklama, szum, cała medialna i blogowa otoczka, jaką kilka miesięcy temu robiono wokół powieści sprawiły, że moje wymagania co do niej były ogromne. Dlatego też myślę, że mogłabym dać "Zapomnianym" albo 5/5 albo 1/5, nic pomiędzy.

Czytając ją zastanawiałam się, jak bohaterka zalicza sprawdziany i odrabia lekcje, skoro wszystko zapomina. Może jednak nie zauważyłam wyjaśnienia tej sprawy. Przyjęłam teorię, że skoro pamięta przyszłość, to wie, jak na przykład rozwiąże jakieś zadanie jutro i w ten sposób radziło sobie w teraźniejszości.

"Zapomniane" to powieść o szukaniu samego siebie, sensu swojego życia o pierwszej miłości, o doskonałym uczuciu jakie łączy dwoje ludzi, o przyjaźni - czyli o tym, co dla każdego z nas powinno być najważniejsze.
Myślę, że ma morał, który każdy z nas może odnieść do własnej osoby. Dzięki tym wszystkim plusom, które zauważyłam śmiało mogę dodać tę książkę do ulubionych i nie żałować spędzonego z nią czasu.

Ocena: 10/10

piątek, 21 września 2012

Michael Marshall Smith - Za drzwiami

Autor: Michael Marshall Smith
Tytuł: Za drzwiami
Oryginalny tytuł: The Servants
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 190
Rok wydania: 2010














Michael Marshall Smith to brytyjski pisarz i scenarzysta. Jest czterokrotnym laureatem British Fantasy Award oraz Nagrody im. Philipa K.Dicka. Autor licznych opowiadań i mikropowieści z gatunku science-fiction oraz powieści sensacyjnych. Studiował nauki polityczne i społeczne na Cambridge.

"Za drzwiami" to opowieść o jedenastoletnim Marku, który wraz z mamą i ojczymem Davidem przeprowadza się z Londynu do małego, w porównaniu ze stolicą, Brighton. Chłopak czuje się samotny, odrzucony, gdyż jego rówieśnicy chodzą do szkoły, a rodzice mają wiele innych problemów, na dodatek nie może dojść do porozumienia z ojczymem. Jego jedynym towarzyszem jest deskorolka, na której uczy się jeździć i wykonywać różnego rodzaju triki. Pewnego dnia jednak się to zmienia. Poznaje ekscentryczną straszą panią, która zaprasza go do swego malutkiego mieszkanka pod domem chłopca, częstuje go mocną herbatą i niezbyt smacznym ciastem. Rozmawiają na różne tematy, a po pewnym czasie staruszka decyduje się pokazać Markowi coś, co kryje się za drzwiami pokoju. Nie jest to bynajmniej świat jakichś magicznych stworzeń, co to to nie, lecz zwykłe korytarze i pomieszczenia, które przed laty pełniły przeznaczone im funkcje: kuchnia, spiżarnia..... Kobieta opowiada mu historię tego domu, mówi, że to, co zwiedzają niegdyś było miejscem pracy służby, gdzie gotowano czy przyjmowano zakupy.

Podczas kolejnego spotkania staruszka nieoczekiwanie zasypia i chłopak postanawia sam jeszcze raz odwiedzić tajemnicze miejsce. To, co tam widzi przechodzi jego najśmielsze oczekiwania. Co zobaczył Mark? Czy zmieni to jego życie? Przekonajcie się sami, czytając tę książkę.

Wydawać by się mogło, że skoro "Za drzwiami" opowiada o niezbyt dużym jeszcze chłopaku, to będzie ona dziecinna, infantylna. Przynajmniej ja miałam takie odczucia zanim ją przeczytałam. Prawda okazała się całkowicie inna. To wspaniała opowieść o młodym człowieku, któremu daleko do dorosłości, a przeżywa już poważne problemy jakże dalekie od: "kurcze, ale zjadłbym tego batonika" lub "no nie, Kuba mnie uderzył, jutro mu oddam".

Mark nie akceptuje "nowego taty", nie może się z nim porozumieć w inny sposób niż poprzez kłótnie czy krzyki. Czytając, mogłam zaobserwować, co czuje dziecko, które nagle musi zmienić swoje życie i dzielić się mamą z kimś całkowicie obcym, kto jeszcze mówi mu co ma robić. Dodatkowo, mama zachowuje się dość nietypowo i chłopiec czuje się bardzo samotny, nie ma komu się zwierzyć, wyżalić, popłakać w rękaw, co potrzebne jest każdemu, bez względu na wiek.

Jeżeli chodzi o ojczyma, to moim zdaniem bardzo się starał, żeby wszyscy mogli żyć normalnie, próbował dojść do porozumienia z pasierbem, nawiązać z nim normalny kontakt. Jednak chłopak ciągle odrzucał jego próby. Myślę, że największym problemem Davida było to, że nie usiadł na spokojnie i nie porozmawiał z Markiem, tylko być może uważał, że chłopak się przyzwyczai, może nie pomyślał o czymś takim jak rozmowa. A wiadomo, zbuntowany nastolatek nie ułatwiał mu sytuacji.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nie jest to kolejna opowieść o wróżkach, elfach czy innych stworach z bajek. Myślałam, że to właśnie Mark odkryje za tytułowymi drzwiami. Jednak, dla wielbicieli takich rzeczy, element "nie z tego świata" się pojawia. Jest to przede wszystkim historia o zmianach, o próbach przyzwyczajenia się do nowej sytuacji i zaakceptowania jej. Mimo, że jest cienka, to uważam, że wszystko, co miała przekazać przekazała i polecam ją każdemu bez względu na wiek.

"Czasem wszystko się zmienia, i dobrze. Człowiek pokonuje jakiś etap i staje się inny niż dawniej. Czasem zakończenie czegoś ma sens. Koniec oznacza bowiem początek czegoś innego."

Ocena: 4/5, 8/10

poniedziałek, 17 września 2012

Lee Carroll - Królestwo czarnego łabędzia

Autor: Lee Carroll
Tytuł: Królestwo czarnego łabędzia
Seria: Królestwo czarnego łabędzia tom 1
Oryginalny tytuł: Black Swan Rising
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 397
Rok wydania: 2011













Lee Carroll to pseudonim literacki małżeńskiej pary: Carol Goodman, autorki popularnych kryminałów – i jej męża Lee Slonimsky’ego, poety i menedżera funduszu hedgingowego.Wspólnie postanowili stworzyć trylogię urban fantasy, która przypadła do gustu wielu czytelnikom.

Bohaterką pierwszej części trylogii jest dwudziestosześcioletnia Garet James. Mieszka z ojcem, jej matka zginęła w wypadku samochodowym. Wspólnie prowadzą galerię, w której sprzedawane są dzieła sztuki oraz biżuteria, którą wykonuje dziewczyna. Niestety, kryzys na świecie dosięga również ich firmy, której przyszłość staje pod znakiem zapytania. Problemy finansowe zostają jednak odsunięte na dalszy plan w obliczu wydarzeń, które mają miejsce później.

Z powodu ulewy Garet gubi się na jakieś dzielnicy Nowego Jorku. Zauważa sklepik z biżuterią. Postanawia się tam schronić i jednocześnie porozglądać. Właścicielem okazuje się miły starszy pan, który prosi ją o otworzenie pewnej srebrnej szkatułki, gdyż widnieje na niej taki sam symbol, jak na sygnecie Garet. Dziewczyna za spore wynagrodzenie zgadza się to zrobić. Kiedy ją otwiera, przeżywa niesamowite chwile, wprost magiczne. Niestety nie wie, że już za chwilę jej życie całkowicie się odmieni.

Dochodzi do kradzieży szkatułki i postrzelenia jej ojca, który znajduje się w szpitalu. Dziewczyna chce odzyskać cenną rzecz, gdyż okazuje się, że od tego może zależeć życie wszystkich mieszkańców miasta. Otworzyła Puszkę Pandory, która doprowadza do wielu nieszczęść. Tu rozpoczyna się niesamowita przygoda, pełna różnych stworzeń, których istnienia nawet nie podejrzewała. Dowiaduje się również, kim tak naprawdę jest i jakie jest jej przeznaczenie. Czy uda się jej odnaleźć szkatułkę i zapobiec katastrofie?

Temat powieści jest bardzo interesujący. Zabierałam się za nią z zaciekawieniem, a także z niepewnością, jakie będą moje odczucia. Po lekturze stwierdzam, że mam co do niej mieszane uczucia, ale z przewagą tych pozytywnych.

Jak już napisałam wcześniej największym atutem pozycji jest temat. Dzieje się w niej dużo, choć czasami przytłaczało mnie to i rozpraszało.

Ciekawostką jest to, że została przywołana tu postać Szekspira i wyjaśnione jego motywy pisania utworów. Przedstawiony jest jako człowiek posiadający magiczne zdolności, a także potwierdzone jest to, że był homoseksualistą.
Wspomniany też jest Hitler, którego dojście do władzy tłumaczone jest przez działalność demonów.

Nie brakuje też tu polskiego akcentu, bowiem wywnioskowałam, że ojciec Garet z pochodzenia jest Polakiem, który uciekł do Stanów Zjednoczonych po II Wojnie Światowej, a nazwisko James to tylko wersja amerykańska.

Jednak jest kilka rzeczy, które mi się nie podobały. Stwory i wydarzenia po pewnym czasie stały się aż zbyt wymyślne, nazwałabym to "przesadną wyobraźnią autorów". Dlaczego? Przede wszystkim zjawisk i istot magicznych było zbyt dużo. A co za dużo, to niezdrowo. Prawie wszystkie stworzenia, jakie zdołałam sobie przypomnieć zaistniały w tej książce: wróżki, sylfy, gobliny, demony, smoki... kończąc na kilkusetletnim wampirze. Natomiast jeżeli chodzi o magiczne umiejętności to jedna osoba chyba nie może jednocześnie latać, czytać w myślach, mieć nadnaturalny słuch, widzieć aury, wypuszczać z palców płomień, posiadać GPS wewnątrz ciała czy widzieć różne rzeczy w tafli wody? To wszystko sprawiło, że czułam przesyt magią.

Jednak zakończenie było ciekawe, takie, po którym można przeczytać kolejną część, jeśli się zainteresowało tą książką i jednocześnie takie, dla osób które nie należą do sympatyków twórczości duetu Lee Carroll, które to, co najważniejsze wyjaśnia i po którym możemy dać sobie spokój z tą serią. Ja należę do tej pierwszej grupy i z chęcią sięgnę po kontynuację, bo myślę, że już więcej magii, niż jest być nie może.

Ocena: 3,5/5, 7/10

Trylogia Królestwo czarnego łabędzia:
1. Królestwo czarnego łabędzia
2. Strażniczka  


czwartek, 13 września 2012

Olga Rudnicka - Zacisze 13

Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Zacisze 13
Seria: Zacisze 13 tom 1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 264
Rok wydania: 2009














"Zacisze 13" to kolejna powieść Olgi Rudnickiej, po którą miałam okazję sięgnąć. Na okładce napisane jest: "Niezwykle zaskakująca czarna komedia z wątkiem kryminalnym". Czy rzeczywiście ta książka jest warta przeczytania? Czy po raz kolejny byłam zachwycona? O tym za chwilę.

Zacisze 13 to ulica przy której mieszka Marta Żywek, kobieta po przejściach, która chcąc odgrodzić się całkowicie od byłego męża, który się nad nią znęcał i od toksycznej matki wyprowadza się do małego miasta. Zaprzyjaźnia się z Anetą, nauczycielką biologii, z którą chwilowo mieszka, gdyż przyjaciółce zalano mieszkanie. Wiedzie spokojne, poukładane życie; uczy w liceum historii i wiedzy o społeczeństwie. Jednak pewnego dnia wydarza się coś, co po raz kolejny wywraca jej życie do góry nogami.

Rankiem słysząc nieustające ujadanie psa wychodzi z domu i zauważa coś okropnego. Pod krzakiem leży nieżywy mężczyzna. Kobieta nie wie co z nim zrobić, gdyż wcześniej podwoziła go do miasta i boi się, że zostanie posądzona o morderstwo. Na dodatek kilka dni później Aneta zastaje w domu włamywacza i zaskoczona uderza go parasolką. Ten niefortunnie upada i ginie. Bohaterki ukrywają zwłoki w piwnicy i nie wiedzą co z nimi począć. Kto okaże się mordercą pierwszego mężczyzny? Dlaczego pewna grupa przestępców uważa, że w domu na Zaciszu ukryty jest cenny łup?

Niestety, bardzo zawiodłam się na tej książce. Muszę to stwierdzić z przykrością, ale nawet nie dałam rady dobrnąć do końca. Dla mnie ta historia była tak nieprawdopodobna, że aż głupia. Dwa trupy w ciągu dwóch czy trzech dni na dodatek w jednym domu przedstawione w "komediowy" sposób to dla mnie o wiele za dużo.

Marta, gdy znalazła nieżywego mężczyznę w ogrodzie dziwnie się zachowywała. Na pewno nie zareagowałby tak normalny człowiek. Na początku była trochę przestraszona, ale później postępowała jakby nic się nie stało i po prostu wzięła zwłoki i dociągnęła do piwnicy. Największym jej zmartwieniem była waga denata. Nonsens.
Niezbyt ją polubiłam. Była niesympatyczna, oschła, być może jest to następstwo przeżyć z przeszłości, ale i tak nie pałam do niej pozytywnymi uczuciami.

Podobnie Aneta. Kiedy zabiła mężczyznę, zachowywała się jakby tylko przypaliła pieczeń. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Chociaż była milsza od Marty. Choć trochę roztrzepana i głupiutka, zyskuje przy bliższym poznaniu.

Podczas tych kilkudziesięciu stron, które przeczytałam, bohaterki robiły tylko jedną rzecz: zastanawiały się, co zrobią z trupami. Jeżeli Zacisze 13 to komedia, to ja się nie znam na żartach. A jeśli była to ironia czy groteska, to też jakoś mnie to nie chwyciło za serce.

Lubię książki Olgi Rudnickiej, ale tej nie polecam. Na pewno nie sięgnę po kontynuację. Jeżeli chcielibyście coś przeczytać od tej autorki to o wiele bardziej polecam cykl "Martwe jezioro" czy "Cichego wielbiciela".

Ocena: 1/10

Cykl "Zacisze 13":
1. Zacisze 13  
2. Zacisze 13 - powrót

poniedziałek, 10 września 2012

Olga Rudnicka - Czy ten rudy kot to pies?

Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Czy ten rudy kot to pies?
Seria: Martwe Jezioro tom 2
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 230
Rok wydania: 2009














"Czy ten rudy kot to pies" to druga powieść Olgi Rudnickiej. Czy była lepsza od poprzedniczki? Czy jest godna przeczytania? Już mówię.

Główną bohaterką powieści jest Ulka - najlepsza przyjaciółka Beaty, której historię miałam okazję poznać w poprzedniej części. Bo nieudanym romansie z szefem postanawia wyjechać na kilka tygodni do Irlandii, aby ochłonąć, a także po to, aby cała historia, która wyszła na jaw, trochę ucichła. Przez przypadek, a może kierowało nią fatum, zgubiła się i wylądowała w Wielkowie, wsi pod Wrocławiem, gdzie przybywa z hukiem, gdyż zostaje wzięta za oszustkę poszukiwaną listem gończym. Po wyjaśnieniu sytuacji trafia do domu, w którym w przeszłości podobno wydarzyło się coś strasznego.....

Akcja skupia się na Ulce, ale gdzieniegdzie pojawia się wątek Beaty, która poszukuje rodziny. Wiedzie spokojne, szczęśliwe życie u boku swego ukochanego i jednocześnie dokształca się. Dzięki temu w tej części powracają wszyscy lubiani przez czytelników bohaterowie.

Tak jak u poprzedniczki, tak tu występuje wątek kryminalny, którego rozwiązanie może niektórych zaskoczyć, a niektórzy mogą się wcześniej domyślić zakończenia.

Powieść jest również bardzo zabawna, komiczne sytuacje często się tu pojawiają. Czytając byłam bardzo ciekawa zakończenia historii i przyznam, że bardzo mi się spodobało. Choć wydawało mi się trochę zbyt oczywiste i takie infantylne.

Myślę, że ta część była słabsza od poprzedniej, straciła "to coś". A szkoda, ponieważ spodziewałam się, że będzie taka sama, a może nawet lepsza. Pewnie moja opinia bierze się stąd, że pierwsza część była bardziej życiowa, historia bardziej prawdopodobna, a tu o wydarzeniu się w prawdziwym życiu nie ma mowy.
Jeżeli chodzi o tytuł to moim zdaniem nie ma on sensu.

Cieszę się, że przeczytałam tę książkę, spędziłam z nią mnóstwo miłych chwil. Jestem już po trzech książkach tej autorki i śmiało mogę ją zaliczyć to moich ulubionych polskich pisarek. Polecam powieść wszystkim, którzy chcą się trochę odprężyć, szukają czegoś ciekawego na jeden wieczór i przede wszystkim nie są zbyt wymagający co do literatury.

Ocena:  7/10

Cykl Martwe Jezioro:
1. Martwe Jezioro RECENZJA
2. Czy ten rudy kot to pies?

piątek, 7 września 2012

Olga Rudnicka - Martwe Jezioro

Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Martwe Jezioro
Seria: Martwe Jezioro tom 1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 232
Rok wydania: 2008














Olga Rudnicka to młoda pisarka, która w bardzo krótkim czasie odniosła ogromny sukces. Dziś przedstawiam Wam pozycję, która jest jej debiutancką powieścią. Czy w erze zachwytów nad "Cichym wielbicielem" i "Natalii5" ta książka nie jest warta przeczytania? Za chwilę przedstawię moją opinię.

Beata to niespełna trzydziestoletnia kobieta. Ma bardzo dobrą pracę, świetne zarobki, wysokie wykształcenie. Mieszka z przyjaciółką Ulką w Poznaniu. Po przeczytaniu pewnego artykułu w gazecie dotyczącego grup krwi dochodzi do wniosku, że mężczyzna, którego uważała za ojca nie może nim być. Zastanawia się, czy w ogóle ludzie, których uważała za rodziców naprawdę nimi są. Postanawia poznać prawdę. Wynajmuje prywatnego detektywa z zaprzyjaźnionej firmy.

Z rodziną nie widziała się od dwóch lat, a nagle przychodzi do niej pocztą zaproszenie na ślub siostry. Co to może oznaczać? Dziewczyna mimo ogromnej niechęci postanawia tam pojechać i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Prawda okazuje się całkowicie zaskakująca, a wydarzenia, które mają miejsce podczas wizyty w rodzinnym domu biją o głowę najgorsze przypuszczenia Beaty.....

Beata zawsze czuła się samotna, niedoceniana, niekochana. Odkąd ukończyła szkołę średnią była zdana tylko na siebie pod każdym względem, także finansowym. Mimo, iż rodzice byli bogaci, nie chcieli jej utrzymywać. To, jak ją traktowali bardzo mnie bulwersowało i myślę, że nie powinni byli winić jej za zaistniałą sytuację. Czasem lepiej komunikuje się z kimś całkowicie nam nieznajomym, niż oni z własną córką. Przez to była nieufna, nie potrafiła się przed kimś otworzyć, dopiero po długim czasie znajomości, gdy była pewna, ze żadna krzywdą jej ze strony tej osoby nie spotka. 

"Oni zawsze mieli pretensje. Ze nie chcę się bawić z dziećmi ich znajomych, że nie chcę się spotykać z odpowiednimi ludźmi. Mieli pretensje, że mam własne zdanie i przekonania. Że wolę konie niż siedzenie przy herbatce. Całymi tygodniami potrafili nie odezwać się do mnie słowem. Pewnie powinnam być im wdzięczna za prywatne szkoły i lekcje, ale oni nie zrobili tego dla mnie, tylko dla siebie."

Spodobała mi się historia o Martwym Jeziorze. Ta, którą opowiadała Beata. Na początku nie wiedziałam jaki sens ma ten tytuł, jednak pod koniec okazało się, że ma on ogromne znaczenie. Myślę również, że na pochwałę zasługuje wątek kryminalny, który bardzo ciekawie się rozwinął.

Największą zaletą jest jednak to, że powieść ta jest bardzo zabawna. Często zdarzają się okazje do śmiechu, bohaterom przytrafia się wiele komicznych sytuacji. Między innymi dzięki temu bardzo wciąga, tak, że pochłania się ją w jeden dzień.

Podsumowując chcę wszystkim tę książkę polecić, przede wszystkim przedstawicielkom płci pięknej w każdym wieku. Wcale nie uważam, że debiutancka powieść autorki była słaba i niewarta przeczytania.

Ocena: 9/10

Cykl Martwe Jezioro:
1. Martwe Jezioro
2. Czy ten rudy kot to pies? RECENZJA 


Na koniec jeszcze informacja: dodałam nowe książki na wymianę. Zachęcam do odwiedzenia zakładki "Wymienię". 

poniedziałek, 3 września 2012

Jodi Picoult - Drugie spojrzenie

Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Drugie spojrzenie
Oryginalny tytuł: Second Glance
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 504
Rok wydania: 2010














Jodi Picoult to amerykańska pisarka, która znana jest z rozchwytywanych powieści obyczajowych. Swą pierwszą powieść napisała w wieku pięciu lat, a w 2003 roku dostała nagrodę New England Book za całokształt twórczości. Nakład jej książek na świecie przekroczył 14 milionów egzemplarzy.

Ross Wakeman, główny bohater powieści, to nieszczęśliwy, samotny mężczyzna, który twierdzi, że nie ma po co żyć. Uważa tak nie bez powodu. kilka lat wcześniej w wypadku samochodowym zginęła jego ukochana i teraz nie może sobie tego wybaczyć, zapomnieć o niej, ułożyć sobie życia na nowo i przede wszystkim przestać się obwiniać. Chcąc skontaktować się z narzeczoną poluje na duchy, jednak po wielu miesiącach trudów ciągle nie przynosi to rezultatu. Przyjeżdża do siostry, do Comtosook, gdzie bogaty inwestor chce zbudować centrum handlowe. Nie może jednak zacząć budowy, ponieważ plemię Indian Abenaki, które mieszka w okolicy protestuje, miejsce nawiedzają duchy, a nawet zaczynają dziać się różne dziwne anomalie: z nieba spadają płatki róż, ziemia zamarza w środku sierpnia, w południe pęka porcelana, pada czerwony deszcz, woda nie chce wrzeć, kolory wyglądają inaczej, a mięso psuje się w zamrażarce. Wtedy do akcji wkracza Ross, który ma niejakie doświadzenie w sprawach tropienia duchów. Bez wynagrodzenia rozpoczyna swe małe śledztwo.

Po pewnym czasie, kiedy działania są cały czas bezowocne, spotyka Lię - przepiękną kobietę, która budzi w nim chęć do życia. Ukrywa ona jednak pewną straszną tajemnicę, z której istnienia nie do końca zdaje sobie sprawę. Kim okaże się Lia? Czy Ross będzie mógł z nią spędzić resztę życia? I czy uda mu się skontaktować ze zmarłą narzeczoną lub jakimkolwiek duchem?

W powieści przewijają się także losy innych bohaterów, którzy na początku nie mają ze sobą nic wspólnego, ale wraz z rozwojem akcji pojawia się nić łącząca wszystkich. Możemy poznać wielu wspaniałych ludzi, z ich problemami, troskami, na przykład siostrę Rossa, Shelby i jej syna Ethana, który chory jest na bardzo rzadką chorobę czy Eliego - policjanta, którego zostawiła żona, a od pewnego czasu śni mu się pewna przepiękna kobieta. Albo Meredith, której córka widzi duchy, ale wszyscy uważają, że jest chora psychicznie, a jej matka wykonuje pracę potępianą przez część społeczeństwa.

Wszystkie postacie zostały przedstawione już w pierwszym rozdziale i było to dla mnie bardzo uciążliwe, wszyscy mi się mylili, bo bohaterów było na pewno kilkunastu. Musiałam sobie pisać na kartce imię i nazwisko oraz kim dana osoba jest, bo nie dało się ich odróżnić. To tak, jakbym spotkała piętnaście osób naraz i miała od razu zapamiętać ich dane oraz życiorysy.

Dziwne też dla mnie było to, że mieszkańcy miejscowości Comtosook, którzy tak naprawdę nie liczyli się w fabule, w ogóle nie zwracali uwagi na dziwne rzeczy dziejące się dookoła i żyli tak jakby wokół nich spadały jesienne liście z drzew a nie płatki róż z nieba.

Nie wiem dlaczego zaczęłam od minusów "Drugiego spojrzenia", bo ta pozycja ma naprawdę dużo plusów, o wiele więcej niż minusów. Przede wszystkim wątek z duchem był znakomity, wątek kryminalny też rewelacyjny, nie mogłam się doczekać, aby dowiedzieć się prawdy. Poruszane są tu też ludzkie problemy, które często mogą spotkać każdego z nas, na których podczas lektury możemy się skupić, zastanowić. Powieść skłania do wielu wielu refleksji nad własnym życiem, nad otaczającym nas światem. To bardzo ważne, żeby czasem o tym pomysleć, a jeśli skłania mnie do tego książka do myślę, że powinny należeć się jej wielkie brawa.

Powieść podzielona jest na trzy części: pierwsza to takie trochę przydługie wprowadzenie, które można opisać w dziesięciu zdaniach; druga to losy Lii, które też były trochę nużące, a trzecia, zdecydowanie najlepsza to dalszy ciąg losów bohaterów, który doprowadza do finału fabuły. Gdyby cała książka była taka, jak część ostatnia, to na pewno dałabym jej maxa, bo wciągnęła mnie niemiłosiernie. Niestety, podczas lektury poprzednich części kilka razy chciałam nawet ją odłożyć, przestać czytać i zacząć coś innego. Uwierzcie mi, rzadko mi się takie zjawisko przytrafia. Cieszę się jednak, że przebrnęłam przez pierwsze kilkaset stron (!!!) i mogłam poznać zaskakujące zakończenie, które spowodowało, że wszyscy bohaterowie stali się jedną wielką "rodziną".

Dzieło Jodi Picoult porusza też bardzo ważną, ale też krępującą sprawę, jakim była eugenika w USA w XX wieku. Dosyć dużo ciekawych rzeczy można dowiedzieć się na temat tej nauki z książki, ale chcących bardziej wgłębić się w ten temat odsyłam do Internetu.

"Drugie spojrzenie" to moje pierwsze spotkanie z jego autorką. Dlatego nie mogę porównać tej pozycji z innymi ani powiedzieć, że Jodi Picoult jest dla mnie fenomenalna, jak dla wielu czytelników. W przyszłości chciałabym przeczytać więcej powieści i wtedy wyrobię sobie zdanie na temat twórczości tej pani. Polecam ją wszystkim fanom tej autorki oraz tym, którzy jeszcze jej nie znają. A Wy co o niej myślicie? Co już od niej przeczytaliście?

Ocena: 3,5/5, 7/10