czwartek, 30 stycznia 2014

Liebster Blog Award + ważne pytanie z serii organizacyjnych:)

Mam nadzieję, że nie znudziło się Wam jeszcze czytanie odpowiedzi na pytania z serii Liebster Blog Award, bo przychodzę z kolejną odsłoną tej zabawy. Za nominację bardzo serdecznie dziękuję Annie Wójcik.



W zabawie należy odpowiedzieć na 11 pytań, następnie nominować 11 blogów i ułożyć dla nich pytania. Ja pozwolę sobie nie czynić dwóch ostatnich czynności, ponieważ kilkukrotnie odpowiadałam już na tę zabawę:) Mam nadzieję, że dowiecie się o mnie czegoś ciekawego :P Jeśli nie chcecie czytać moich wypocin to proszę, zajrzyjcie na koniec tego wpisu, bo mam do Was pytanie :)


1. Czy jest jakiś gatunek, za którym nie przepadasz? Jeśli tak to dlaczego?
Nie wiem, czy można nazwać to gatunkiem, ale nie przepadam za pozycjami o religii, nie wiem dlaczego, ale jakoś ta tematyka mnie nie interesuje. Nie jestem też przekonana to powieści historycznych, bo historii nie cierpię, ale być może kiedyś trafię na taką, która sprawi, że zmienię zdanie.

2. Najgorsze okładki książek - zaprezentuj swoich faworytów (3).
Pozwolę sobie wybrać spośród okładek książek, które już czytałam. Nie wiem czy są najgorsze, ale z pewnością są paskudne:


         

3. Kiedy najlepiej czyta ci się książki? Masz jakieś szczególne miejsce/porę dnia etc.?
Hmm, najlepiej czyta mi się po południu i wieczorem, jeśli mam wolne, bo jeśli chodzę do szkoły, to gdy znajduję chwilę na poczytanie to już jest późno i padam wtedy ze zmęczenia:D Natomiast jeśli chodzi o miejsce to nigdzie nie czyta mi się tak dobrze, jak na moim łóżku, zawsze gdy próbuję czytać gdzieś indziej, to czuję się tak jakoś nieswojo;)

4. Czy kiedykolwiek płakałaś przy czytaniu książki? Jeśli tak, to podziel się tytułami tych książek.
Ojej, ja z reguły płaczę na większości filmów, które oglądam, więc przy książkach też zdarzyło mi się to już milion razy. Jak bóbr ryczałam przy np. Gwiazd naszych wina, Marley i ja, trylogii Igrzyska śmierci, Trzynaście powodów czy Potem.

5. Najlepszy wg ciebie wątek w książkach to...
Zależy od książki, ale chyba miłosny i sensacyjny :)

6. Czy kiedykolwiek zachwycałaś się jakąś książkową postacią? Jeśli tak, to podaj przykład i tytuł.
Ja się zachwycam większością książkowych bohaterów. Jednak najbardziej kocham Jace'a z Darów Anioła, Dymitra i Adriana z Akademii Wampirów, Patcha z Szeptem i Augustusa z GNW.

7. Lubisz czytać przy muzyce? Jeśli tak to przy jakiej najchętniej.
Nie lubię :D

8. Czy kiedykolwiek przeczytałeś książkę autora innej narodowości niż amerykańska, polska lub brytyjska?
Jasne, w tej chwili na myśl przychodzi mi np. Carlos Ruiz Zafon.

9. Dlaczego czytasz książki?
Na to pytanie trudno odpowiedzieć jednym zdaniem, ale myślę, że głównie dlatego, że mogę na czas, w którym czytam zapomnieć o codziennych problemach, a także dlatego, że mogę poznać masę rewelacyjnych historii, których sama bym nie wymyśliła :P

10. Wymień 3 autorów, których twórczość do ciebie nie przemawia.
J.R.R Tolkien, Andrzej Sapkowski i klasycy typu Mickiewcz, Słowacki itp.

11. Co sądzisz o ekranizacjach książek?
Z reguły uważam, że są słabsze od książek, głównie dlatego, że wiele często istotnych elementów fabuły jest w nich pominięte oraz dlatego, że ja inaczej sobie wszystko wyobrażam niż twórcy. Lubię jednak je oglądać, często z ciekawości, jak to tam zostało przedstawione.



!!!!!!!!!!!!
Na koniec mam bardzo ważne pytanie. Jakiś czas temu co miesiąc dodawałam posty o filmach, jednak porzuciłam je. Chciałabym jednak wrócić do tego, bo sama lubię czytać takie krótkie recenzje. Tego typu notki zmuszałyby mnie do oglądania większej ilości filmów:P Zmieniłabym trochę jednak reguły i nie dodawałabym takich postów raz na miesiąc, tylko wtedy, gdy uzbierałoby ich się kilka (nie wiem, może 3-4), może dodawałabym też kilka słów o serialach, które namiętnie oglądałam w danym okresie;)

Proszę, żebyście się wypowiedzieli na ten temat w komentarzach, ponieważ nie wiem czy chcielibyście coś takiego czytać na moim blogu.


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Dolores Redondo - Niewidzialny strażnik

Autor: Dolores Redondo
Tytuł: Niewidzialny strażnik
Seria: Trylogia kryminalna Baztan tom 1
Oryginalny tytuł: El Guardian Invisible
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 406
Rok wydania: 2013












Dolores Redondo przygodę z pisarstwem rozpoczęła od napisania opowiadań i bajek dla dzieci. W 2009 roku ukazała się jej pierwsza powieść Los privilegios del angel. W swoich książkach nawiązuje do tradycji i wierzeń ludowych Basków. Tak więc jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś na temat baskijskiej mitologii, o której w Polsce niewiele się mówi oraz poszukujecie kryminału o psychopatycznym mordercy to Niewidzialny strażnik nadaje się dla Was idealnie.

Amaia Salazar to inspektor policji, której zostało powierzone nietypowe śledztwo. Komisarz wybrał właśnie ją, ponieważ ma talent w poszukiwaniu przestępców, świadczy o tym zresztą jej stanowisko, oraz pochodzi z miasteczka, w którym dochodzi do serii brutalnych morderstw. Ofiarami są Bogu ducha winne dziewczęta, które z pozoru znalazły się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu. Policja od razu domyśla się, że ma do czynienia z seryjnym, psychicznie chorym mordercą, gdyż pozostawia zwłoki w charakterystycznej pozycji. Rozpoczyna się wyścig z czasem, ponieważ w każdej chwili zabójca może zaatakować ponownie.

Amaia zmaga się także z koszmarami przeszłości. W wyniku bardzo toksycznej relacji z matką uciekła z rodzinnego miasteczka tak szybko, jak tylko mogła. Rozpoczęła dorosłe życie z dala od rodziny i wszystkich traumatycznych przeżyć. Teraz wspomnienia powracają ze zdwojoną siłą, nie tylko dlatego, że zmuszona jest tymczasowo mieszkać w miejscu, gdzie przeżyła najgorsze chwile swojego życia, ale także dlatego, że ofiary zbrodni są w tym samym wieku, w którym była ona, gdy walczyła o przeżycie każdego kolejnego dnia.

"Niezmiennie, kiedy znalazła się w pobliżu zwłok, odczuwała potrzebę intymności i odosobnienia, jak na cmentarzu, tak bardzo teraz pogwałconą przez daleką i służbową obecność wszystkich, którzy krążyli wokół ciała, jedynego prawdziwego bohatera zbrodni, chociaż niemego, cichego, trwającego niezauważenie w swojej tragedii."

Niewidzialny strażnik to powieść dobra dla miłośników Lackberg, gdyż zawiera elementy powieści obyczajowej, porusza problemy społeczne, pełna jest opisów miasteczka i przyrody, które sprawiają, ze chciałabym to miejsce odwiedzić. Ci, którzy jednak nie lubią szwedzkiej pisarki także mogą odnaleźć w tej powieści coś dla siebie, bo w przeciwieństwie do opowieści z Fjallbacki, mamy tu do czynienia z psychopatą, który dokonuje serii morderstw. Ja lubię obydwa rodzaje kryminałów, jeśli tak to mogę nazwać, dlatego powieść ta idealnie wpasowała się w mój gust.

Jak wspomniałam na początku autorka często nawiązuje do wierzeń ludowych Basków, o których przed lekturą nie miałam kompletnie pojęcia. Dlatego cieszę się, że poprzez relaks z książką, mogłam dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy. Uważam jednak, że Dolores Redondo mogła zawrzeć te informacje bardziej w formie ciekawostek, ponieważ momentami nużyły mnie całostronicowe wiadomości przedstawione stylem rodem z encyklopedii. Wolałabym dowiadywać się tego wszystkiego mimochodem, chciałabym aby autorka przez pryzmat rozmów wkładała mi informacje do głowy. Sądzę, że jest to trochę zbyt podręcznikowe, aczkolwiek z dwojga złego nie usunęłabym tych informacji, ponieważ mitologia Basków jest bardzo interesująca.

Jeśli nie lubicie tego gatunku, to nawet nie zaprzątajcie sobie głowy tą powieścią, bo moim zdaniem to kryminał z krwi i kości. Prawda, występują tu elementy powieści obyczajowej, tak jak mówiłam, ale pojawiają się one o wiele rzadziej niż u wspominanej przeze mnie Camilli Lackberg. Tu głównym wątkiem jest poszukiwanie mordercy, mamy tu dużo fachowego języka, możemy poznać tajniki pracy lekarza sądowego, "pooglądać" rozkładające się zwłoki itp.

Zakończenie powieści jak dla mnie świetne, rodem z filmu akcji. Przez większość książki miałam w głowie upatrzonego mordercę, choć po cichu błagałam, żeby nie okazała się nią ta osoba, o której myślałam, bo uwielbiam ten moment zaskoczenia na końcu. Na szczęście nie domyśliłam się i na koniec moje oczy otworzyły się ze zdziwienia, bo nie dość, że zabójcą okazał się ktoś inny, to jeszcze zakończenie było bardzo interesujące, a nie takie jak się spodziewałam, czyli, że złapią mordercę, pójdzie to więzienia i wszyscy będą happy.

Niewidzialny strażnik Dolores Redondo to must read dla każdego fana kryminałów. Być może ci bardziej znający się na rzeczy domyślą się, kto zabił, ale świetne moim zdaniem jest to powolne odkrywanie tożsamości zbrodniarza. To jak układanka, razem z główną bohaterką możemy spekulować, domyślać się, dodawać dwa do dwóch, aby w rezultacie dowiedzieć się, czy mieliśmy rację czy jednak nie. Jestem bardzo zaintrygowana kolejnymi tomami trylogii, choć mam nadzieję, że autorka spróbuje w troszkę inny sposób informować czytelników o wierzeniach Basków.

Ocena: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

piątek, 24 stycznia 2014

John Green - Papierowe miasta

Autor: John Green
Tytuł: Papierowe miasta
Oryginalny tytuł: Paper Towns
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 393
Rok wydania: 2013













John Green to pisarz, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Twórca kilku książek, które stały się bestsellerami. Miałam ogromne szczęście mogąc przeczytać Gwiazd naszych wina. Powieść tę cały czas wspominam z sentymentem i planuję nawet ponownie jej przeczytanie. Nie jest więc chyba dziwne, że postanowiłam zapoznać sie z pozostałymi dziełami Greena, które podobno są równie dobre. O Papierowych miastach naczytałam się wiele i z każdą kolejną pozytywną recenzją miałam ogromną chrapkę na zapoznanie się z tą książką.

Jej bohaterem jest osiemnastoletni Quentin, który znajduje się w tym samym okresie swego życia co ja, dlatego jest mi naprawdę bliski. Czekają go egzaminy końcowe, koniec szkoły, pójście na studia oraz bal, na który się nie wybiera. To czas bardzo stresujący dla każdego nastolatka, ale też taki, który pozostaje w pamięci na zawsze. W tym napiętym okresie spotyka go przygoda, którą powinnam być może nazwać przygodą życia.

"Rozmawianie z pijaną osobą było jak rozmawianie z niezwykle szczęśliwym trzylatkiem dotkniętym poważnym uszkodzeniem mózgu."

Quentin to chłopak bardzo spokojny, ułożony, dobrze dogadujący się z rodzicami, nie chodzi na imprezy, ma grupę przyjaciół, ale nie jest wyrzutkiem społeczeństwa. Żyje sobie spokojnie, bez wariacji, można by powiedzieć, że nie jest typem amerykańskich nastolatków, których często spotykamy w filmach. To bohater, który od samego początku zdobył moją sympatię. Jego sąsiadką jest dziewczyna, z którą przed wielu laty połączyło go niezbyt przyjemne zdarzenie. Idealizuje ją, a nawet powiedziałabym, że podkochuje się w niej, choć tak naprawdę zna ją tylko jako popularną i odważną Margo, a nie wie, jaka jest tak naprawdę. Pewnej szalonej nocy zjawia się u niego w pokoju z dosyć nietypową prośbą i spędzają ze sobą całą noc jeżdżąc po mieście i wyrównując rachunki z nielubianymi przez nich osobami. Quentin jest zachwycony takim obrotem spraw, jednak następnego dnia czeka go rozczarowanie - Margo znika bez śladu. Nie wahając się ani przez moment, chłopak postanawia ją odnaleźć, angażując w to swych niesamowitych przyjaciół.

"Tak trudno jest odejść - dopóki się nie odejdzie. Wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem."

Po przeczytaniu dwóch książek Greena zauważyłam, że lubi on wplatać w niby zwyczajne powieści dla młodzieży bardzo mądre sentencje, morały i daje czytelnikowi bodziec do zastanowienia się nad niektórymi sprawami, do zwolnienia na chwilę tempa. Język, jakim się posługuje jest dostosowany do młodych ludzi, ale nie jest prostacki ani nie "odmładzany" na siłę.

"W pewnym momencie będziesz musiał przestać wpatrywać się w niebo, bo inaczej pewnego dnia spojrzysz z powrotem w dół i zorientujesz się, że ty także doleciałeś w przestworza."

Sama historia bardzo mi się podobała, choć przyznam szczerze, czuję lekki niedosyt. Gwiazd naszych wina jest moim zdaniem o wiele lepszą książką, wywołała u mnie o wiele więcej emocji i myślę, że też pozostanie w mojej pamięci na dłużej. Papierowe miasta podzielone są na trzy części i to właśnie ta ostatnia część, w której opisana jest szalona przygoda - wielogodzinna podróż minivanem przez całe Stany Zjednoczone, którą odbywają Quentin i jego przyjaciele. To wtedy najczęściej wybuchałam śmiechem (wystarczy, że sobie przypomnę togi chłopaków, pod którymi nie mieli nic i biegając jak w sukienkach, rozpaczliwie poszukiwali normalnych ciuchów).

Samą Margo - tę niedostępną, wyidealizowaną, a jednocześnie bardzo kruchą dziewczynę jakoś niezbyt polubiłam. Uważam, że Quentin po prostu wytworzył sobie w głowie jakiś jej mylny, nieprawdziwy obraz, który nijak ma się do rzeczywistości. Wybory, jakich dokonała wcale mnie nie usatysfakcjonowały.

Papierowe miasta to z pozoru lekka i przyjemna powieść młodzieżowa, która jednocześnie bawi i uczy, między innymi tego, że powinniśmy wybierać taką drogę życiową, która sprawi, że będziemy szczęśliwi. Oczekiwałam powieści na miarę Gwiazd naszych wina, a może nawet lepszej, wnioskując z wielu pozytywnych recenzji, jakich się naczytałam, jednak pod tym względem czuję się odrobinę rozczarowana. Nie znaczy to jednak, że jej nie polecam, wręcz przeciwnie - Green ma naprawdę wielki talent, który można wyczuć na każdej stronie jego powieści.

Ocena: 8/10

wtorek, 21 stycznia 2014

DRUGIE URODZINY :)



Heeeej!!! Wczoraj, czyli 20 stycznia, mój blog skończył okrągłe dwa latka. Czas ten zleciał bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy. Pamiętam dokładnie chwilę, w której zakładałam bloga i, szczerze mówiąc, myślałam, że będzie to takie chwilowe hobby, ale minęło już tyle czasu, a mnie się to jeszcze nie znudziło :P

Chciałabym gorąco Wam podziękować za cały ten czas, który ze mną spędziliście. Za każdy komentarz, każde kliknięcie "dodaj do obserwowanych", każde polubienie na Facebooku, bo bez Was ten blog nie mógłby istnieć. Dzięki pisaniu recenzji zaczęłam uważniej przypatrywać się temu co czytam, doszukiwać się minusów i plusów danej powieści oraz interpretować ją. Nie poznałabym tyyylu świetnych książek, gdyby nie Wasze blogi, za co również dziękuję. Cieszę się, że blogosfera, przynajmniej ta jej książkowa część nie jest obłudna, każdy pisze to, co myśli, ale w kulturalny sposób i wszyscy sobie życzliwie żyjemy. Wiadomo, zdarzą się czasem jakieś osoby, które nie mają się na kim wyżyć, ale ja na szczęście z czymś takim się nie spotykam.

Przez całe te 2 lata udało mi się nawiązać mnóstwo współprac recenzenckich, za które bardzo dziękuję. Dzięki blogowi rozwinęłam swoje umiejętności, choć nie twierdzę, że moje recenzje są doskonałe. Wiem, że mam jeszcze czego się uczyć, ale w porównaniu z "recenzjami" sprzed 2 lat, sądzę, że nie jest tak źle :) Podśpiewując sobie Happy Birthday wchodzę w trzeci rok blogowania, który mam nadzieję będzie równie udany :)

Ściskam mocno każdego z Was;) Buziaki ♥

piątek, 17 stycznia 2014

Michelle Zink - Krąg ognia

Autor: Michelle Zink
Tytuł: Krąg ognia
Seria: Proroctwo sióstr tom 3
Oryginalny tytuł: Circle of Fire
Wydawnictwo: Telbit
Liczba stron: 360
Rok wydania: 2012












Michelle Zink znana jest wszystkim z trylogii "Proroctwo sióstr". Pomysł na trzyczęściową powieść o historycznej przepowiedni zrodził się z jej wielkiej fascynacji dawnymi mitami i legendami. Miałam to szczęście, że mogłam ją przeczytać. W tej recenzji chciałabym krótko opisać fabułę tej części oraz przedstawić moje zdanie o niej i podsumować całą serię.

Lia jest już bardzo blisko zrozumienia pozostałych fragmentów przepowiedni i doprowadzenia jej do końca. Wkrótce będzie już mogła uwolnić się od nękających ją Dusz i na zawsze zamknąć Bramę przed ich przywódcą, Samaelem. Wraz z ukochanym Dimitrim wyrusza do Irlandii, gdzie prawdopodobnie znajduje się kamień niezbędny do przeprowadzenia obrzędu w Averbury. Podczas poszukiwań znajduje kogoś jeszcze: czwarty Klucz również niezbędny do dokonania obrzędu.

Po powrocie do domu próbuje odbudować przyjaźń z Sonią i Luisą, od których znacząco się oddaliła. Zdrada Soni wciąż ją boli i Lia nie umie jej przebaczyć. Dziewczyna musi się spieszyć w rozwiązywaniu tajemnic, ponieważ kamień z mocą ciotki Abigail, który otrzymała na wyspie Altus z każdym dniem robi się zimniejszy, a to oznacza, że ochrona przed Duszami jest coraz mniejsza. Najtrudniejsze zadanie jest jednak wciąż przed nią. Przekonanie Alice, siostry bliźniaczki, aby wzięła udział w obrzędzie jest praktycznie niewykonalne. Lia musi znaleźć jednak jakiś sposób, aby przeciągnąć siostrę na swoją stronę, gdyż Alice jest Strażniczką (choć nie chce wypełniać tej roli) i jej nieobecność w Averbury spowodowałaby niepowodzenie.
Jak potoczą się losy Lii? Czy uda jej się rozwiązać proroctwo, odzyskać spokój ducha i zapewnić bezpieczeństwo sobie i najbliższym?

W ostatniej części trylogii autorka skupiła się głównie na rozwiązaniu proroctwa. W Strażniczce Bramy tematem przewodnim były uczucia Lii, a tu wszystko powoli zmierza ku zakończeniu. Jednak w dalszym ciągu możemy śledzić odczucia głównej bohaterki i obserwować zmaganie się z Duszami.

W oczy rzuca się przemiana, jaka dokonała się wewnątrz Lii. Na początku serii była młodą damą, która przestrzegała zasad i etykiety, miała chłopaka, którego najprawdopodobniej by poślubiła i wiodła spokojne życie. Proroctwo odmieniło ją całkowicie. Najlepiej oddaje to poniższy cytat:

"Trudno rozpoznać, że przyglądająca mi się młoda kobieta to ta sama dziewczyna, która pierwszy raz przyjechała do Londynu. Nastolatka, która uciekła z domu, od siostry i chłopaka, którego kochała. A jednak ta nowa osoba wydaje się niezwykle znajoma. Jej szmaragdowe oczy błyszczą jak niegdyś oczy mojej mamy, jej kości policzkowe są mocno zaznaczone, jak gdyby przypominały mi o wszystkich wyrzeczeniach wynikłych z proroctwa. Nic dziwnego, że dziewczyna o okrągłej buzi, po raz pierwszy przybywająca do stolicy Anglii stała się jedynie wspomnieniem."


Proroctwo coraz bardziej zaczyna dawać się jej we znaki. W nocy nie może spać, gdyż nękają ją Dusze, dlatego popada w apatię. Zmęczenie coraz bardziej osłabia ją fizycznie. Dziewczyna ma już powoli dość, a czasem nawet traci zmysły.

"Mija dzień za dniem, a ja wpadam w objęcia kojącej apatii. Po raz pierwszy odkąd na swoim nadgarstku znalazłam znamię węża, przez całe godziny, a nawet doby nie znajduję dość energii na zastanawianie się nad proroctwem i moją w nim rolą."

Miłość łącząca Lię i Dimitria staje się dojrzała. Nie jest to "szczeniackie" uczucie łączące nastolatków, ale prawdziwe połączenie dwóch dusz. Zastanawiam się tylko nad tym, czy nie są trochę za młodzi na taki rodzaj uczucia, ale nie mnie to oceniać. Przypadło mi to jednak do gustu, gdyż ich rozmowy były bardzo dorosłe, przemyślane i jestem pewna, że dla drugiej osoby wskoczyliby w ogień.

Nie brak tu też wzruszających scen. Najbardziej zapadło mi w pamięć pożegnalne spotkanie Lii z rodzicami i bratem Henrym na Równinie. Sama mam młodszego brata i wiem, jakie odczucia w stosunku do niego miała dziewczyna, dlatego ich pożegnanie wywołało u mnie wiele emocji.
Scena ta zawiera przesłanie: rodzice Lii powiedzieli, że kiedy umrze, spotkają się w innym świecie, a oni będą na nią czekać. Może się to odnosić do nas: śmierć bliskich osób zawiera nadzieję na ich ponowne ujrzenie i przebywanie z nimi na zawsze w lepszym miejscu.

Bardzo polubiłam Lię i całą tę trylogię, dlatego żałuję, że nie poznam jej dalszych przygód. Choć szczerze powiedziawszy odrobinę bardziej lubię właśnie trylogie niż wielotomowe serie, gdyż przy tych drugich istnieje ryzyko zanudzenia. Zakończenie trylogii było niesamowite, nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń, więc jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to koniecznie po nią sięgnijcie. Akcja dzieje się w XVIII wieku, dlatego nie brak tu etykiety i pięknych strojów.
Całej trylogii pani Zink z czystym sercem daję czwórkę z plusem i zaliczam do moich ulubionych.

Moja ocena: 8/10

Trylogia Proroctwo sióstr


środa, 15 stycznia 2014

Czas na Biblię ;)

Dzisiaj wpadam tylko na chwilkę. Nie, nie będę prawić tu wywodu na temat wiary, różnorodności religii czy zastanawiać się, czy Bóg istnieje. Ten wpis jednak adresowany jest do tych, którzy są ludźmi wierzącymi lub interesują się Biblią jako dziełem literackim;)

"Czas na Biblię" jest inicjatywą społeczną. Obejmuje różne środowiska, by łączyć wokół Pisma Świętego ludzi, którym bliski jest wkrótce kanonizowany papież Jan Paweł II, który wzywał do rodzinnego czytania Biblii.

Poniżej podaję linka do strony, która szerzej wyjaśnia całe przedsięwzięcie oraz zawiera różne okołobiblijne teksty.



www.czasnabiblie.pl

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Ida Pierelotkin - 10 minut rowerem

Autor: Ida Pierelotkin
Tytuł: 10 minut rowerem
Wydawnictwo: Akapit Press
Liczba stron: 215
Rok wydania: 2011















Ida Pierelotkin to kolejna polska pisarka, która tworzy powieści o nastolatkach dla młodzieży chcącej poczytać o przygodach osadzonych właśnie w polskich realiach, jako odskocznię od tych wszystkich amerykańskich paranormali czy thrillerów.

Główną bohaterką jest Karolina Słomka, szesnastolatka z Białegostoku, która spędza wakacje w gorącym mieście. Jej przyjaciółka i chłopak są na wakacjach, w domu pomieszkuje porzucona przez chłopaka wredna koleżanka jej mamy, na dodatek ten koszmarny upał.... Dlatego dziewczyna długo się nie zastanawia, kiedy dzwonią do niej ciotki ze wsi i zapraszają ją na odpoczynek.

Miejscowość robi na nastolatce bardzo dobre wrażenie, jest tam trochę chłodniej niż w skwarze miasta, widoki też są wspaniałe, a ciotki są dobrymi druhami, trochę zdziwaczałymi starszymi paniami, które ciągle się ze sobą kłócą. Karolina ma wiele różnych pomysłów na spędzanie wolnego czasu: jeździ na rowerze, pływa w rzece, leży na plaży, a raz nawet próbuje iść na dyskotekę.

       "Rozszalała gęstwa drzew i krzewów zieleniła się bujnie dookoła, przybierając pod chmurnym, stalowym niebem odcień nasyconego szmaragdu; woda w rzeczce skrzyła się wdzięcznie - raz srebrzyście, raz złotawo. Dalekie pola mieniły się rozmaitymi barwami, jak mozaika rozpracowana przez nadzwyczaj zdolnego kolorystę."

Na wakacje przyjechał tam również jej znajomy z dzieciństwa - Kazek Wilczek, który ma naturę podrywacza, choć jak twierdzi, dziewczyny same się do niego garną, wbrew wszelkim jego próbom odepchnięcia spragnionych jego uwagi przedstawicielek płci pięknej. Podobno nawet samice zwierząt łaszą się do niego. Czy Karolinie uda się oprzeć wiejskiemu "żigolakowi" i czy dochowa wierności swojemu chłopakowi?

Sięgając po tę powieść myślałam, że jest to kolejne lekkie czytadło, które nic nie będzie znaczyło, nie spodziewałam się jakichś cudów, głównie dlatego, że ta pozycja jest tak cienka i ma tak wielkie litery, że nawet nie było szansy, aby coś się w niej rozkręciło. I nie myliłam się, moje przypuszczenia były całkowicie słuszne. Nie zawiodłam się na niej, bo właśnie takiej lektury się spodziewałam; takiej, którą szybko przeczytam i o której jeszcze szybciej zapomnę.

Z główną bohaterką jakoś się nie polubiłam, może dlatego, że nie zdążyłam jej dobrze poznać, niczym się nie wyróżnia. Bardziej barwne już są "dziewczyny" Kazka.

Powieść napisana luźnym językiem, ale zauważyłam, że Karolina bardzo często używa słów wyszukanych, których normalna nastolatka raczej nie ma w swoim codziennym słowniku takich jak np. sieriozna troska, karesy, klechda i wiele innych. Denerwujące było też to, że ciągle powtarzano tam zwrot, który widnieje w tytule "10 minut rowerem", kiedy czytałam to zdanie po raz enty, ciśnienie podskakiwało mi od razu.

Myślałam też, że autorka popełniła błąd pisząc, że Boston jest w Anglii; bo tam właśnie był chłopak szesnastolatki, ale po wygooglowaniu sobie ze zdziwieniem stwierdziłam, że tak, Boston jest zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Anglii! Nie wiem, może to jest dla niektórych oczywiste, ale może jest garstka osób, które tak, jak ja nie wiedziały o tym.

Ostatnio naszła mnie taka refleksja, że polskie powieści młodzieżowe wydawane w ciągu ostatnich kilku lat są takie bez tego czegoś, takie "bezpłciowe". Nie porywają, nie wciągają, ot takie coś do poczytania. Nie mówię tu o kultowych już pisarkach takich jak Ewa Nowak czy Marta Fox, a o takich jak np. Ida Pierelotkin i wielu innych. A Wy co o tym myślicie?

Podsumowując, ja raczej już po powieści tej autorki nie sięgnę, bo szkoda mi na nie czasu, ale jeśli szukacie czegoś bardzo lekkiego, na leniwy wieczór, aby posiedzieć sobie na kanapie i poczytać, to myślę, że ta pozycja będzie na to odpowiednia.

Ocena: 4/10


czwartek, 9 stycznia 2014

Marcin Baraniecki - Książęta Highway'u

Autor: Marcin Baraniecki
Tytuł: Książęta Highway'u
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 462
Rok wydania: 2013














Marcin Baraniecki już od ponad trzydziestu lat jest zapalonym truckerem - kierowcą wielkiej ciężarówki. Mieszka w Kanadzie, gdzie jest także redaktorem naczelnym magazynu "Truck'N'Roll" wydawanego w Ontario. W swej książce wspomina początki życia na obczyźnie.

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy to fakt, iż główny bohater, narrator i autor to jedna i ta sama osoba. Marcin Baraniecki w bardzo obrazowy sposób opowiada o truckingu, o tym, że jest to naprawdę ciężki kawałek chleba. Możemy także poznać historie lub pewne epizody z życia jego znajomych, głównie Polaków, którzy tak jak on w ciężkich dla Polski czasach wyemigrowali, aby spełnił się ich "American dream", choć w tym przypadku lepiej pasowałoby określenie "Canadian dream".

Akcja powieści dzieje się w drugiej połowie lat 80-tych i początkach 90-tych. Oprócz tego autor niejednokrotnie wspomina lata młodości spędzone w Warszawie. Zarówno w Polsce jak i w Kanadzie spotkał na swojej drodze wielu ludzi, a poprzez to ogromną ilość przeróżnych historii z życia, czasów II Wojny Światowej, zasłyszanych opowieści, które często dochodziły do niego pocztą pantoflową czyli ten znajomy powiedział temu i tak dalej.

W przypadku tej książki raczej nie można mówić o wartkiej, porywającej akcji, ale czytało mi się ją lekko, a fabuła nie nudziła mnie. Ma ona w sobie coś magicznego, może za sprawą tych pojawiających się praktycznie w każdym rozdziale historii. Jedną z moich ulubionych jest ta o Diable z Labradoru. Zanim zaczęłam czytać tę powieść, bałam się, że będzie naszpikowana opisami budowy ciężarówek i innymi bardziej technicznymi rzeczami, ale na szczęście nie. Myślę, że znudziłoby to wiele osób, szczególnie kobiet. Moją inną obawą było to, iż książka ta będzie adresowana tylko do mężczyzn. Co prawda, pokazuje typowo męski świat, w którym niewiele kobiet dałoby sobie radę, ale opisane zostało to z taką lekkością, humorem, że powstała świetna powieść obyczajowa.

"Były dni, że wyrzekał, klął i przysięgał, że rzuci to wszystko i otworzy sklep albo pizzerię - ale ostatecznie nigdy tego nie robił. Rozłąka z domem dawała mu się we znaki. Być może wszystkiemu winne były te kanadyjskie odległości. To nie to, co w Polsce, którą na dobrą sprawę można przejechać w jeden dzień - i to w najszerszym miejscu. Tu, w Kanadzie, wszystko mierzyło się na dni, tygodnie i tysiące mil."

Autor ma bardzo ciekawy styl, czytając miałam wrażenie, że siedzę z nim w barze i opowiada mi po prostu przeżycia - swoje i jego znajomych. Czułam, jakbym była jego koleżanką, gdyż zwraca się do czytelnika w luźny, bezpośredni sposób (może nie per "ty", ale tak, jakbyśmy się już znali). Dzięki temu między autorem a odbiorcą jego słów zawiązuje się przyjacielska relacja, czułam, że Marcin Baraniecki, to "swój chłop", a nie jakiś wyfiokowany niedostępny pisarz.

Podczas lektury można dojść do wniosku, zresztą nie raz, nie dwa wspomina o tym autor, że trucking nie jest dla każdego. Nie chodzi mi tu o płeć, ale o posiadanie umiejętności radzenia sobie w podbramkowych sytuacjach, bycia twardym. To zawód wymagający wielu poświęceń - ci ludzie są z dala od rodziny, co często kończy się jej rozpadem, pracują bardzo ciężko po wiele godzin, w różnej pogodzie, w stresie i napięciu. Myślę, że trzeba mieć w sobie wielkiego ducha walki i opór, aby móc wykonywać tę pracę.

"Żeby być truckerem, trzeba przede wszystkim BYĆ w truckingu, a to znaczy o wiele, wiele więcej niż mała plastikowa karta z literami AZ. To BYĆ, to znaczy myśleć po truckersku. Trucking bowiem to nie tylko praca. To pewien specjalny sposób postępowania, styl życia, którego nie można się nauczyć na żadnych kursach."

Książęta Highway'u to powieść obyczajowa, dobra dla tych, którzy lubią czytać o zmaganiu się z codziennymi problemami. Jeśli lubicie ten gatunek lub chcecie poszerzyć swoje "gatunkowe" horyzonty, to zwróćcie uwagę na książkę Marcina Baranieckiego. Mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła, bo nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Myślę, że gdybym zobaczyła ją gdzieś w bibliotece czy w księgarni, nie sięgnęłabym po nią, a szkoda, bo styl autora i fabuła są bardzo interesujące. Na koniec tylko chciałabym przyczepić się do jednej rzeczy: mianowicie autor przez dużą część swojej opowieści skupiał się na historii Antka, ale jej nie zakończył, przynajmniej ja mam takie wrażenie. Czytałam o jego przeżyciach przez jakieś 300 stron, a tu nagle autor urywa jego wątek powracając już pod sam koniec książki, ale to i tak tylko na chwilę. Jestem bardzo ciekawa jak potoczyło się jego życie. Najprawdopodobniej ten "zabieg" został wykonany specjalnie, ale i tak chciałabym wiedzieć;)

Mam nadzieję, że zachęciłam chociaż część z Was do zwrócenia uwagi na Książęta Highway'u, bo być może mielibyście do niej takie samo podejście jak ja, przeczuwająca średnią pozycję. Na szczęście, czasem intuicja okazuje się złudna i można odnaleźć prawdziwe perełki w naszej rodzimej literaturze.

Ocena: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Suzanne Collins - Kosogłos

Autor: Suzanne Collins
Tytuł: Kosogłos
Oryginalny tytuł: Mockingjay
Seria: Igrzyska śmierci tom 3
Wydawnictwo:  Media Rodzina
Liczba stron: 373
Rok wydania: 2010












Po megabombowym zakończeniu W pierścieniu ognia i po ogromnych emocjach związanych z obejrzeniem rewelacyjnej ekranizacji, na którą wybrałam się do kina bodajże dzień po zakończeniu lektury, nie mogłam wytrzymać i szybko zabrałam się za czytanie Kosogłosa. Byłam arcyciekawa, jak zakończy się ta trylogia, kogo wybierze Katniss i czy rzeczywiście jest to najsłabsza część.

Katniss przebywa wraz z rodziną w Trzynastym Dystrykcie. Peeta został porwany przez Kapitol i prawdopodobnie jest torturowany. Dziewczyna obwinia się za całą zaistniałą sytuację, ale postanawia być Kosogłosem czyli symbolem rebelii. W prawie wszystkich dystryktach panują powstańcze nastroje, ludzie walczą o swoje prawa i o wolność. Także Trzynasty Dystrykt oraz mieszkańcy Dwunastego przygotowują się do ostatecznej walki.

Autorka skupiła się tu na opisach działań wojennych. Wydawać by się mogło, że po tym wszystkim, co działo się na arenie brutalniej być nie może. Ale może być. Wojna jest o wiele bardziej okrutna i pochłania o wiele więcej ofiar. W Kosogłosie towarzyszy nam dużo przelewającej się krwi i śmierci, a także nieustannego strachu o życie własne i najbliższych.

" - Gdy przebywasz na arenie, reszta świata staje się bardzo odległa. Wszyscy ukochani ludzie i ulubione przedmioty, a także to, na czym nam zależy, przestaje istnieć. Ostateczną rzeczywistością staje się różowe niebo, potwory w dżungli oraz trybuci łaknący twojej krwi. Nie ma znaczenia, jak człowiek się czuje, po prostu trzeba zabijać, bo na arenie ma się tylko jedno życzenie i trzeba za nie słono zapłacić.
  - Życiem.
  - Och, skąd, to kosztuje znacznie więcej niż życie. Mordowanie niewinnych ludzi? Żeby to robić, trzeba poświęcić, wszystko, czym się jest."

Bohaterowie są poważniejsi, można powiedzieć dojrzalsi. Mam tu na myśli bohaterów, których znamy z poprzednich części. Wszystkie te okropne rzeczy, które im się przytrafiły ukształtowały ich, ale jednocześnie zabrały beztroskę i radość życia. Bardzo mi się podobało to, że w tej części jest więcej Gale'a i Prim, bo w poprzednich, mimo iż są bardzo ważni, pojawiali się stosunkowo rzadko, raczej we wspomnieniach Katniss. Z drugiej strony nie podobało mi się przekształcenie Finnicka w osobę załamaną psychicznie, wolałam go jako odważnego, nieokrzesanego, walecznego, zabawnego chłopaka z drugiej części. W tej natomiast jakoś stracił całą swoją osobowość.

Wydawać by się mogło, że Katniss wreszcie może decydować sama o sobie, podejmować samodzielne decyzje. Ale nie, choć teraz nie jest pionkiem w grze Kapitolu, to stała się nim w momencie gdy zdecydowała się być Kosogłosem. Musi tańczyć tak, jak jej zagrają, w przeciwnym razie poniesie konsekwencje swoich czynów.

Akcja jest wartka, czasem zwalnia, ale za chwilę znowu przyspiesza i nie da się oderwać od czytania. Zgadzam się z powszechną opinią, że jest to najsłabsza część z całej trylogii, może dlatego, że nie było tu stałego elementu czyli Głodowych Igrzysk, areny? Zakończenie w kilku sprawach zaskoczyło mnie, do kilku rzeczy mogłabym się przyczepić, ale w ostatecznym rozrachunku podobało mi się.

Żałuję, że to ostatnia część trylogii, bo naprawdę bardzo polubiłam ten świat, bohaterów i całą historię. Z drugiej strony jednak dobrze, że to już koniec, bo niestety autorka ma tendencję spadkową, więc nie wiem, jak odebrałabym kolejne części. To jedna z moich ulubionych serii i gorąco chciałabym ją Wam polecić, jeśli zastanawiacie się, czy warto ją przeczytać, to mówię, że warto:) Z pewnością kiedyś do niej powrócę, a teraz pozostaje mi tylko czekać na ekranizację Kosogłosa.

Ocena: 9/10


Igrzyska śmierci:

czwartek, 2 stycznia 2014

Podsumowanie 2013 roku :)


Cześć! Mam nadzieję, że dobrze rozpoczęliście Nowy Rok. Ja niezbyt dobrze, bo się rozchorowałam;( Pewnie znudziliście się już czytaniem podsumowań minionego roku, co? Dlatego zastanawiałam się, czy warto je robić. Stwierdziłam, że warto i że zrobię je dla siebie, bo fajnie będzie na nie za jakiś czas zerknąć;)













Uważam, że rok 2013 był dobry pd względem przeczytanych książek, ich liczba wynosi 68. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, nie oceniam tego w kategoriach dużo/mało, bo czytałam wtedy kiedy miałam na to ochotę;) Zdecydowanie najlepszymi książkami, z tych które przeczytałam w 2013 roku są: "Miasto kości", "Miasto popiołów", "Magiczna gondola", "Geneza", "Delirium", "Kwiaty na poddaszu", "Gwiazd naszych wina", "Kamieniarz", "Ofiara losu", "Sekret Julii", "Krąg", "Ogień", "Magiczne lata" i "W pierścieniu ognia".

Niestety trafiło mi się kilka gniotów, na szczęście nie było ich dużo, głównie to lektury: "Omyłka", "Księga Wszystkich Dusz. Czarownica" i "Ludzie bezdomni". 

Przez ten rok mój blog bardzo się rozwinął, nawiązałam kilkanaście współprac recenzenckich, założyłam konto na Facebooku klik!, Bloglovinie, Google +, a jest Was ze mną aż 143 :) Przez ten rok umieściłam 124 posty, w tym 79 recenzji.

Chciałabym bardzo podziękować, że za mną jesteście, bo gdyby nie Wy, na pewno nie miałabym zapału do prowadzenia bloga, niedługo będą jego drugie urodziny, nie mogę uwierzyć, że tak szybko ten czas zleciał:)

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
Karolina