sobota, 11 maja 2013

Deborah Harkness - Księga Wszystkich Dusz. Czarownica

Autor: Deborah Harkness
Tytuł: Czarownica
Seria: Księga Wszystkich Dusz
Oryginalny tytuł: A Discovery of Witches
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 447
Rok wydania: 2011
Stosik: 1/2013











Gdy wzięłam Księgę Wszystkich Dusz do ręki i przeczytałam z tyłu okładki, jak genialne dzieło właśnie trzymam, poczułam, że za chwilę doświadczę jednego z moich ulubionych uczuć: ciekawości co będzie dalej, pędu akcji czy świetnie wykreowanych bohaterów. Porównywana jest do światowych bestsellerów takich jak Kod Leonarda da Vinci, Zmierzch, Harry Potter czy Cień wiatru. Czy rzeczywiście zasługuje na to, aby znaleźć się w gronie najlepszych serii ostatnich lat? O tym już za moment.

Deborah Harkness to profesor historii na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, członkini elitarnych towarzystw naukowych. Główna bohaterka powieści, Diana Bishop, także jest profesorem historii, lubuje się w alchemii, stara się odkryć, jak to tak naprawdę z nią było. Całe dnie spędza w Bibliotece Bodlejańskiej w Oksfordzie studiując stare księgi i manuskrypty. To bardzo rzeczowa kobieta, można nawet uznać ją za pracoholiczkę, choć dla wielu może być po prostu zamiłowaną w tym, co robi. W życiu kieruje się rozsądkiem. Spowodowane jest to między innymi jej historią z przeszłości. Jest ona bowiem ostatnią przedstawicielką rodu Bishopów - legendarnych czarownic, które mają bardzo wysoki status wśród innych czarownic, których w świecie wbrew pozorom nie brakuje. Gdy miała 7 lat, jej rodzice zginęli w Afryce w niewyjaśnionych okolicznościach i od tamtej pory Diana odcina się od magii, wykorzystując ją tylko w kryzysowych sytuacjach.

Po wielu latach intensywnej nauki osiągnęła tytuł profesora, choć jest jeszcze bardzo młoda. Udowodniła przede wszystkim sobie, że dzięki ciężkiej pracy można osiągnąć wszystko. Odgrodziła się od przeszłości swojego rodu i teraz nawet historycy zajmujący się dawną Ameryką nie kojarzą jej z pierwszą kobietą, która w końcu XVII wieku została stracona w Salem za uprawianie czarów.

Tak więc Diana Bishop to przede wszystkim kobieta niezależna, poświęcająca całe swoje życie pracy. I to w pracy, a konkretnie we wspomnianej przeze mnie wcześniej Bibliotece Bodlejańskiej spotyka Matthew Clairmonta - profesora biochemii i neurologii, wampira. To, że jest przedstawicielem innego typu stworzeń, od razu dyskwalifikuje ich wzajemne kontakty, ale bohaterów łączy nić sympatii i coraz częściej się ze sobą spotykają. Diana odkrywa tajemniczy manuskrypt, odpieczętowuje go i ściąga na siebie uwagę innych stworzeń. Zaczynają się nią interesować, a nawet grozić. Dlaczego? W manuskrypcie tym najprawdopodobniej jest zawarta tajemnica ich pochodzenia, której jak do tej pory, nikt nie odkrył.

W powieści nie brakuje różnorodności stworzeń. Mamy tu zarówno czarownice, wampiry, ale również ludzi czy demony. Tak więc autorka skupiła się na wszystkich typach na raz. Jeśli chodzi o sylwetki nadprzyrodzonych istot, to Deborah Harkness nie popisała się - mają typowe cechy, o których czytaliśmy już w innych książkach, niczym szczególnym się nie wyróżniają. Zawsze lubię czytać o pochodzeniu np. wampirów w powieściach, o ich zdolnościach, a tutaj nie poczułam żadnego zaskoczenia - jednym słowem wszystko gdzieś już było.

Również sama fabuła nie jest jakoś specjalnie ciekawa, akcja toczy się bardzo powoli, właściwie mogę powiedzieć, że nic się nie dzieje. Gdybym chciała, to całą tę powieść mogłabym w kilku zdaniach tutaj opisać i, gdybyście zechcieli się z nią zapoznać, to zaoszczędzilibyście czas i mogli przejść od razu do kontynuacji. Podczas lektury cały czas miałam wrażenie, że gdzieś już to czytałam, tak więc powieść nie wnosi niczego nowego, świeżego.

Bohaterowie także są płytcy, nijacy i zwyczajnie nudni. Nie ma w nich nic ciekawego. Diana ciągle mnie drażniła, bo kreowana była na osobę dorosłą, dojrzałą emocjonalnie, a momentami zachowywała się jak rozkapryszona nastolatka. Na dodatek przez trzy czwarte książki była zmęczona i gdy miało się już coś wydarzyć to zwyczajnie zasypiała i budziła się po kilku godzinach. Naprawdę, to nie jest żadna hiperbola, po prostu ciągle chciało się jej spać. Rozumiem, bohaterowie to żywe istoty potrzebujące snu, ale ja nie mam ochoty czytać w kółko o tym, że ktoś jest senny. Gdy nie chciało się jej spać, to myślała o dwóch rzeczach: o Matthew lub o tym, iż nie chce używać swoich mocy.

Matthew był odrobinkę lepszy, choć też mam mu wiele do zarzucenia. Odebrałam go jako osobę lekko zadufaną w sobie, a to, że znał WSZYSTKIE osobistości, które przysłużyły się światu dzięki swym naukowym odkryciom, takie jak Newton czy Darwin, totalnie mnie załamało. No już bardziej idealny być nie może! Na dodatek on przecież przyjaźnił się z nimi wszystkimi, no po prostu miodzio.

Tak więc nie polecam Wam tej powieści, sama na pewno nie sięgnę po kolejne części. Czytałam ją prawie miesiąc, z krótką przerwą na inną książkę, co po prostu jest u mnie jakimś ewenementem, bo tylko lektury szkolne czytam tak długo. Nie miałam w ogóle chęci na jej czytanie i drugą połowę wymęczyłam już w ciągu kilku ostatnich dni kwietnia. Jakoś nie mogłam jej przerwać i stwierdziłam, że już doczytam.

Porównywanie tej powieści do takich dzieł jak Kod Leonarda da Vinci, Zmierzch, Harry Potter czy Cień wiatru to moim zdaniem obraza dla ich autorów. Być może te tytuły znalazły się na okładce, bo autorka zwyczajnie pościągała z nich niektóre elementy, połączyła w całość i wyszła z tego Księga Wszystkich Dusz. Nie mam niestety porównania, bo nie czytałam wszystkich książek, o których wspomniałam, ale być może moja hipoteza jest prawdziwa. Żałuję także, że Deborah Harkness wplotła znikome ilości wiedzy merytorycznej z zakresu historii, choć jest przecież profesorem. O wiele bardziej lubię uczyć się historii poprzez czytanie tego co mnie interesuje, aniżeli wkuwanie na pamięć mnóstwa bzdurnych regułek.

Ocena: 4/10


Seria Księga Wszystkich Dusz:
Czarownica ׀ Tajemnica ׀ Wędrówka ׀ Powrót

12 komentarzy:

  1. Uu... mnie natomiast się ta seria bardzo podoba, ale ja kocham motyw czarownic, wszędzie! Poza tym jakoś po prostu wczułam się w nią i złego słowa nie powiem. Ale to jednak kwestia gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także lubię czarownice, jednak ta książka po prostu jakoś mi nie podeszła... ;(

      Usuń
  2. Wypożyczyłam z biblioteki pełna podekscytowania, a dostało mi się jedynie rozczarowanie... Po setnej stronie poddałam się, ta książka okazała się nudna jak flaki z olejem. Za mało mam wolnego czasu, a za dużo dobrych książek, żeby tracić czas na takie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czułam się dokładnie tak samo, jednak coś nie pozwalało mi jej dokończyć, ale (z wielkim trudem) się udało:)

      Usuń
  3. Czytałam dość dawno, ale z tego co pamiętam to nie powaliła mnie ta lektura

    OdpowiedzUsuń
  4. Daruję sobie tę książkę, choć okładka przyciąga wzrok to jak widać treść nie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi koleżanka polecała, ale zaczynam poważnie rozważać, czy rzeczywiście jest warta uwagi. Zapraszam do mnie - www.recenzje-cherry.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od gustu:) Mi już chyba po prostu tego typu powieści się znudziły - do niedawna pełno takich było...

      Usuń

  6. Nie to raczej książka nie dla mnie:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To mnie nie pocieszyłaś, bo całą serię mam :) Chociaż czytałam również pozytywne recenzje, więc może nic straconego :D Aczkolwiek, ponoć kolejne tomy lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ta seria przypadnie Ci do gustu, jednak ja już sobie odpuszczę kolejne tomy, mam co czytać;)

      Usuń