piątek, 19 grudnia 2014

Piper Kerman - Dziewczyny z Danbury. Orange is a new black

Autor: Piper Kerman
Tytuł: Dziewczyny z Danbury. Orange is a new black
Oryginalny tytuł: Orange is a new black
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 357
Rok wydania: 2013


Piper Kerman to autorka a zarazem główna bohaterka i narratorka powieści Dziewczyny z Danbury. Opowiada w niej o tym, jak pewnego dnia jej życie za sprawą błędu z przeszłości obróciło się o 180 stopni i szczęśliwa, posiadająca dobrą pracę i wspaniałego faceta kobieta z klasy średniej trafia za kratki. Dla mnie okładka okazała się złudna - sądziłam, że trzymam w ręku powieść lekką, w sam raz na podróż, napisaną bardzo prostym językiem i z dużym poczuciem humoru. Prawda wygląda jednak nieco inaczej. Chcecie się przekonać o czym jest tak naprawdę? 

Piper jako młoda kobieta z własnej głupoty i chęci przeżycia czegoś niezwykłego i jednocześnie nielegalnego wplątała się w grupę osób importujących do Stanów Zjednoczonych narkotyki. Głównie towarzyszyła swojej przyjaciółce w podróżach po pięknych zakątkach świata, ale czasem również brała udział w niewielkich przeszmuglowywaniach. Po pewnym czasie zakończyła te niecne postępki i powróciła na stałe do USA, znalazła pracę, zakochała się i dawno zapomniała o wybrykach z przeszłości. Przeszłość jednak dopomniała się o swoje i pewnego dnia u progu jej domu stanęli agenci federalni z informacją, iż zostaje aresztowana. Od tej pory musiała zmienić swą codzienność i odpowiedzieć za swoje czyny. 

Od chwili, w której Piper odwiedzili federalni, kobieta musiała zdefiniować swoje priorytety. Od teraz jedynym jej celem było uzyskanie jak najmniejszego wyroku i jak najszybsza aklimatyzacja w więzieniu. Trafiła do Danbury - więzienia dla kobiet o obniżonym rygorze, gdzie spotkała kobiety, które trafiły tam za podobne przestępstwa. Nie było tam pań skazanych za morderstwa czy inne "ciężkie" przestępstwa. Codziennie spotykała walczące o każdy dzień i czekające na koniec wyroku "dziewczyny", które miały facetów, dzieci a nie raz wnuki. Pochodziły z różnych klas społecznych, były przedstawicielkami różnych państw i ras, ale wszystkie łączyło to, iż były kobietami. Życie w więzieniu o obniżonym rygorze nie wyglądało tak, jak często widzimy w filmach czy po prostu mamy takie wyobrażenie. Zadziwiające jest to, że mimo przeciwności losu bohaterki (których portrety powstały na bazie prawdziwych cech charakteru i wydarzeń) potrafiły cieszyć się drobnymi rzeczami, przyjaźniły się, a nawet tworzyły jedną dużą rodzinę.

"Niektórym w więzieniu było chyba za dobrze, za bardzo przyzwyczajały się do życia za kratami. Wydawało się, że zapomniały już o świecie, który istniał na zewnątrz. Starasz się dostosować i zaaklimatyzować, ale musisz być każdego dnia gotowa na powrót do domu. Prawda jest taka, że więzienie i jego mieszkańcy wypełniają twoje myśli i trudno jest przypomnieć sobie, jak to jest być wolnym, nawet po kilku krótkich miesiącach." [s.150]

Autorka bez owijania w bawełnę przedstawia realia życia w więzieniu. Nie chcę powiedzieć, że przedstawiła to miejsce jako raj, gdzie wszyscy się kochają i są dla siebie życzliwi. Ludzie są różni, wiadomo, więc różne sytuacje, często przykre, miały miejsce. Najwięcej jednak do zarzucenia ma systemowi więziennictwa, który często krytykuje na łamach swojej powieści. Mówi o wykorzystywaniu seksualnym więźniarek przez pracowników, o lenistwie i chaosie wśród naczelników więzienia i strażników, o tym, że kobiety nie są należycie przygotowywane do życia na wolności, nie dostają informacji, jak poradzić sobie z codziennością, jak znaleźć pracę i mieszkanie i przez to często powracają do starych sposobów zarabiania pieniędzy, bo tylko takie znają, a w efekcie ponownie wracają do więzienia. Kobiety te w większości przypadku nie są w takiej sytuacji jak Kerman - nie czeka na nich dom i pracodawcy z wyciągniętymi w dłoniach umowami.

Piper Kerman to twarda babka - w więzieniu nie miała czasu na użalanie się nad sobą, musiała brać się w garść i żyć z dnia na dzień. I w takim właśnie stylu napisana jest ta powieść - nie mamy tu stron zapełnionych żalami i zrzucaniem winy na wszystko, tylko nie na siebie. Autorka zdaje sobie sprawę, że popełniła błąd, za który musi zapłacić cenę. Wiadomo, zdarzały się jej gorsze chwile, w których miała wszystkiego dość i chciała jak najszybciej wracać do domu, ale nie była mazgajem. Opisała swoje losy i historie mnóstwa kobiet z pełną świadomością tego, iż wystawia się na widok publiczny. Ogromnym wsparciem była dla niej rodzina i narzeczony - bardzo często wspomina o tym, że najbliżsi i przyjaciele się od niej nie odwrócili, co bardzo wiele dla niej znaczyło.

"Nie można wierzyć w to, co system więzienny - personel, zasady, a nawet niektóre współwięźniarki - chce, abyś myślała o sobie: że jesteś najgorsza. Kiedy zdecydujesz się zrobić inaczej, kiedy zachowujesz się jak osoba godna szacunku, czasami i system traktuje cię tak samo." [s. 324]

Dziewczyny z Danbury. Orange is a new black czytało mi się przyjemnie głównie dzięki stylowi autorki. Nie pisze prostackim językiem, nie wywyższa się, choć widać, że cała relacja jest przedstawiona z subiektywnego punktu widzenia. Powieść ta kojarzy mi się nieco ze Służącymi, w obydwu pokazana jest siła i determinacja kobiet. Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądał system więziennictwa w Stanach Zjednoczonych na początku XXI wieku a do tego lubicie pozycje o odważnych i silnych kobietach, to Dziewczyny z Danbury będą odpowiednim wyborem.

6 komentarzy:

  1. Jak na razie spotkałam się z opinią o serialu :) Książka wydaje się być ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym obejrzeć serial, ale najpierw książka :) Mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja pierwsza reakcja po przeczytaniu Twojej recenzji: Muszę to przeczytać! :D

    Pozdrawiam,
    Alpaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że wywołała taką reakcję :)

      Usuń
  4. Książki jeszcze nie czytałam, ale widziałam serial i bardzo, bardzo mi się podoba. :) Właśnie te bohaterki, ta różnorodność robią wrażenie.

    OdpowiedzUsuń