piątek, 27 marca 2015

Matthew Quick - Wybacz mi, Leonardzie

Autor: Matthew Quick 
Tytuł: Wybacz mi, Leonardzie
Oryginalny tytuł: Forgive me, Leonard Peacock
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 408
Rok wydania: 2014

Najbardziej popularną książką Matthew Quicka jest Poradnik pozytywnego myślenia, na podstawie której nakręcono film z Jennifer Lawrence i Bradley'em Cooperem w rolach głównych. Jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać, jak i pozostałych powieści Quicka. Wybacz mi, Leonardzie było moim pierwszym spotkaniem z jego twórczością i mogę zaliczyć je do jak najbardziej udanych.

Leonard kończy właśnie osiemnaście lat. Nadchodzi dzień jego urodzin i chłopak postanawia go spędzić w osobliwy sposób - ma zamiar popełnić morderstwo, a następnie odebrać sobie życie. Ten fakt świadczy już o tym, że będziemy mieli do czynienia z niezwykłym bohaterem i niecodzienną historią. Tak więc Leonard, który jest jednocześnie narratorem swojej opowieści, zwracając się bezpośrednio do czytelnika przedstawia swój ostatni dzień życia oraz motywy nim kierujące.

Chłopak nie czuje się szczęśliwy, dnie spędza w większości samotnie, gdyż jego matka woli rozwijanie swej kariery i romansowanie niż opiekę nad synem i w domu pojawia się rzadko. Leonard uwielbia filmy z Bogartem w roli głównej i ogląda je wielokrotnie ze swym jedynym przyjacielem, sąsiadem Waltem - staruszkiem palącym jeden papieros za drugim, również potrzebującym towarzystwa. Obaj na tyle znają swoje ulubione produkcje, że rozmawiają ze sobą posługując się cytatami, co moim zdaniem jest godne pochwały. Poza tym nastolatek uwielbia jeździć metrem i obserwować dorosłych, utwierdzając się w przekonaniu, że... nie warto dorastać i że nie chce skończyć tak jak oni: zgorzkniali, niezadowoleni ze swojego życia, ale nie robiący nic by to zmienić.

"Wiem, że tak naprawdę zależy ci tylko na tym, by to wszystko się skończyło - że nie potrafisz dostrzec jakiejkolwiek nadziei w przyszłości, że świat sprawia wrażenie mrocznego i przerażającego. Może nawet masz rację, bo świat niewątpliwie potrafi być paskudnym miejscem."

Podczas lektury wielokrotnie nasuwało mi się na myśl pytanie: właściwie dlaczego bohater chce zabić swojego kolegę? Myślę, że w Waszych głowach również się ono pojawi. Autor nie odkrywa kart od razu, dopiero po pewnym czasie dowiadujemy się, co wydarzyło się w przeszłości, jakie okropne wydarzenia musiały mieć miejsce, aby ten młody człowiek zapragnął pozbawić kogoś życia.

Leonard uważany jest za dziwaka. Myślę, że w polskich realiach również miałby problemy w kontaktach z rówieśnikami. Chłopak ma duszę artysty, jest wrażliwy i o wiele dojrzalszy od swoich kolegów i koleżanek. Zauważa to, czego oni nie potrafią dostrzec, stawia wiele błyskotliwych pytań i posiada mnóstwo przemyśleń dotyczących otaczającej nas rzeczywistości. Gdy czytałam tę książkę, wielokrotnie zastanawiałam się, dlaczego nigdy wcześniej sama nie zadawałam sobie i innym takich pytań i nie miałam takich refleksji jak Leonard. Poza tym krytykuje on świat dorosłych, którzy zatracili gdzieś w sobie dziecięcą fantazję i radość na rzecz wiecznie niezadowolonej miny i myślenia tylko o sobie. Jedynymi osobami, z którymi posiada dobry kontakt jest wspomniany sąsiad Walt, który jest jednocześnie jego najlepszym przyjacielem (swoją drogą stanowią dość osobliwy duet) oraz nauczyciel Herr Silverman posiadający podobną osobowość do chłopaka, autentycznie troszczący się o dobro swoich uczniów, wykonujący swoją pracę z powołania, a sami wiemy, że takich pedagogów jest niestety bardzo mało w naszym społeczeństwie.

"Wydaje się, jakby wszyscy znani mi dorośli nienawidzili swojej pracy i swojego życia. Poza Waltem i Herr Silvermanem nie znam chyba nikogo po osiemnastym roku życia, komu śmierć nie przyniosłaby ulgi. " 

Wybacz mi, Leonardzie to powieść w stylu Johna Greena - mamy tu do czynienia z postacią specyficzną, ale dającą się lubić już od pierwszych stron. Ironiczne poczucie humoru i niezwykła osobowość łączą się w zapadającego w pamięci na długo bohatera. Nie mogę nie wspomnieć o przypisach, które momentami zajmują całą stronę i które pochodzą od... Leonarda, co moim zdaniem jest genialnym pomysłem - fabuła nie "zaśmieca" się zbędnymi na pozór fragmentami, a poza tym odnosi się wrażenie, że rzeczywiście czyta się zapiski człowieka z krwi i kości. Taki właśnie jest Leonard i cała ta powieść - prawdziwa, nie dająca o sobie zapomnieć i przekonująca, że książka nie musi być pełna magicznych istot, aby przyciągnąć młodych (i nie tylko) czytelników, że dzięki autentycznym bohaterom historia może obronić się sama.

7 komentarzy:

  1. W stylu Greena powiadasz, to z chęcią się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna mam ochotę na książki tego autora, ale zawsze stoją mi na drodze inne powieści. Muszę się w końcu zmobilizować i przeczytać jakąś książkę tego pisarza! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, to dobrze, że książka już czeka na półce :D Mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze ne czytałam żadnej książki Quicka, ale mam w planach zapoznanie się z jego twórczością :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie lektura tej książki zmiażdżyła

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio skończyłam "Niezbędnik obserwatorów gwiazd". I właśnie się przymierzam do zakupu "Wybacz mi, Leonardzie" - bardzo zainteresowała mnie ta książka, tym bardziej teraz, że jak sama napisałaś w recenzji ta książka ma ironiczne poczucie humoru i jest prawdziwa. ^^

    OdpowiedzUsuń