niedziela, 22 lutego 2015

Kilka słów o... filmach #1


Kilka słów o... to notki na tematy okołoksiążkowe, zbiorcze recenzje książek i filmów - jednym słowem moje pisemne monologi o tym, co akurat wpadnie mi do głowy. Dziś pogadam sobie troszeczkę o filmach, które ostatnio miałam okazję obejrzeć. Nie będą długie recenzje, lecz (jak w tytule) kilka słów o tym, co mi się w nich podobało a co nie :)


Rodzinne rewolucje - Blended (2014)
Po katastrofalnej randce w ciemno samotni rodzice, Lauren (Barrymore) i Jim (Sandler) zgadzają się tylko co do jednego – nie chcą się już nigdy więcej widzieć. Kiedy jednak każde z nich postanawia wyjechać na niezapomniane wakacje z dziećmi, okazuje się, że przez tydzień będą skazani na swoje towarzystwo w luksusowym afrykańskim kurorcie.













Duet Sandler-Barrymore znam już z komedii 50 pierwszych randek i choć nie przepadam za obsadzaniem głównych ról tymi samymi aktorami, to tu w ogóle mi to nie przeszkadzało. Widać, że tym aktorom dobrze się współpracuje i dzięki temu film zyskuje na wartości. Lubię komedie romantyczne i mimo, że wiedziałam od początku jak się skończy to myślę, że zasługuje na uwagę. To jeden z lepszych filmów tego gatunku jaki oglądałam w ostatnim czasie, ponieważ nie skupia się tylko i wyłącznie na relacji głównych bohaterów, ale jest również zabawny! Można się na nim pośmiać i pooglądać przepiękne widoki. Rzeczą, która bardzo mi się spodobała było dopasowywanie muzyki do nastroju bohaterów.
Ocena: 8/10



27 sukienek - 27 dresses (2008)
27 sukienek w szafie Jane. 27 ślubów i wesel. Bycie druhną dla 27 par. Oto życie Jane. Pewnego dnia złośliwy dziennikarz, Kevin, postanawia napisać artykuł o jej "weselnym" życiu ośmieszając to, w co wierzy Jane. Dodatkowo, w tym samym czasie, przyjeżdża jej siostra, Tess - i od razu rozkochuje w sobie szefa Jane. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że Jane kocha się w George'u. Kiedy Tess prosi ją o zaplanowanie ślubu, cierpliwość Jane się kończy. Jej, do tej pory skrywane, uczucia zaskakują wszystkich. I być może doprowadzą do wielkich zmian w jej życiu...









Film ten chciałam obejrzeć już od kilku lat i któregoś wieczoru wreszcie go włączyłam. Niestety nie przypadł mi do gustu. Główna bohaterka ciągle mnie irytowała. To biedulka, która całe życie pomaga innym nie myśląc o sobie. Przez większość filmu cierpi, bo jej siostra wychodzi za mąż za mężczyznę, którego kocha ona. Dziennikarz też nie był ani zabawny ani ciekawy. Nie czułam sympatii do bohaterów. Lubię komedie romantyczne, ale ta była schematyczna i ckliwa aż do bólu. Poza tym w nazwie "komedia romantyczna" mamy też człon "komedia" a tu zabawne było jedynie to, co Jane zrobiła na koniec z sukienkami. Nie czułam iskrzenia między bohaterami, przez cały czas miałam wrażenie, że są tylko znajomymi, a przecież chodzi o to by widz poczuł to zauroczenie, które wytwarza się między filmową parą. Plusem jest Katherine Heigl, którą lubię za naturalność.
Ocena: 4/10




Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1 - The Hunger Games: Mockingjay Part 1 (2014)
Trzecia część "Igrzysk śmierci", jednego z największych kinowych hitów ostatnich lat i nowej, wielkiej popkulturowej sagi. W imponującej obsadzie znaleźli się nagrodzeni Oscarami Jennifer Lawrence i Phillip Seymour, a także Donald Sutherland. Po raz pierwszy w „Igrzyskach śmierci”, w jednej z kluczowych ról, zobaczymy Julianne Moore. Katniss wraz z matką i siostrą mieszka w legendarnym, podziemnym dystrykcie trzynastym, który, wbrew kłamliwej propagandzie, przetrwał zemstę Kapitolu. Z nowymi przywódcami na czele, rebelianci przygotowują się do rozprawy z dyktatorską władzą. Katniss, mimo początkowych wahań, zgadza się wziąć udział w walce. Staje się symbolem oporu przeciw tyranii prezydenta Snowa. 




Nikogo chyba nie zdziwię, jeśli powiem, że była to najbardziej wyczekiwana przeze mnie premiera kinowa minionego roku. Byłam pod wrażeniem ekranizacji W pierścieniu ognia i liczyłam na powtórkę z rozrywki. Ogromnym jej plusem jest to, iż świetnie oddaje zarówno klimat powieści jak i jej fabułę. Film Kosogłos moim zdaniem był nieco słabszy od poprzednika, ale cieszę się, że go obejrzałam i na 100% wybiorę się na część 2. 
Ocena: 8/10

Sprawa dla dwojga - Je fais le mort (2013)
Francois Damiens i Geraldine Nakache, w komedii o niespełnionym i  wyjątkowo uciążliwym we współpracy aktorze, który na potrzeby rekonstrukcji sceny przestępstwa musi wcielić się w rolę nieboszczyka. Jean Renault (Francois Damiens), aktor o przebrzmiałej sławie, niefortunnym nazwisku, fatalnej reputacji koszmarnego szczególarza i z pustym kontem bankowym dostaje ostatnią szansę - angaż jako asystent w kryminalnej sprawie, prowadzonej przez świeżo upieczoną panią prokurator (Géraldine Nakache). Nietypowa rola wydaje się dość prosta – ma odgrywać nieboszczyka w rekonstrukcji sceny zabójstwa. Jednak współpraca z panią prokurator iskrzy od samego początku, bo nawet w niemej roli Jean ma bardzo dużo do powiedzenia i ingeruje w najdrobniejszy element śledztwa.



Po obejrzeniu Nietykalnych - moim zdaniem genialnego francuskiego filmu z zabawnymi momentami, które nie polegały na sytuacjach typu przewrócenie się na skórce od banana, miałam nadzieję na kolejną świetną produkcję, gdyż rzadko sięgam po francuskie kino. Sprawa dla dwojga niestety nie umywa się do mojego ulubieńca. W drugiej połowie akcja się rozkręca, mamy tu wątek kryminalny, a wiecie, że ten gatunek uwielbiam, więc czułam się jak ryba w wodzie typując mordercę. W pewnym momencie intuicja podpowiedziała mi, kto nim moze być i tak też się okazało, więc specjalnego zaskoczenia nie doświadczyłam. Para głównych bohaterów jakoś mi do siebie nie pasowała, miałam wrażenie, że kto jak kto, ale oni w życiu nie powinni się zaprzyjaźnić czy w sobie zakochać. Nieco się na tym filmie rozczarowałam, uważam że jest on takim sobie średniakiem, choć za najzabawniejsze uważam to, iż główny bohater ma na nazwisko Renault, które fonetycznie wymawia się jak Reno, przez co niejednokrotnie mylono go z popularnym aktorem, co nie było dla niego zbyt przyjemne, zważywszy na to, iż sam grał najwyżej w reklamach środka na przeczyszczenie.
Ocena: 6/10



9 komentarzy:

  1. "Kosogłosa" oglądałam dosłownie kilka dni temu :) i tak jak dwie pierwsze części szalenie mi się podobały, tak trzecia najmniej. Ponieważ film jest taki ciemny, mroczny, większość filmu w ciemnościach... jest to zrozumiałe ponieważ akcja toczy się w podziemnym dystrykcie, ale jednak męczy mnie to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "27 sukienek" to jednak z lepszych komedii romantycznych, a "Kosogłos" bardzo mi się podobał, tak jak zresztą inne części ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 27 sukienek- bardzo lubię ten film :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że co do tych filmów dużo zależy od gustu. Jeśli ktoś lubi komedie romantyczne, a nie lubi dystopii, to Twoje oceny 27 sukienek i Kosogłosa prawdopodobnie by się odwróciły. Mi 27 sukienek bardzo się podobało. Może tez ze względu na aktorów, których uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja uwielbiam komedie romantyczne :) Tylko ta po prostu nie przypadła mi do gustu :)

      Usuń
  5. oglądałam Rodzinne rewolucje, ale tylko ze względu na Adama Sandlera. Jak dla mnie wypadł kiepsko.
    obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałam oczywiście ekranizację 3 cz. Igrzysk (dobra była - wierna powieści i to najważniejsze, choć ja za trzecim tomem książki nie przepadam, tylko za ulubione uważam tomy I - II i to się przekłada na filmy) oraz "27 sukienek" ale widziałam go już tak dawno temu. Hit to jednak nie był.

    OdpowiedzUsuń
  7. 27 sukienek oglądałam już dawno, ale bardzo miło wspominam. Duet z Rodzinnych rewolucji uwielbiam, polecam Ci 50 pierwszych randek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Igrzyska śmierci chyba najbardziej mnie interesują.

    OdpowiedzUsuń