wtorek, 31 grudnia 2013

Bilans miesiąca - grudzień 2013




Witam Was cieplutko w ten ostatni dzień 2013 roku! Kreacje na Sylwestra gotowe? No, to teraz pozostaje tylko dobrze się bawić. Mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę, żeby rzucić okiem na moje podsumowanie grudnia, więc nie przedłużając, zaczynam!

Liczba przeczytanych książek: 4
Liczba przeczytanych stron: 1385
Średnia liczba stron dziennie: 44
Najczęściej czytana recenzja z dodanych w grudniu: Suzanne Collins "W pierścieniu ognia"
Najlepsza książka: "Kosogłos"
Najsłabsza książka: -
Dodane recenzje: 5 (w tym 1 zaległa)
Pełna lista przeczytanych: tutaj

Mam jeszcze kilka zaległych recenzji do opublikowania, ale lubię mieć kilka w zapasie;) Życzę Wam szampańskiego Sylwestra!

piątek, 27 grudnia 2013

Nicholas Sparks - List w butelce

Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: List w butelce
Oryginalny tytuł: Message in a bottle
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 327
Rok wydania: 2008













Nicholas Sparks to współczesny pisarz amerykański, którego książki ukazały się w 33 językach, w łącznym nakładzie ponad 40 milionów egzemplarzy. Serca czytelników podbił swoją pierwszą powieścią Pamiętnik. Kolejne plasowały się przez wiele miesięcy w czołówce światowych rankingów sprzedaży. Po twórczość Sparksa sięgają również twórcy filmowi. Wiele jego powieści doczekało się już ekranizacji.

Theresa Osborne to trzydziestosześcioletnia kobieta po przejściach. Kilka lat wcześniej rozwiodła się z mężem, który nie dotrzymywał wierności małżeńskiej. Teraz samodzielnie wychowuje dwunastoletniego syna Kevina, ma dobrze płatną pracę w gazecie, prowadzi nawet własną kolumnę z poradami i wydaje się, że po bolesnych wydarzeniach z przeszłości nie został nawet ślad. Nic bardziej mylnego. Kobieta jest bardzo samotna, brakuje jej miłości mężczyzny, poczucia bezpieczeństwa. Żyje w ciągłym biegu, bez chwili dla siebie, poświęcając się całkowicie synowi i pracy.

Za namową redaktor naczelnej gazety, a jednocześnie najlepszej przyjaciółki, Theresa postanawia skorzystać z urlopu, gdy Kevin spędza czas wolny z ojcem. Kobieta wybiera się do Cape Cod, gdzie może w spokoju odpocząć od życiowej bieganiny, wyciszyć się, poczytać, porozmyślać, pospacerować... Właśnie podczas jednego ze spacerów odkrywa coś wystającego z ziemi. To butelka, niezauważona przez nikogo, wydaje się wręcz, że czeka specjalnie na nią. W środku znajduje się przepełniony miłością, tęsknotą i bólem list mężczyzny do zmarłej żony. Theresa, zafascynowana i zauroczona tajemniczym autorem, odnajduje dwa kolejne listy dzięki kontaktom w pracy i po namowach przyjaciółki wyrusza na poszukiwania nieznajomego.

"Gdyby każdy, kto uważał, że mu się nie uda, nawet nie spróbował, to gdzie bylibyśmy dzisiaj?"

Jak się pewnie domyślacie, odnajduje Garretta, spotyka się z nim i zakochuje. Łączy ich ponadczasowe, nieziemskie uczucie, duchowe połączenie. Postanawiają spróbować bycia ze sobą. Nie wszystko układa się kolorowo. Problemem jest przede wszystkim odległość dzieląca kochanków - z Bostonu do Karoliny Północnej trzeba przebyć wiele mil. Czy ich miłość wytrzyma próbę czasu? Jak potoczy się ich znajomość?

List w butelce to druga książka Sparksa, jaką miałam okazję przeczytać. Poprzednią był jego debiut, czyli Pamiętnik. Po raz kolejny da się zauważyć niezwykły klimat, atmosferę, w jaką wprowadza nas autor. Myślę, że wierzy on w miłość nieśmiertelną, taką do końca świata, której nie może przerwać nawet śmierć. Te dwie książki, o których wspomniałam są do siebie bardzo podobne, dlatego nie sposób ich nie porównywać.

Powieść porusza problem miłości na odległość, bohaterów dzieli wiele kilometrów i zastanawiałam się, jak silne jest uczucie Theresy i Garretta, aby przetrwać próbę czasu. Które z nich porzuci swoje dotychczasowe życie i przeniesie się można by powiedzieć na drugi koniec świata?

" - Gdzie jesteś?
   - Siedzę na ganku i patrze, jak słońce wschodzi.
   - Jest pięknie?
   - Zawsze jest pięknie, ale dzisiejszego ranka nie sprawia mi to takiej radości jak zwykle.
   - Dlaczego?
   - Ponieważ nie ma cię przy mnie, by dzielić tę radość wspólnie."

Książka Sparksa to porządna dawka wiary w miłość. To nie jest kolejne romansidło lecz dzieło o uczuciu niezwykle dojrzałym. Obserwujemy, jak rodzi się, nabiera rozpędu; jesteśmy świadkami kryzysu, wątpliwości i wielu innych odczuć głównych bohaterów. Autor pozwala uwierzyć nam, że dla tej jedynej osoby warto poświęcić wszystko, całe swoje życie, bo rzeczy materialne przychodzą i odchodzą, a miłość? Miłość da nam szczęście, dzięki któremu będziemy zdolni pokonywać trudy życia.

Garretta i Theresę połączyła miłość jak z bajki, wręcz nieprawdopodobna, choć mocno chce się wierzyć w to, że jednak istnieje. Jeszcze zanim otworzyłam tę książkę i zaczęłam czytać pierwszą stronę, wydawało mi się, że wiem, jak się zakończy, choć pozory czasem mylą. Dlaczego jednak chciałam brnąć w nią dalej? Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że z ciekawości, zaintrygowania. Czy żałuję? Z pewnością nie, dlatego polecam ją wszystkim osobom, zarówno tym poszukującym jeszcze swojego Garretta lub Theresy, jak i tym, którzy już ich odnaleźli.

Ocena: 8/10

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt! :)



Kochani! Jestem ostatnio bardzo zabiegana, nie mam chwili na czytanie, z tego powodu bardzo ubolewam. Mój czas wypełnia sprzątanie, robienie łańcucha choinkowego, pieczenie, sprzątanie, pieczenie... Chciałabym jednak skorzystać z chwili wolnego i powiedzieć, że nie zapomniałam o Was;)

Chciałabym życzyć Wam moi drodzy szczęśliwych, spokojnych świąt Bożego Narodzenia. Pełnych rodzinnego ciepła, takich, które będziecie wspominać latami. Pod choinką samych świetnych prezentów, a w życiu wielu sukcesów, radości, uśmiechu, zapału i, jak to u moli książkowych bywa, tysiąca książek, samych godnych polecenia. Na tych kilka dni zapomnijcie o problemach i cieszcie się chwilą;) Jeśli czytacie te słowa już po wieczerzy wigilijnej, to mam nadzieję, że jedzenie smakowało, najedliście się do syta, a prezenty i atmosfera okazały się bombowe. Wesołych Świąt!

Całusy,
Karolina ♥

czwartek, 19 grudnia 2013

Suzanne Collins - W pierścieniu ognia

Autor: Suzanne Collins
Tytuł: W pierścieniu ognia
Seria: Igrzyska śmierci tom 2
Oryginalny tytuł: Catching Fire
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 359
Rok wydania: 2009












Ani autorki ani tej serii nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Znajduje się wśród najpopularniejszych i najbardziej poczytnych współczesnych książek razem z Harrym Potterem czy Zmierzchem. Pierwszą część czytałam prawie rok temu i tak naprawdę to film zobligował mnie do lektury tego tomu, ponieważ bardzo bardzo chciałam obejrzeć go w kinie, a u mnie istnieje zasada: najpierw film potem książka.

Pół roku po okrutnych Głodowych Igrzyskach Katniss i Peeta szykują się do Tournee Zwycięzców, podczas których zwiedzą każdy dystrykt. W ciągu kilkutygodniowej podróży zdają sobie sprawę, że w całym państwie panują powstańcze nastroje, a ludzie szykują się do rebelii. Zachowanie Katniss podczas igrzysk sprawiło, że zrozumieli iż Kapitol nie jest tak nieustraszony jak im się wydawało i że mają szansę wygrać walkę o lepszy byt.

Poza tym Katniss jest szantażowana przez prezydenta Snowa. Mężczyzna zastrasza ją, manipuluje i zniewala w sensie psychicznym. Wielkimi krokami zbliżają się także kolejne, tym razem jubileuszowe Głodowe Igrzyska. To już siedemdziesiąty piąty raz, gdy młodzi ludzie będą walczyć na śmierć i życie, by ludzie pamiętali, że władzy nie wolno się sprzeciwiać. Co ćwierćwiecze wymyślane są nietypowe zasady, by świętować Ćwierćwiecze Poskromienia. W pięćdziesiątą rocznicę była to podwojona liczba trybutów. Co wydarzy się tym razem?

"Nic dziwnego, że zwyciężyłam w igrzyskach. Przyzwoici ludzie nigdy ich nie wygrywają."

Ta recenzja jest krótka, bo tak naprawdę w głowie mam teraz tylko jedno słowo, które opisuje każdy aspekt tej powieści: GENIALNA! Bohaterowie, fabuła, Katniss, emocje, akcja, ukazanie nastrojów w dystryktach, relacji Katniss - Peeta, Katniss - Gale i wielu innych... Wszystko jest rewelacyjne! Rzadko to się zdarza, ale w przypadku tej trylogii nie mam swojego męskiego faworyta, tak samo uwielbiam Peetę i Gale'a ♥ Chętnie przygarnę tego, którego Katniss odrzuci, więc jak coś to dajcie mu namiar do mnie :)

Moje wrażenia spotęgował film, który oglądałam z zapartym tchem. Finnick jest boski! Zarówno w książce jak i w filmie rewelacyjny! Nie chcę tu recenzować filmu, ale uważam, że szczegóły i fabuła była oddana praktycznie w 100%, co rzadko się zdarza, cały ten świat był świetnie przedstawiony.

Nie będę już przedłużać, bo tylko Was zanudzę moimi zachwytami. Gorąco polecam Wam całą serię i filmy. Pokazuje pozornie niemożliwą do wygrania walkę z chorym systemem zniewalającym ludzi i nie pozwalającym im godnie żyć. Tematyka jest poważna, ale cała historia jest przedstawiona w tak ciekawy sposób, że nie da się od niej oderwać.
R E W E L A C J A !!!

Ocena: 10/10


Igrzyska śmierci: 
Igrzyska śmierci  ׀  W pierścieniu ognia  ׀  Kosogłos 

niedziela, 15 grudnia 2013

Stosik 13/2013

Cześć! Trochę książek już mi się nazbierało, więc stwierdziłam, że czas na stosik. Dobrze, że ta myśl przyszła mi do głowy właśnie teraz, bo jeszcze jedna książka i zwyczajnie nie zmieściłyby się w kadrze i musiałabym kombinować, a zważywszy na to, że zdjęcia robię telefonem, byłoby to dosyć trudne;) Wprawdzie nie pokazuję Wam teraz wszystkich książek, ostatnio złożyłam wizytę w kilku bibliotekach i jak to u mnie bywa, nie skończyło się na wyjściu bez niczego. Nie wiem jednak, które z nich uda mi się przeczytać, więc pokażę je innym razem :D Pamiętajcie, żeby dać mi znać, co myślicie o tych książkach, które czytaliście i co polecacie mi w pierwszej kolejności, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. Enjoy ♥


Stephen King - Carrie - z biblioteki (stare wydanie, obłożone w papier, dlatego nie widać okładki)
Carla Montero - Szmaragdowa tablica - z biblioteki
Suzanne Collins - Kosogłos - z biblioteki RECENZJA
Libba Bray - Wróżbiarze - po dłuuugich poszukiwaniach w końcu udało mi się wymienić na nią na LC
Dolores Redondo - Niewidzialny strażnik - od Czarnej Owcy RECENZJA
Anders de la Motte - [geim] - od Czarnej Owcy RECENZJA
Manel Loureiro - Apokalipsa Z. Początek końca - od Muzy
Manel Loureiro - Apokalipsa Z. Mroczne dni - od Muzy
Erica Spindler - Koszmary przeszłości - od G+J
Robert Galbraith - Wołanie kukułki - od GW Publicat
Fiona McIntosh - Królewski wygnaniec - od Sztukatera RECENZJA
Marcin Baraniecki - Książęta Highwayu - od Sztukatera RECENZJA
Maks Frei - Obcy - od Sztukatera

Wietrzenie półek;)

czwartek, 12 grudnia 2013

Katarzyna Berenika Miszczuk - Wilk


Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Wilk
Tom: I
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal (W.A.B.)
Liczba stron: 301
Rok wydania: 2013 (wydanie II, zmienione)













Katarzyna Berenika Miszczuk znana jest głównie z trylogii zapoczątkowanej powieścią "Ja diablica". Niedawno wydana została jej najnowsza książka pt. "Druga szansa". Ja jednak postanowiłam w pierwszej kolejności sięgnąć po debiut autorki, która napisała go w wieku 15 lat.

Margo Cook przeprowadziła się właśnie z wielkiego, hałaśliwego i pełnego ludzi Nowego Jorku do miasteczka Wolftown, które jest jego całkowitym przeciwieństwem: nudne, ciche, wszędzie jest daleko. Początkowo dziewczyna sądzi, że umrze tu z nudy i nie znajdzie przyjaciół ze względu na to, że wszyscy się tu znają i mają już swoje stałe grupy. Na szczęście poznaje Ivette - lekko szaloną Francuzkę, która także mieszka tu dopiero od niedawna. Dziewczęta szybko znajdują wspólny język i zaprzyjaźniają się. Margo od dnia, w którym przeprowadziła się do miasteczka zaczyna dręczyć ten sam koszmar, w którym śmiertelnie przerażona ucieka przed kimś przez las. Z biegiem czasu sen niczym z horroru nabiera coraz pełniejszych kształtów...

Dziewczyna poznaje także dwóch chłopców: pierwszy z nich to niesamowicie przystojny sportowiec Peter, a drugi to Max, który o wiele bardziej ją intryguje głównie ze względu na fakt, że jest niedostępny i małomówny. Dlaczego tak się dzieje? I jaki mroczny sekret skrywa Wolftown? Tego dowiecie się czytając przygody Margo.

Do książki tej podchodziłam z rezerwą. Szczerze, po przeczytaniu opisu z tyłu nie spodziewałam się rewelacji, tylko obawiałam się, że książka mnie tylko zirytuje i tyle. Ale, co rzadko się zdarza, moja intuicja zawiodła i jestem naprawdę miło zaskoczona tą powieścią.

Na uwagę zasługuje fakt, o którym wspomniałam na samym początku, czyli to, że autorka napisała tę powieść w wieku 15 lat. Moim zdaniem, jak na debiut tak młodej pisarki wyszło świetnie. Język nie jest może na super poziomie, ale czuję, że w Katarzynie Berenice Miszczuk drzemie ogromny potencjał, który mam nadzieję, został wykorzystany w jej późniejszych utworach.

Wielu z Was może powiedzieć, że temat, na który pisze autorka, jest oklepany i znany, że posługuje się utartymi schematami, jakie panują w książkach z gatunku paranormal romance. Jednak trzeba pamiętać o tym, że napisała ją 10 lat temu, w 2003 roku, kiedy wszelkiego rodzaju wilkołaki, wampiry i inne stwory nie były na topie, wtedy nie było jeszcze Zmierzchu, który zapoczątkował tę modę. Dlatego uważam, że jak na tamte czasu pomysł jest oryginalny i ciekawy.

" - Kawior jest pyszny, spróbuj - usiłowała mnie przekonać Iv.
  - To są rybie jajka - odpowiedziałam, ledwie powstrzymując obrzydzenie. - Dzięki, ale nie.
  - Ale to jest naprawdę bardzo smaczne.
  - To są rybie jajka.
  - Na pewno ci nie zaszkodzą, no weź.
  - To są rybie jajka - wycedziłam i wtedy wreszcie dała mi spokój." 

Przed przeczytaniem tej książki zastanawiałam się, jak autorka, Polka, przedstawi miejsce akcji, którym jest przecież USA. Czy nie mogła umieścić go w Polsce? Hmm, nie wiem, może gdyby tak zrobiła, byłoby dziwnie, bo przecież takie rzeczy dzieją się tylko w Stanach Zjednoczonych? Na szczęście nie miałam wrażenia, że chciała za wszelką cenę, na siłę wykreować super amerykańską nastolatkę. Margo ma polskie korzenie, a jej ulubionym daniem są pierogi i placki ziemniaczane.

Momentami jej zachowanie może wydawać się infantylne i irytujące, i mimo że jestem na to wyczulona i często zwracam na to uwagę w moich recenzjach, to Margo nie irytowała mnie. Wręcz przeciwnie. Odebrałam ją jako szaloną, nieco postrzeloną dziewczynę, która nie może usiedzieć na miejscu, jest pełna energii i przez to czasem wpada w tarapaty czy zachowa się po prostu głupio.

Wilk to fajna, lekka powieść, która nie wymaga wielkiego emocjonalnego czy intelektualnego zaangażowania. Pozwala się jednak odprężyć, pośmiać i spędzić miło czas. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba i wciągnie. Wszelkie językowe czy stylistyczne potknięcia autorki wybaczam, gdyż jest to debiut napisany w tak młodym wieku, że jej język nie był po prostu na jakimś wysokim poziomie. Sprawia to jednak, że Margo jest bardziej swojska i rzeczywista. Nie sugerujcie się tylko tym beznadziejnym zdaniem z tyłu okładki ("Sprawdź, co się zdarzyło przed Zmierzchem!"), bo ja po jego przeczytaniu miałam ochotę skoczyć z mostu. Zmierzch raczej nie jest zbyt dobrą rekomendacją dla powieści, głównie dlatego, że ostatnio zbiera raczej negatywne opinie. Na koniec chciałabym zaznaczyć, że czytałam wydanie II, zmienione, dlatego moja opinia odnosi się własnie do niego. Z poprzednim nie miałam do czynienia, dlatego nie chcę ich porównywać.

Ocena: 8/10


Cykl o Margo Cook:
Wilk ׀ Wilczyca


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal

środa, 11 grudnia 2013

SILOS - zapowiedź

W tym miesiącu nie możemy spodziewać się wielu gorących premier wydawniczych, jednak zwróciłam ostatnio uwagę na ciekawą propozycję wydawnictwa Papierowy Księżyc: "Silos" autorstwa Hugh C. Howey. Nie mam tradycji dodawania comiesięcznych zapowiedzi, ale raz na jakiś czas to mi się zdarza:)

"Silos"to niezwykły sukces wydawniczy, który zamienił nieznanego autora Hugh Howey'a, publikującego na własny rachunek w światową gwiazdę literatury science-fiction ze szczytów list bestsellerów New York Timesa. Po wielkim sukcesie "Silosu"prawa do sfilmowania tej niezwykłej powieści zakupił Ridley Scott, reżyser znanych klasyków, takich jak "Obcy"czy "Łowca androidów".
W przyszłości, gdy Ziemia stała się toksycznym pustkowiem, przetrwać zdołała ledwie garstka ludzi, zamieszkujących gigantyczny podziemny silos. Odcięci od świata zewnętrznego, wiodą życie pełne nakazów i zakazów, sekretów i kłamstw. By przeżyć, muszą ściśle przestrzegać pewnych zasad. Niektórzy jednak się na to nie godzą. Ci stanowią największe zagrożenie – mają czelność marzyć i śnić, zarażać innych swoim optymizmem. Czeka ich prosta i zabójcza kara: zostaną wypuszczeni na zewnątrz. Jules jest jedną z takich osób. 

Być może już ostatnią.



A tu krótki fragment:

Mijały kolejne godziny, a Allison wciąż nie chciała się odezwać – to zachowanie też narobiło niezłego zamieszania w silosie. Holston przez cały dzień płakał za kratami, mózg mu płonął z rozpaczy i niedowierzania To wydarzyło się w jednej chwili, niszcząc wszystko, co znał. Próbował skupić się na tym, co zrobiła Allison, gdy ona tymczasem siedziała spokojnie w celi, wpatrując się w posępny krajobraz. Na pierwszy rzut oka wydawała się zadowolona z uzyskania statusu czyściciela.
Dopiero po zmroku po raz pierwszy się odezwała, wcześniej odmówiwszy ostatniego posiłku. W końcu technicy skończyli przygotowania wewnątrz śluzy, zamknęli żółte drzwi i udali się na spoczynek, który tak naprawdę mógł wcale nie nadejść. Odezwała się niedługo po tym, jak zastępca Holstona opuścił posterunek, dwukrotnie klepiąc go po ramieniu. Zdawało się że od tamtej chwili minęło już wiele godzin, i gdy Holston niemal już tracił przytomność,  zmęczony łkaniem i ochrypłymi błaganiami, długo po tym jak zamglone słońce zniknęło za wzgórzami, widocznymi ze stołówki i holu – wzgórzami, za którymi kryła się reszta odległego, obróconego w ruinę miasta – w półmroku celi Allison wyszeptała coś niemal niesłyszalnego: To nie jest prawdziwe.
A przynajmniej Holstonowi wydawało się, że te właśnie słowa usłyszał. Poruszył się nerwowo.
– Skarbie? – Ścisnął kraty i podniósł się z kolan. – Kochanie? – wyszeptał, ścierając zaschnięte łzy z policzków.
Odwróciła się. I było tak, jakby słońce zmieniło zdanie i znów wyłoniło się zza wzgórz. Zauważyła go i to dało Holstonowi nadzieję. Kompletnie go zatkało i doszedł do wniosku, że to była tylko choroba, gorączka, coś, co lekarz będzie w stanie bez trudu zdiagnozować, ratując ją przed karą. Ona tego nie chciała. Otrząsnęła się już, była zatem ocalona, a Holston także był ocalony widząc, że żona się do niego odwraca.
– Nic, co widzisz, nie jest prawdziwe – powiedziała cicho. Jej ciało zdawało się zupełnie spokojne, mimo że szaleństwo trwało nadal, każąc Allison wypowiadać zakazane słowa.
– Porozmawiaj ze mną – poprosił Holston, kiwając do niej zza krat.
Allison pokręciła głową. Poklepała cienki materac leżący na pryczy
Holston sprawdził zegar. Godziny odwiedzin już dawno minęły. Za to, co zamierzał teraz zrobić, mogą i jego wysłać do czyszczenia.
Bez wahania jednak wsunął klucz do zamka.
Metaliczne szczęknięcie zabrzmiało wyjątkowo donośnie.
Holston wszedł do celi i usiadł przy żonie. Przeżywał istną agonię, nie mogąc jej dotknąć, przytulić albo zabrać w jakieś bezpieczne miejsce, z powrotem do łóżka, żeby mogli udawać, że to był tylko zły sen.
Ale nie śmiał się ruszyć. Usiadł i splótł dłonie, gdy ona nie przestawała szeptać:
– To nie musi być prawdziwe. Nawet w najmniejszym stopniu. Zupełnie. – Patrzyła na ekran.
Holston nachylił się na tyle blisko, że mógł poczuć woń wyschniętego potu po tym całym ciężkim dniu. – Kochanie, co się dzieje?
Jej włosy zadrżały od towarzyszącego tym słowom oddechu. Wyciągnęła dłoń i potarła ciemniejący wyświetlacz, dotykając pikseli. 
– W tej chwili może być już rano, a my się nie dowiemy. Na zewnątrz mogą znajdować się ludzie. – Odwróciła się i spojrzała na niego. – Mogą nas obserwować – dodała, uśmiechając się złowieszczo.
Holston nie odwrócił wzroku. Wcale nie wydawała się szalona, nie w taki sposób, co wcześniej. Jej słowa były szalone, lecz ona wcale się taka nie wydawała. – Skąd ten pomysł? – zapytał. Wydawało mu się, że wie, ale i tak wolał spytać. – Znalazłaś coś na twardych dyskach? – Słyszał wcześniej, że pobiegła w stronę śluzy prosto ze swojego laboratorium, ogarnięta nagłym szaleństwem. Coś musiało się wydarzyć, kiedy była w pracy. – Co takiego odkryłaś?
– Pokasowali nie tylko rzeczy dotyczące powstania – wyszeptała. – To było oczywiste. Wszystko pokasowali. Także bieżące dane. – Parsknęła śmiechem. Nagle jej głos stał się głośniejszy, a oczy zaszły mgłą. – E-maile, których mi nigdy nie wysłałeś, mogę się założyć!
– Skarbie. – Holston odważył się chwycić jej dłonie, a ona się nie odsunęła. Trzymał je w mocnym uścisku. – Co takiego odnalazłaś? To był jakiś e-mail? Od kogo?
Pokręciła głową. – Nie. Znalazłam programy, których używają. To dzięki nim obrazy na ekranie wydają się takie rzeczywiste. – Obejrzała się na zapadający zmierzch. – Dział IT – powiedziała. – Nasi informatycy, to właśnie oni. Oni wiedzą. Ten sekret znają tylko oni. – Pokręciła głową.
– Jaki sekret? – Holston nie potrafił stwierdzić, czy to zwykłe bzdury, czy coś ważnego. Wiedział tylko, że wreszcie zaczęła mówić.
– Ale teraz ja też wiem. I ty też będziesz wiedział. Wrócę po ciebie, przysięgam. Tym razem będzie inaczej. Przełamiemy ten cykl, ty i ja. Wrócę i razem przejdziemy przez to wzgórze. – Zaśmiała się. – Jeśli ono tam jest – dodała podniesionym głosem. – Jeśli to wzgórze tam stoi i jest zielone, razem przejdziemy na drugą stronę.
Odwróciła się do niego.
– Nie ma tak naprawdę żadnej rewolty, to tylko stopniowy wyciek. Ludzie, którzy wiedzą, i chcą się wydostać na zewnątrz. – Uśmiechnęła się. – Więc wychodzą. Dostają to, o co proszą. Wiem, czemu czyszczą, czemu mówią, że tego nie zrobią, a i tak się za to biorą. Wiem. Wiem doskonale. I nigdy nie wracają. Czekają, czekają i czekają, ale ja nie będę czekać. Ja tutaj wrócę. Tym razem będzie inaczej.
Holston ścisnął jej dłonie. Po policzkach płynęły mu łzy. – Kochanie, czemu to robisz? – Czuł, że teraz, gdy w silosie pogaszono światła i zostali całkiem sami, chciała się usprawiedliwić.
– Wiem już wszystko na temat powstań – odpowiedziała.
Holston skinął głową. – Rozumiem. Mówiłaś mi. Były też inne…
– Nie. – Allison odsunęła się od niego, ale zrobiła to tylko po to, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. W jej spojrzeniu nie było już tej dzikości, co poprzednio.
– Holston, ja wiem dlaczego te powstania miały miejsce. Wiem dlaczego.
Allison przygryzła dolną wargę. Holston czekał, ciało miał napięte.
– Zawsze powodem były wątpliwości i podejrzenia, że na zewnątrz wcale nie jest tak źle, jak może się wydawać. Też to czułeś, prawda? Że możemy być gdziekolwiek, ale żyjemy w kłamstwie?
Wiedział, że nie należy na to pytanie odpowiadać, nie można ani drgnąć. Poruszanie tego tematu oznaczało natychmiastowe  czyszczenie. Siedział jak skamieniały i czekał.
– To mogły być młodsze pokolenia – ciągnęła Allison. – Mniej więcej co dwie dekady. Wydaje mi się, że pragnęli iść naprzód, odkrywać nowe rzeczy. Nie miałeś nigdy takiej potrzeby? Nawet jak byłeś młodszy? – Jej oczy znów zaszły mgłą. – A może chodziło o pary, o nowożeńców, których do szaleństwa doprowadzała myśl, że w tym naszym przeklętym, ograniczonym świecie nie będą nawet mogli mieć dzieci. Może dla zyskania takiej szansy, byli gotowi postawić wszystko a jedną kartę…
Wbiła wzrok w coś odległego. Może wyobrażała sobie teraz ten los, którego nie wykorzystali i już nigdy nie wykorzystają. Znów spojrzała na Holstona. Zastanawiał się, czy za milczenie też mogą go wysłać na czyszczenie – za to, że nie nawrzeszczał na nią, gdy wymawiała zakazane słowa.
– Mogło też chodzić o starszych mieszkańców – dodała. – Stłoczeni tu przez zbyt długi czas, na stare lata już się nie bali; pewnie chcieli się wynieść i zrobić miejsce dla pozostałych, dla tych kilkorga bezcennych wnuków. Ktokolwiek to był, powodem każdego powstania była ta myśl, to uczucie, że miejsce, w którym żyjemy, jest dla nas po prostu złe. – Rozejrzała się po celi. 
– Nie wolno ci tak mówić – szepnął Holston. – To jedno z największych wykroczeń…
Allison skinęła głową. – Wyrażanie chęci wyjścia. Owszem. Wielkie wykroczenie. Nie widzisz, czemu tak jest? Czemu jest to aż tak zakazane? Właśnie dlatego, że od tej chęci zaczęła się każda rewolta.
– Dostajesz to, o co prosisz – Holston wyrecytował słowa wyryte w jego umyśle już od wczesnej młodości. Rodzice ostrzegali go – ich jedyne, ukochane dziecko – by nigdy nie zapragnął wyjść z silosu. Żeby nigdy nawet o tym nie myślał. Żeby mu to nie przyszło do głowy. To oznaczało natychmiastową śmierć. Wystarczyła sama myśl, żeby utracili  swojego najdroższego jedynaka.
Znowu spojrzał na żonę. Nadal nie mógł pojąć szaleństwa, które kazało jej podjąć taką właśnie decyzję… A zatem odnalazła pokasowane programy, dzięki którym obraz na ekranach mógł zdawać się wyjątkowo rzeczywisty. Co to znaczyło? I dlaczego tak się zachowała?
– Czemu? – pytał ją. – Czemu tak postąpiłaś? Czemu nie przyszłaś do mnie? Na pewno był jakiś lepszy sposób, by sprawdzić, co się dzieje. Mogliśmy opowiedzieć ludziom o tym, co odnalazłaś na tych twardych dyskach…
– I wzniecić kolejną rewolucję? – Allison parsknęła śmiechem. Nadal dostrzegał jej obłęd, a może była to tylko rosnąca frustracja i wrzący gniew. Może wielka, trwająca od pokoleń zdrada pchnęła ją na skraj przepaści. – Nie, dziękuję – odparła, tłumiąc śmiech. – Wyczyściłam wszystko, co odnalazłam. Nie chcę, żeby się dowiedzieli. Skoro chcą tutaj zostać, niech będą przeklęci. Wrócę tu tylko po ciebie. 
– Już nie wrócisz – stwierdził ze złością Holston. – Wydaje ci się, że wygnani nadal gdzieś tam są? Myślisz, że nie chcą wracać, bo czują się przez nas oszukani?
– A myśli że czemu czyszczą obiektywy? – zapytała Allison. – Czemu podnoszą swoje pady i bez wahania przystępują do pracy?
Holston westchnął. Czuł, że jego gniew słabnie. – Nikt nie wie czemu – odparł.
– Ale co ty o tym sądzisz?
– Już o tym rozmawialiśmy – powiedział. – Ile razy już dyskutowaliśmy o tej sprawie? – Był przekonany, że wszystkie pary omawiały ten problem, gdy nikt nie mógł ich usłyszeć. Przypomniał sobie, jak sami też to robili. Popatrzył na ścienny kran i odszukał wzrokiem księżyc, z jego położenia odczytując godzinę. Mieli niewiele czasu. Jutro jego żony już tu nie będzie. Ta myśl raz po raz rozświetlała jego umysł, jak błyskawica pośród burzowych chmur.
– Każdy ma jakieś teorie – rzekł. – Wiele razy o tym gadaliśmy. Po prostu…

– Ale teraz dowiedziałeś się czegoś nowego – powiedziała mu Allison. Puściła jego dłoń i odgarnęła włosy z twarzy. – Ty i ja dowiedzieliśmy się czegoś nowego i teraz wszystko nabrało sensu. A jutro będę wiedziała już w stu procentach. – Allison uśmiechnęła się. Poklepała dłoń Holstona, jakby był dzieckiem. – I pewnego dnia, kochany, ty też będziesz wiedział.


Książka miała swoją premierę 5 grudnia. Macie zamiar ją przeczytać? Ja na pewno tak, jak tylko uda mi się ją gdzieś upolować:)

niedziela, 8 grudnia 2013

Rachel Cohn - Beta

Autor: Rachel Cohn
Tytuł: Beta
Oryginalny tytuł: Beta
Seria: Annex tom 1
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 316
Rok wydania: 2013












Klonowanie ludzi jest powszechnie zabronione i uważane za nieetyczne. Istnieje jednak takie miejsce, w którym jest to akceptowane przez społeczeństwo, a posiadanie klona ludzkiego to wyraz bogactwa i przynależności do najwyższej warstwy społecznej. Ma to na szczęście miejsce w świecie wykreowanym przez Rachel Cohn, która w 2002 roku zadebiutowała powieścią Gingerbread.

Na wyspie Dominium życie jest idealne, wręcz rajskie. Ludzie kąpią się w odmładzających, przyjemnych wodach morza Io, całymi dniami wylegują się na plaży i ogólnie nic nie robią. A wszystko przez klimat panujący na wyspie, który dodatkowo uprzyjemniany jest specjalnym tlenem premium. Warunki są tam tak cudowne, że ludziom zwyczajnie nie chce się nic robić. Zaczęto więc szukać rozwiązania tego problemu, ponieważ jednak ktoś coś musi robić: gotować, sprzątać, budować nowe miejsca itp. I znaleziono go. Rozpoczęto produkcję klonów, która polega na usunięciu duszy zmarłego człowieka, zreplikowania jego ciała i umieszczeniu w nim chipa lokalizującego. Proste, nieprawdaż? Bohaterka powieści Beta, Elizja, jest właśnie takim klonem. Od innych przedstawicieli jej gatunku różni ją jednak to, że jest wersją beta, czyli próbną, jako że ma naście lat. Zazwyczaj klony są już dorosłe, natomiast lekarz podejmująca się klonowania próbuje stworzyć betanastolatki, które byłyby doskonałymi towarzyszami ludzi.

"Ludzie unikają patrzenia nam prosto w oczy, co - jak mi uświadomiono - uchodzi za towarzyski nietakt: oczy, w których nie widać duszy, są przerażające dla oczu, z których dusza wyziera."

Elizja zostaje wystawiona w butiku na sprzedaż, gdzie bardzo szybko znajduję nabywcę, jaką jest żona gubernatora. Kobieta tęskni za córką i postanowiła sobie sprawić jej zamiennik. W jej domu pracuje już cała masa klonów, począwszy od ochroniarzy po osobistego masażystę. Jest niesamowicie bogata i wolny czas spędza na zakupach, plotkach z przyjaciółkami i ogólnie na nic nierobieniu. Elizja jako "córka" ma po prostu spędzać z nią czas oraz bawić się z pozostałymi dziećmi kobiety. Na początku oczywiście wszystko jest w porządku jednak szybko Elizja zdaje sobie sprawę, że nie jest do końca normalna. Zaczyna się od tego, że uświadamia sobie, że smakuje jej ludzkie jedzenie, choć klonom do funkcjonowania wystarczą jedynie shaki truskawkowe. Czy wszystko z nią w porządku? Czy nadaje się tylko do dezaktywacji? A może wręcz przeciwnie? No i jaką rolę odegra w całej tej historii Tahir?

Książka ta zahipnotyzowała mnie swą okładką. Gdy tylko zobaczyłam ją w sieci stwierdziłam, że muszę ją przeczytać, choć jeszcze wtedy nie wiedziałam o czym tak dokładnie jest. Najprawdopodobniej jest to zasługa kolorów.

"Gdybym miała jakąkolwiek władzę nad własnym życiem, mogłabym... co bym mogła? Co mogłam zrobić w przeszłości, co mogłabym zrobić teraz, co w przyszłości, by pomóc Becky? Co by się zdarzyło, gdybym była architektem własnego losu, a nie zaledwie pionkiem?"

Główna bohaterka, Elizja, to postać co do której mam mieszane uczucia. Raz się lubiłyśmy, raz troszkę mniej. Czasem zachowywała się zbyt infantylnie, podejmowała zbyt pochopne decyzje albo latała i robiła wokół siebie zamieszanie (choć może ten bałagan istniał bardziej w jej wnętrzu), co mnie irytowało. Były jednak takie momenty, w których jej reakcje podobały mi się, więc nie skreślam jej całkowicie. Na świat patrzymy z jej perspektywy, gdyż narracja jest pierwszoosobowa, dlatego świetnie widać jak zmienia się jej sposób myślenia, spostrzegania wszystkiego dookoła. Wystarczy przeczytać sobie kilka zdań z początku książki i z końca i już widać, jaką przemianę przeszła.

Świetnie zostały też ukazane relacje między członkami rodziny, w której Elizja mieszka. Tak naprawdę ich rozmowy polegały na kłótniach i udowadnianiu swojej racji. Autorka nie mówi tego wprost tylko pokazuje ich w różnych domowych sytuacjach, z których da się wywnioskować, jak jest naprawdę. Również świetnie został ukazany pogardliwy stosunek ludzi do klonów.

Bałam się, że miłość Elizji i Tahira zostanie wysunięta na pierwszy plan i będę miała do czynienia z romansidłem, jednak na szczęście tak się nie dzieje. O dziwo Tahir pojawia się dopiero ok. setnej strony, nie na samym początku, co bardzo mnie cieszy, bo dzięki temu można zaobserwować jak Elizja aklimatyzuje się w nowym środowisku i poznać życie na Dominium.

Powieść czyta się szybko, choć są też momenty, w których trudno mi się było skupić i czułam się lekko znudzona, ale na szczęście było ich niewiele. Uczy, że warto walczyć o samego siebie i o wartości, jakie się wyznaje. Końcówka jest już pełna wydarzeń, a samo zakończenie ma miejsce w niezwykle ważnym momencie przez co mam ogromną ochotę na kolejną część. Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda życie w miejscu idealnym, bo takim w pierwszej chwili wydaje się być wyspa Dominium, to możecie je poznać właśnie w tej powieści.

Ocena: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

sobota, 7 grudnia 2013

Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych




Panuje teraz gorący okres obdarowywania się prezentami z okazji Mikołajek. Chciałabym poinformować Was o akcji, w której sami możecie zabawić się w Świętego Mikołaja i obdarować innych prezentami. O co dokładnie chodzi? Już tłumaczę;)

"W oparciu o decyzję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracyjnym o numerze 426/2013, w przedświątecznych okolicznościach mikołajowych i gwiazdkowych, Stowarzyszenie Sztukater ogłasza ogólnopolską zbiórkę książek oraz darowizn, które zostaną przekazane placówkom zajmującym się walką z wykluczeniem społecznym . Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych a w tym szczególnym okresie zdziałamy cuda…"

1 grudnia 2013 roku rozpoczęła się akcja, której nazwę podałam w tytule posta. Ma ona na celu zbiórkę przedmiotów, które pomogłyby wzbogacić wiele biednych placówek, których nie stać na ich zakup. Mam tu oczywiście na myśli książki. Jeśli macie w swoich biblioteczkach książki, których już nie chcecie, nie macie zamiaru do nich wracać, możecie je podarować właśnie w tej zbiórce. Oprócz tego zbierane są pieniądze i artykuły biurowe. Dzięki pomocy dużej grupy ludzi możemy uszczęśliwić innych:)

Szczegóły znajdują się na Facebooku klik;). 

Zachęcam do podzielenia się tą informacją za pośrednictwem Waszych blogów lub Facebooka, myślę, że to świetna inicjatywa, tym bardziej, że zbliżają się Święta:) Akcja trwa do 1 grudnia 2014 roku.

Zachęcam też do polubienia profilu portalu Sztukater za pośrednictwem którego dowidziałam się o tej akcji:)
klik:)


czwartek, 5 grudnia 2013

Jennifer A. Nielsen - Fałszywy książę

Autor: Jennifer A. Nielsen
Tytuł: Fałszywy książę
Seria: Trylogia władzy tom 1
Oryginalny tytuł: The False Prince
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 392
Rok wydania: 2013
Ebook: koobe.pl











W historii świata ludzie ciągle pragnęli władzy, walczyli o nią nie zwracając uwagi na konsekwencje swoich czynów, często zdobywali ją w myśl powiedzenia "po trupach do celu", często odbieranego dosłownie. W swojej książce pt. Fałszywy książę Jennifer A. Nielsen szczegółowo opisała jeden z wielu takich przypadków. Czytałam mnóstwo pozytywnych opinii na temat tej powieści i była ona jednym z moich must have. Nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać, ale po jej przeczytaniu z pewnością mogę stwierdzić, że warto po nią sięgnąć.

Sage to biedny chłopak mieszkający w sierocińcu. Po śmierci swoich rodziców nie miał kto się nim zająć, więc chcąc nie chcąc musiał rozpocząć życie w miejscu pełnym nędzy, głodu i zimna. Jest znakomitym kieszonkowcem i złodziejaszkiem. Dzięki tym umiejętnościom radzi sobie jakoś zdobywając dodatkowe ilości pożywienia. Podczas jednej z takich "akcji" zostaje złapany przez arystokratę Connera i odprowadzony do sierocińca. Tam okazuje się, że wielmożny chciałby go kupić na swojego sługę, na co właścicielka domu sierot przystaje z wielką chęcią.

Wydawać by się mogło, że los Sage'a jest już przesądzony. Jednak chłopak szybko dochodzi do wniosku, że coś jest nie tak, gdyż razem z nim do posiadłości Connera jedzie także trzech innych chłopców w jego wieku, również sierot. Mężczyzna wyjaśnia im ogólny zarys swego okropnego a jednocześnie genialnego planu. Rodzina królewska została zamordowana, kraj stoi na skraju wojny domowej, a on chce przedstawić ludziom nowego władcę - uznanego za zmarłego przed laty księcia Jarona. Dzięki temu będzie mógł rządzić państwem w imieniu zbyt młodego króla. Chłopcy muszą przejść test oraz nauczyć się dworskiej etykiety, jazdy konno i walki na miecze. Mogą tylko snuć przypuszczenia dotyczące planu Connera, gdyż ten nie wyjawia im go w całości, tylko zdradza go w malutkich dawkach. Tylko jeden z nich może zostać fałszywym księciem, a pozostałych spotka marny los. W wiejskiej posiadłości oddalonej od znanych im miejsc rozpoczyna się walka na śmierć i życie...

"Czy gdybym przejrzał jego plan kilka sekund wcześniej, mógłbym zapobiec temu, co się stało? Czy którykolwiek z nas był dla pozostałych czymś więcej niż tylko kolejną nauczką?"

Fałszywy książę to typowa powieść przygodowa, której akcja dzieje się w czasie trudnym do określenia. Mogę strzelać, że jest to średniowiecze, ale na pewno się mylę, gdyż pomimo tego, że w kraju chłopców panuje król, ludzie jeżdżą powozami, a służba wykonuje wszystkie obowiązki domowe, bohaterowie posługują się całkowicie współczesnym językiem, używając zwrotów takich jak np. "wyluzujcie się", czy kąpią się w wielkich wannach.

Przez większość czasu pomieszkujemy w domu Connera razem z Sage'm, który jest głównym bohaterem i jednocześnie narratorem powieści. Mimo tego, że akcja tylko na początku i na końcu dzieje się w innych miejscach, nie czułam znudzenia ani nie miałam wrażenia, że bohaterowie w kółko robią to samo. Dzięki temu, że Sage ma niesamowity charakter - jest doskonałym kłamcą, krętaczem i złodziejem, ale również posiada ogromny spryt, zwinność i zręczność, które pozwoliły mu przeżyć ciężkie lata w sierocińcu. Te cechy sprawiają, że chłopak, a przez to i my, nie nudzimy się tylko co rusz przeżywamy nowe przygody.

Książkę czytało mi się bardzo szybko. Nawet nie wiem kiedy zleciało ostatnie sto stron. Zakończenie bardzo mnie zaskoczyło, wręcz wbiło w fotel i pełna emocji szybko czytałam, żeby dowiedzieć się jak to się skończy.

Doszłam do wniosku, że jeśli narracja jest pierwszoosobowa, to o głównym bohaterze wiemy tylko tyle, ile sam zechce nam o sobie powiedzieć. Tu sprawdza się to doskonale. Powieść to typowe czytadło dla młodzieży, jeśli jednak jesteście fanami spisków, wartkiej akcji i charyzmatycznych bohaterów, to Fałszywy książę jest książką idealną dla Was. Teraz pozostaje mi tylko z niecierpliwością oczekiwać na drugi tom trylogii, który ukaże się w 2014 roku.

Ocena: 9/10


Trylogia władzy:
Fałszywy książę ׀ Król uciekinier ׀ The Shadow Throne

Za możliwość przeczytania ebooka dziękuję portalowi koobe.pl


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Bilans miesiąca - listopad 2013




Wczoraj rozpoczął się jeden z moich ulubionych miesiąców - grudzień. Na pewno wiecie dlaczego? No tak, za Święta! Ale także za perspektywę długiego wolnego, Sylwestra, śniegu... W grudniu zawsze lubię śnieg, później mam go dość;P Choć w tej chwili za moim oknem świeci słońce i ma się wrażenie, że zaczyna się wiosna, to rano śnieg lekko prószył, więc może już niedługo spadnie nam na dobre. Nie da się nie zauważyć zbliżającego się okresu wielkich łowów prezentowych, centra handlowe od początku listopada razem ze zniczami na Wszystkich Świętych oferują choinki, mikołaje, bombki... Tymczasem należy podsumować jakoś miniony miesiąc, który był dla mnie wyjątkowo udany, bo przeczytałam aż dwie książki godne zaszczytu bycia moimi najulubieńszymi, takimi, które będę z sentymentem wspominać w następnych latach;) Niedługo ukażą się ich recenzje. Poza tym nawiązałam dwie kolejne współprace recenzenckie, za co bardzo dziękuję.

Liczba przeczytanych książek: 5
Ilość przeczytanych stron: 1996
Średnia liczba stron dziennie: 66
Najczęściej czytana recenzje z dodanych w listopadzie: E. Aszkiewicz "Gotowanie w 20, 30, 40, 50 minut"
Najlepsza książka: "Magiczne lata", "W pierścieniu ognia"
Najsłabsza książka: A. Juszczyk "Nadzieja"
Dodane recenzje: 5 (w tym 1 zaległa)
Pełna lista przeczytanych: tu

Trzymajcie się cieplutko!