niedziela, 30 marca 2014

Cecelia Ahern - P.S. Kocham Cię


Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: P.S. Kocham Cię
Oryginalny tytuł: PS I love you
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 456
Rok wydania: 2008












Książka o której dzisiaj trochę opowiem to debiut Cecelii Ahern. Napisała ją w wieku 25 lat. Pomimo młodego wieku potrafiła świetnie przelać na papier emocje towarzyszące człowiekowi po utracie najbliższej mu osoby. P.S. Kocham Cię chciałam przeczytać już od kilku lat, ale zawsze spychałam ten pomysł na dalszy plan i sięgałam po inne książki. Cieszę się, że wreszcie udało mi się ją przeczytać - miałam przeczucie, że okaże się świetną lekturą  i że będę mogła Wam ją polecić. I tym razem na szczęście intuicja mnie nie zawiodła.

Bohaterką powieści jest trzydziestoletnia Holly, którą spotykamy w bardzo trudnym okresie jej życia. Kilka miesięcy wcześniej jej mąż Gerry zmarł na guza mózgu. Choroba przyszła nagle i na nic zdawały się leczenie i chemioterapie. Z każdym tygodniem był coraz słabszy aż wreszcie stało się to, co nieuniknione. Uważam, że miłość, którą łączyła tę dwójkę nie była już na etapie młodzieńczego zakochania pełnego namiętności i szaleństwa. Byli ze sobą przez kilkanaście lat i uczucie to było połączeniem przyjaźni, partnerstwa i miłości.

"Mieli bardzo prosty plan: być razem do końca życia."

Można sobie jedynie wyobrażać, co czuje Holly, gdy codziennie budzi się sama w łóżku, całe dnie spędza na kanapie pogrążając się w depresji i wspominając każdą chwilę spędzoną z mężem. Nie ma pracy, ponieważ rzuciła poprzednią, by zajmować się ukochanym. Jednak pewnego dnia przychodzi ktoś, kto motywuje ją do codziennego wstawania z łózka, do próbowania ułożenia sobie życia na nowo. Tym kimś jest sam Gerry, który zostawia jej dziesięć listów, po jednym na każdy miesiąc, w których wydaje jej różne polecenia. Holly może ponownie spotkać się w ten sposób z Gerrym i sumiennie wykonuje wszystkie zadania. A nie są one proste - jedne są źródłem śmiechu i radości, inne wymagają wielkich nakładów energii i podnoszenia sobie poprzeczki. Dzięki listom Gerry uczestniczy w życiu Holly, a nawet diametralnie wpływa na jego bieg.

"Kocham Cię, Holly, i wiem, ze ty też mnie kochasz. Nie potrzebujesz moich rzeczy, by o mnie pamiętać,nie potrzebujesz trzymać ich jako dowód, że istniałem czy też wciąż istnieję w twoich myślach. Nie musisz nosić mojego swetra, by czuć moją obecność; ja i tak tu jestem... zawsze cię obejmując."

Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o rodzinie i przyjaciołach Holly. Nie jest sama na świecie, jej bliscy są naprawdę wspaniali, można by powiedzieć idealni, śmiem nawet stwierdzić, że każdy chciałby mieć takich ludzi wokół siebie. Mimo iż autorka przez większość czasu skupia się na Holly, to nie brakuje tu dobrze skonstruowanych portretów psychologicznych jej rodziców, licznego i bardzo różniącego się od siebie rodzeństwa oraz przyjaciółek. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów na ich temat, ale uważam, że są oni dużym plusem tej powieści.

Pomimo trudnej tematyki książkę czyta się bardzo szybko - wciąga, bawi oraz pozwala przemyśleć sobie różne rzeczy. Wywołuje różne emocje, były chwile, że śmiałam się sama do siebie, ale były też takie, w których płakałam. Mam tendencję do wzruszania się i bardzo często to robię, jednak uwielbiam książki, które wywołują różne emocje. Na szczęście podczas lektury nie można się nudzić - dzięki listom od Gerrego w życiu Holly dzieje się bardzo wiele różnych rzeczy i razem z nią możemy w nich uczestniczyć.

Jest jednak coś do czego muszę się przyczepić. Momentami zachowanie Holly irytowało mnie. Jej ciągłe wahania nastrojów sprawiały, że miałam czasem ochotę nią potrząsnąć. Raz cieszyła się z życia, czuła, że idzie naprzód, a za chwilę mówiła, że wszystko tak naprawdę robi z przymusu. Rozumiem, że każdy człowiek ma takie chwile, w których może góry przenosić i takie, w których najchętniej zakopałby się pod kołdrą i leżał w nieskończoność. Rozumiem też, że autorka prawdopodobnie chciała pokazać, że po takim wydarzeniu nie da się łatwo podnieść, ale powtarzanie tego schematu "n" razy nie jest dobrym rozwiązaniem, przynajmniej według mnie.

Nie żałuję lektury tej powieści i gorąco Wam ją polecam. To świetna lektura, która wciąga, pozwala się zrelaksować, a jednocześnie jest przykładem na to, że dramatyczne wydarzenia mogą stać się bodźcem do zmian w naszym życiu i gdyby nie one, nie doszlibyśmy do punktu, w którym się właśnie znajdujemy. Czasami świat musi się obrócić o 180 stopni, abyśmy wstali z kanapy i zaczęli dokonywać w swoim życiu jakichś zmian na lepsze. Ja jestem na tak, mam nadzieję, że zachęciłam Was do lektury, a mnie pozostaje tylko przeczytać kolejne powieści Cecelii Ahern.

Ocena: 8/10

sobota, 22 marca 2014

Stosik 1/2014 + garść informacji

Hej! Jak się macie ze świadomością, że już mamy wiosnę? Ja bardzo się cieszę, słońce zawsze dodaje mi energii do działania :) Być może niektórzy z Was zauważyli, że ostatnio zaniedbuję bloga. Niestety zwyczajnie nie mam czasu na zajmowanie się nim :( Dlatego jeszcze przez kilka tygodni będę pojawiać się tu oraz na Waszych blogach dosyć nieregularnie i raczej nie pojawi się nic oprócz recenzji, których mam kilka w zapasie. Czas na czytanie mam bardzo ograniczony, wieczorem jak mam chwilę, to zasypiam na siedząco i nie jestem w stanie przeczytać więcej niż rozdział...W głowie mam kilka pomysłów jak urozmaicić trochę bloga, ale realizować je będę dopiero w maju.

Poniżej przedstawiam kilka moich ostatnich zdobyczy książkowych, niestety nie wypożyczam na razie nic z bibliotek i pokazuję Wam książki, które wypożyczyłam dawno temu i które udało mi się przeczytać Reszta to egzemplarze recenzenckie. Ok, to ja lecę, a Wam życzę miłego dnia;)


                                                          John Green - Papierowe miasta - biblioteka RECENZJA
Nick Spalding - Miłość... z obu stron - od wyd. Muza RECENZJA     



Cecelia Ahern - P.S. Kocham Cię - z biblioteki RECENZJA
Katarina Mazzeti - Facet z grobu obok - od wyd. Czarna Owca RECENZJA
Cassandra Clare - Miasto szkła - z biblioteki RECENZJA










Stefan Bachmann - Dziwni - od Koobe.pl RECENZJA

poniedziałek, 10 marca 2014

Jana Oliver - Córka Łowcy Demonów

Autor: Jana Oliver
Tytuł: Córka Łowcy Demonów
Seria: Łowcy demonów tom 1
Oryginalny tytuł: The Demon Trapper's Daughter
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 396
Rok wydania: 2012












Jana Oliver uważa swe zajęcie - pisanie - za najlepszą pracę na świecie. Wprowadza w życie swoje marzenia i dzieli się tym z czytelnikami. Mieszka w Atlancie (jest to też miejsce akcji powieści) wraz z rodziną, gdzie buszuje wśród książek i spaceruje oraz wymyśla historie dla kolejnych książek. Jej przyjaciółką jest sama P.C.Cast znana wszystkim z serii "Dom Nocy".

Jest rok 2018. Po świecie swobodnie chodzą demony - od najmniejszych, niepozornych Srok czyli złodziejów błyskotek po ogromne, straszne Geodemony, które sieją spustoszenie. W Atlancie zaczyna dziać się coś dziwnego, stworów robi się coraz więcej i zaczynają się zbierać w grupy, choć nigdy wcześniej tego nie robiły.

Bohaterką powieści jest Riley Blackthrone, siedemnastolatka, która tytułowa córka Łowcy Demonów. Jej ojciec to znany i szanowany tropiciel, zawsze wychodzi zwycięsko z potyczek. Praca ta przynosi mu niewielkie korzyści majątkowe, po śmierci żony sam wychowuje Riley i ledwo wiążą koniec z końcem. Dziewczyna zaczyna szkolić się na profesjonalnego łowcę, gdyż fascynuje ją to zajęcie.

Niestety, w wyniku połączenia sił dwóch potężnych demonów Paul Blackthrone przegrywa starcie i ginie. Zrozpaczona córka nie wie, co dalej ma począć. Zostaje sama na tym świecie. Pomaga jej jednak Denver, były uczeń jej ojca, za którym delikatnie mówiąc nie przepada. Próbuje sama polować na demony, nie zawsze jej się to udaje. Jednocześnie musi aż do pełni księżyca pilnować grobu ojca, bo inaczej jego ciało wykradną nekromanci, którzy za duże pieniądze je "ożywią" i będzie musiało usługiwać bogatym snobom.

Ale Riley nie jest z tych co tylko siedzą i załamują ręce. Choć nie wie co począć, jak znaleźć pieniądze na rachunki, które co rusz pojawiają się w skrzynce, to próbuje znaleźć wyjście z tej sytuacji. Dostaje nowego mistrza, starego Harpera, który ma ją uczyć. Znęca się nad uczniami, wykorzystuje ich do sprzątania kup po demonach i innego robactwa. Jest to chyba najgorszy nauczyciel, jaki istnieje. Spotyka tam chłopaka, w którym z wzajemnością się zakochuje i dzięki niemu łatwiej przetrwać jej trudne dni po śmierci ojca. Boryka się również z brakiem równouprawnienia w świecie łowców, mężczyźni uważają, że skoro jest kobietą, to nie nadaje się do tego zajęcia w równym stopniu co oni.

"Riley rzuciła mu gniewne spojrzenie.
 - Ty zawsze to robisz.
 - Mnie obowiązują inne reguły.
 - A ja jestem dziewczyną, o to chodzi? - Gdy nie usłyszała odpowiedzi, zażądała poirytowana: - CZY O TO CHODZI? 
 - Tak - przyznał. - Przynajmniej jesteś tego świadoma."

Przyznam, że "Córka Łowcy Demonów" miło mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak ciekawej powieści, która zapewniła mi przednią rozrywkę. Myślałam, że książka będzie ok, ale po jej przeczytaniu chcę więcej!
Riley na początku nie przypadła mi do gustu. Wydawała mi się niesympatyczna, arogancka, wręcz wrogo nastawiona wobec innych. Jednak to tylko powłoka, pod którą kryje się bardzo wrażliwa i bardzo samotna dziewczyna. Dzielna, odważna, z wysoko podniesioną głową pokonuje wszystkie przeszkody na swojej drodze. Razem z nią płakałam po śmierci ojca, wspólnie cierpiałyśmy, gdy została zraniona przez demona. Mimo, że życie codziennie rzucało jej kłody pod nogi, to jakoś sobie radziła.

W świecie powieści ludzie akceptują istnienie demonów. Stąd właśnie zawód bohaterów. Łowca demonów to praca jak każda inna. Podoba mi się to, że mają swoją strukturę, prezesa, całą gildię, która co tydzień spotyka się, aby omówić najważniejsze sprawy.

Na uwagę zasługują również wspomniani przeze mnie nekromanci. Są to bardzo ciekawe postacie. Każdy z nich jest inny, inaczej się zachowuje - od uprzejmej prośby o ciało po stosowanie magicznych wpływów i groźby. Skupywanie ciał i sprzedawanie bogatym ludziom to ich praca, taka jak nauczyciel czy policjant. Dzięki umiejętnościom i magii mogą przywrócić każde ciało, które jest kompletne i przed pełnią księżyca - po tym czasie należy do ziemi.
Jedną z moich ulubionych postaci jest właśnie nekromanta. Na imię mu Mortimer. To bardzo sympatyczny mężczyzna, zawsze uprzejmy, rozmowny, przestrzega nawet Riley przed "złym" nekromantą.

Warte uwagi jest również to, że możemy dowiedzieć się wielu ciekawostek dotyczących miejsca powieści - Atlanty, jest tu przedstawionych mnóstwo faktów historycznych.

Polecam tę książkę i chłopakom i dziewczynom. Jeśli nie lubicie powieści z bujnie rozwiniętym wątkiem miłosnym to pozycja dla was. Riley nie ma tego typu rozterek. Świat przedstawiony w "Córce Łowcy Demonów" jest niebezpieczny i tajemniczy. Czy chcecie go poznać? Ja nie żałuję i na pewno przeczytam "Złodzieja dusz", bo nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej.

Ocena: 9/10

Seria Łowcy Demonów:
1. Córka Łowcy Demonów
2. Złodziej dusz


wtorek, 4 marca 2014

Katarina Mazzeti - Facet z grobu obok

Autor: Katarina Mazzeti
Tytuł: Facet z grobu obok
Oryginalny tytuł: Grabben i graven bredvid
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 228













Na początku myślałam, że autorka tej książki jest Włoszką. Jak się później dowiedziałam, pochodzi z całkiem innego miejsca w Europie - ze Szwecji. Podejrzewam, że zmyliło mnie jej nazwisko. Kiedy słyszę skandynawskie nazwiska, na myśl przychodzą mi kryminały i to takie, które są naprawdę dobre, z ciekawą intrygą i zaskakującym zakończeniem. Powieści obyczajowej pochodzącej z tamtej części świata jak dotąd nie czytałam (oprócz kochanej Astrid Lindgren). Poza tym miałam ochotę na lekką, niezobowiązującą lekturę, przy której się zrelaksuję i zapomnę na chwilę o wszystkich problemach i stresach.

Desiree to spokojna, wykształcona bibliotekarka, która próbuje przyzwyczaić się do samotnego życia. Kilka miesięcy temu zmarł jej mąż, tak więc nie jest jej łatwo. Kocha swoją pracę, wkłada w nią całe swoje serce, co naprawdę czuć podczas lektury, oby więcej takich bibliotekarek:) Często odwiedza grób męża, wspomina wspólnie spędzone chwile i zastanawia się, czy tak naprawdę go kochała. Ich związek nie należał do łatwych, choć może to określenie nie pasuje tu do końca. Oboje byli wykształceni, mieli wspólne tematy do rozmowy, jednak nie było między nimi "tego czegoś", co powinno być pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi. Na wspomnienie zasługuje również jej zakręcona przyjaciółka Marta, z którą spędza godziny na plotkach i nie tylko.

Drugim głównym bohaterem powieści jest Benny, stary (bo prawie 40-letni) kawaler. Mieszka na wsi, gdzie prowadzi gospodarstwo odziedziczone po rodzicach. Podobnie jak Desiree, kocha to, co robi, uwielbia zajmować się, jak to mawia, 24 krowami plus młodzieżą. Tak naprawdę to one są jego jedyną rodziną, ponieważ rodzice nie żyją; mężczyzna też nie ma zbyt wiele wolnego czasu, bo cały interes leży na jego barkach. Znajduje jednak chwilę, aby odwiedzić grób rodziców, który leży tuż obok grobu męża Desiree...

Nietrudno się domyślić, że nasi bohaterowie wkrótce zakochają się w sobie. Tak naprawdę problemy zaczynają się wtedy, gdy decydują się na bycie ze sobą. Pochodzą z dwóch różnych światów, mają całkowicie różne zainteresowania, mieszkają dala od siebie i nie mają wystarczającej ilości czasu na spotykanie się, dodatkowo różnią ich poglądy polityczne i nie tylko. Czy takim ludziom uda się stworzyć związek? Czy miłość przezwycięży różnice i sprawi, że bohaterowie pójdą na kompromis?

Książka jest cieniutka, czyta się ją lekko i przyjemnie, tak więc jest świetną pozycją na czytanie podczas podróży. Jej ogromnym plusem jest to, że odprężyłam się przy niej i zapomniałam o całym świecie. Kolejną zaletą jest ciekawy "zabieg" poprowadzenia narracji z perspektywy dwóch osób. Często te same sytuacje przedstawiane były z punktu widzenia Desiree i Bennego - zazwyczaj ich wrażenia całkowicie różniły się, co wywoływało uśmiech na mojej twarzy.

Powieść ta ma jednak, niestety, kilka minusów, które zepsuły moją ostateczną ocenę. Największą wadą są dla mnie sami bohaterowie. Niestety nie polubiłam zarówno Desiree jak i Bennego. Jeśli chodzi o Desiree, to epitetem, którym mogłabym ją określić i który w pierwszej chwili przychodzi mi do głowy jest: dziwna. Wiem, że to bardzo ogólnikowe słowo, no ale naprawdę, nie wiem, jak można z kimś takim się przyjaźnić, a co dopiero żyć pod jednym dachem. Urodą nie grzeszy, nie wiadomo kim nie jest, a ma się za nie wiadomo kogo. Odniosłam wrażenie, że jest zadufana w sobie, uważa się za najmądrzejszą, najwspanialszą... Momentami zachowywała się jak dziesięcioletnia dziewczynka, której wszystko się należy, co bardzo mnie irytowało.
Natomiast Benny nie umie się odnaleźć po śmierci matki. To maminsynek, któremu zabrakło mamusi i nie wie co ze sobą zrobić. W domu nie sprzątał od X czasu, ma tam jeden wielki syf, nie dba ani o siebie ani o swoje otoczenie, z wyjątkiem zwierząt ("Kombinezon jest sztywny od brudu i cuchnie skisłym mlekiem, prześcieradła są szare, a dom nieogrzany.") Dorosłe samodzielne życie go przerasta. Poza tym traktuje kobiety przedmiotowo, szuka żony, która by mu sprzątała, prała, gotowała. O jego stosunku do kobiet świetnie świadczy poniższy cytat:

"I wtedy po raz pierwszy naprawdę się na nią wściekłem. Miałem ochotę ją uderzyć w tę jej bladą twarz, aż polałaby się krew. Ale w naszej rodzinie nigdy nie biło się kobiet. Nie sądzę, żeby to wynikało z tego, że jesteśmy rycerscy. Raczej z tego, że kobiety zawsze były cenną siłą roboczą, o którą należało dbać. Ale wtedy naprawdę ledwie się powstrzymywałem, zwłaszcza że jako siła robocza nie bardzo się sprawdzała."

Na myśl przychodzi mi pytanie, jak w ogóle Desiree mogła zakochać się w takim człowieku, mając na dodatek takie mniemanie o sobie. 

Moim zdaniem autorka mogła bardziej rozwinąć postać Marty, przyjaciółki Desiree, która wydaje mi się o wiele ciekawszą osobą, a o która niestety tylko przemykała się cicho przez karty powieści.

Być może autorka starała się udowodnić panujące przekonanie, że przeciwieństwa się przyciągają. Mimo tego, iż bohaterowie pochodzili z całkiem innych galaktyk, połączyło ich uczucie. Powieść, mimo kilku zalet, ma jednak niestety przeważającą ilość niedociągnięć, a bohaterowie są po prostu beznadziejni. Po części dostałam to, czego oczekiwałam: lekką, niezobowiązującą lekturę, do przeczytania jeden raz i zapomnienia o niej za chwilę, bo lubię czasem poczytać książki niewymagające jakiegoś szczególnego skupienia czy refleksji. Miałam jednak nadzieję, na zabawną powieść (takie momenty były, owszem, ale niestety rzadko), z malowniczymi opisami szwedzkiej przyrody (tu nie było tego wcale), która rozbawi a może nawet wzruszy. Niestety bezbarwni i irytujący bohaterowie psują wszystko. Z drugiej strony nie żałuję, że ją przeczytałam, bo naprawdę miałam ochotę na coś cienkiego i pozwalającego zapomnieć o troskach i akurat to ostatnie mnie się przytrafiło. Decyzję o sięgnięciu po nią pozostawiam Wam, choć uważam, że powieści, które sprawdzą się w pociągu czy na plaży jest mnóstwo, więc być może uda Wam się znaleźć inną alternatywę.

Ocena: 5/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

sobota, 1 marca 2014

Bilans miesiąca - luty 2014

Heej! Witam Was bardzo cieplutko :) Tradycyjnie nadszedł czas na podsumowanie minionego miesiąca. Zarówno pod względem książkowym jak i okołoserialowym i filmowym (wiem, że takie słowo nie istnieje, ale co tam :D ) było w lutym zwyczajnie kiepsko. 3/4 czasu zajmuje mi nauka do matury, a resztę - spanie :P Nie jest łatwo, nie ukrywam, ale staram się znaleźć choć chwilę w ciągu tygodnia, żeby coś przeczytać, bo jak to człowiek uzależniony - bez czytania nie mogę żyć ;) Jeszcze przez jakiś czas na blogu będzie dosyć nudnawo, bo niestety blog w tej chwili musi zejść na dalszy plan, ale na pewno go nie opuszczę, będę komentować Wasze posty i sama coś tam dodawać, postaram się pochwalić niedługo stosikiem, choć ograniczam w tej chwili zdobywanie książek, już teraz brakuje mi miejsca na półkach :)

Liczba przeczytanych książek: 4 (w tym 2 lektury ;/)
Liczba przeczytanych stron: 1429
Średnia liczba stron dziennie: 51
Najczęściej czytana lutowa recenzja: Akademia Mroku
Najlepsza książka: "Królewski wygnaniec"
Gnioty: -
Dodane recenzje: 4

Także to by było na tyle, dodam jeszcze tylko, że ostatnio dodałam trochę książek na wymianę/sprzedaż.

Buziaki :)